Próba odebrania stopnia doktora Maciejowi Laskowi, który badał katastrofę smoleńską, to tylko jeden przykład tego, jak władza PiS traktuje nieprawomyślnych naukowców. Sam zainteresowany podchodzi jednak do sprawy z pogodnym stoicyzmem.
Nie. Nie spotkaliśmy się ani na gruncie zawodowym, ani prywatnym.
Jak się pan czuje z tym całym zamieszaniem, które tworzą wokół pana "zamachowcy"?
Normalnie. Nie czuję się szczególnie poszkodowany, bo zawsze było tak, że ludzie, którzy mówią prawdę, są narażeni na szykany. Staram się pamiętać, że mamy takie czasy a nie inne, więc nie zaskakują mnie kolejne pomysły na uprzykrzenie nam życia.
Nam?
Przecież nie chodzi tylko o mnie. Zarówno członkowie wojskowej jak i cywilnej komisji badającej katastrofę są poddawani różnego rodzaju szykanom przez rządzących. Malowniczym przykładem jest nagłe zsyłanie wojskowych do jakichś dziwnych garnizonów. Wszystko dlatego, że mówili prawdę, a więc że katastrofa smoleńska to tragiczny, ale banalny wypadek typu CFIT - kontrolowany lot ku ziemi.
Na Twitterze cały czas odpowiada pan na te same pytania. Tłumaczy pan, dlaczego nie było rekonstrukcji wraku 3D, dlaczego samolot bez 1/3 skrzydła nie mógł lecieć dalej... Nie czuje się pan tym zmęczony?
Trzeba robić swoje. Problem strony naukowej polega na tym, że coraz mniej jest osób, które przystępnie wyjaśniają katastrofę smoleńską. I nie chodzi tylko o to, że jest ich mało, bo to bardzo specjalistyczna wiedza. Chodzi też o to, że coraz więcej tych, którzy mają wykształcenie, doświadczenie i wiedzę woli milczeć. Boją się o swoje miejsca pracy, o swoją przyszłość.
Może po prostu nie widzą sensu w odpowiadaniu na zaczepki partyjnych trolli?
Jasne, część wpisów w internecie to po prostu zamachowa propaganda. Czysta polityka. Ale są też pytania od ludzi, którzy naprawdę nie rozumieją. Którzy mają wątpliwości. Do których miejscowości dotarli głosiciele zamachu ze swoimi wykładami. I teraz sami już nie wiedzą.
I pan sam postawi tamę kłamstwu smoleńskiemu?
Robię to, co do mnie należy. Oczywiście chciałbym, żeby było nas jak najwięcej. Myślę, że powinniśmy postawić na pracę u podstaw, na to, by docierać do miasteczek i wsi z naukowym wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej. Promować stronę FaktySmoleńsk gdzie się da.
Nie sądzi pan, że należało zacząć to robić znacznie wcześniej?
Nie chcę tego komentować. Wolę skupiać się na tym, co można zrobić teraz.
Trudno uwierzyć w to, że jest pan taki teflonowy. Niczym się pan nie przejmuje, nie denerwuje się pan i nie męczy...
Gdy człowiek jest gotowy na niepomyślny rozwój wypadków, to łatwiej znosi różne przeciwności. Ale to nie jest tak, że się nie męczę. Czasami mam dość. Coraz częściej myślę o powrocie do muzykowania.
Gra pan czy śpiewa?
Nie śpiewam, nie mam do tego głosu (śmiech). Gram na klarnecie. Przez 8 lat chodziłem równolegle do zwykłej podstawówki i szkoły muzycznej.
Czy zagraniczni eksperci od badania katastrof lotniczych wiedzą o szykanowaniu polskich ekspertów przez władzę?
Nie sądzę. Wiedzą o tym, że wokół katastrofy smoleńskiej tworzone są fantastyczne teorie zamachowe. Słyszeli o ekshumacjach ofiar, nawet wbrew woli bliskich. Ale nie znają szczegółów.
Czy gdyby 10 kwietnia 2010 roku wiedział pan, jak skończy się dla pana badanie katastrofy smoleńskiej, to nadal podjąłby się pan tego zadania?
Oczywiście. To moja praca. Zresztą to nie jest tak, że nie wiedziałem na co się piszę. Wkrótce po katastrofie powiedziałem do członków mojego zespołu, że skończy się na tym, że w oczach społeczeństwa winnymi katastrofy będą ci, którzy ją badają.
Co oprócz wskazania przyczyn katastrofy było celem pańskiej pracy?
Moim zadaniem było również opracowanie rekomendacji, które poprawią bezpieczeństwo lotnictwa wojskowego. I od 6 lat na szczęście nie mieliśmy żadnego poważniejszego wypadku, co jest z podziwem zauważane za granicą. Proszę sobie przypomnieć - wypadek Mi-8 z premierem Millerem na pokładzie, Babich Dołach, CASA, a wreszcie Smoleńsk.
Proszę zauważyć, że choć rządzący prezentują kolejne, sprzeczne teorie zamachowe, to jednak posłusznie stosują się zaleceń bezpieczeństwa, które przygotowaliśmy.
Czy pańskim zdaniem Antoni Macierewicz i jego współpracownicy naprawdę wierzą w zamach, czy to tylko cyniczna gra polityczna?
To pytanie wykracza poza zakres moich kompetencji. Mogę natomiast powiedzieć, że zajmowanie się spiskami rozmywa odpowiedzialność winnych śmierci prezydenta, jego żony i 94 innych osób.
Cały czas pan powtarza, że nie może pan wskazać winnych wypadku w Smoleńsku, bo to zadanie prokuratury. Ale może powinien pan to zrobić jako obywatel?
Nie mogę tego zrobić, bo jako obywatel nie przestaję być ekspertem.
Waży pan każde słowo, podczas gdy "zamachowcy" walą na odlew. Zdaje pan sobie sprawę, że to dlatego jesteście smoleńskimi kozłami ofiarnymi?
Oczywiście. Ale nie mogę postąpić inaczej. Ufam, że prokuratura ustali odpowiedzialnych za fatalną sytuację w 36. specpułku i fatalną organizację lotu do Smoleńska.
Jestem przekonany, że ekshumacje to wynik ostrożności procesowej.
Nie obawia się pan, że prokuratorzy motywowani przez PiS nagle znajdą trotyl?
Wierzę w uczciwość ludzi, którzy tam pracują. Nawet gdyby komuś strzeliło coś do głowy, to jest w to zaangażowanych zbyt wiele osób, by można to było przeprowadzić.