Typowy gromowiec – gen Roman Polko. W cywilu dość niepozorny. Jak czytamy na "Wikipedii" zaledwie 1,66 m wzrostu.
Typowy gromowiec – gen Roman Polko. W cywilu dość niepozorny. Jak czytamy na "Wikipedii" zaledwie 1,66 m wzrostu. FOT. SEBASTIAN ADAMUS / AGENCJA GAZETA
Reklama.
Anna (imię zmienione) z powodów służbowych kilkakrotnie widziała się z wieloma gromowcami "w cywilu". Pierwszego wrażenia jednak nie zapomni. Podobnie jak każdy Polak wiele słyszała o nich samych i ich udziale w akcjach bojowych. Nic dziwnego, że wyobrażała sobie, iż na sali będą mężczyźni wyglądający jak Terminatorzy. Dwa metry wzrostu, biceps w obwodzie powyżej 40 cm.
– Tymczasem to byli niepozorni, szczupli faceci, o których w życiu bym nie pomyślała, że to żołnierze sił specjalnych. Na oko mieli po osiemdziesiątparę kilo wago. Było może paru wyższych, ale większość dość niska. Tłumaczyli mi, że w ich zadaniach liczy się koordynacja ruchowa, a wyżsi mają z nią problem. Ale cechą szczególną, która mnie poruszyła, był ich niesamowicie spokojny charakter. Dotyczyło to każdego z nich – wspomina Anna.
Tutaj liczy się partnerstwo
– Faktycznie, instruktorzy z GROM-u wyglądali tak... przeciętnie – przyznaje Justyna Małacz (Gaładyk), która brała udział w dwóch zmaganiach Grom Challange. To morderczy bieg po poligonie w Czerwonym Borze, na którym ćwiczą też członkowie najsłynniejszej polskiej jednostki specjalnej. Organizatorami są byli żołnierze GROM-u. Bieg wzorują m.in. na wyniesionych ze służby testach sprawnościowych. – Uczestniczyłam w kilku biegach organizowanych przez służby mundurowe i muszę przyznać, że ten przygotowany przez byłych gromowców były najciekawszy – tłumaczy.
Zawodnicy na swojej trasie pokonują bagna, przeszkody terenowe. Przy tym mają zadania specjalne, jak rozpoznanie broni, marsz na orientację. Co ciekawe, zawodnicy startują w parach, bowiem gromowcy duży nacisk kładą na współpracę. – Podczas pierwszego biegu moim partnerem był chłopak, który ważył ponad 90 kilogramów. Trudno było mi go przenieść 30 metrów w tę i z powrotem. No i częściej maszerował niż biegł. Sprawdzał się natomiast w elementach wymagających siły – opowiada.
Plotkują kilogramach szefa
Czy bieg w Czerwonym Borze ukończyłby nowy szef GROM-u? Jak podała "Gazeta Wyborcza", dowódcą jednostki specjalnej został płk Mariusz Pawluk. Ujawniła również, że wśród żołnierzy nosi on pseudonim "Ponton", a to podobno za sprawą "słusznej wagi". Pułkownik może i fizycznie podołałby biegowi, tylko nie wiadomo, czy znalazłby wśród swoich podwładnych partnera do wspólnego startu.

"Selekcja" – fragment ze strony GROM-u

Selekcja to jedynie wstęp do bardzo trudnej i wyczerpującej służby. Jednostka oczekuje, że trafią do niej ludzie dojrzali emocjonalnie, spójni wewnętrznie, wiedzący, dokąd i po co zmierzają. Lubiący, wręcz potrzebujący pracy, której towarzyszy podniesiony poziom adrenaliny, posiadający rodzinę i kształcący się. Niebagatelny jest poziom inteligencji, który nie powinien być niższy od średniej lub wyższy. W trakcie testów kandydaci reprezentujący poziom inteligencji wyższy od średniej wykazują silną motywację, potrafią doskonale skoncentrować się na zadaniu. Zadania wykonywane przez żołnierzy GROM-u wymagają intensywnego myślenia w stresie i powodują skrajne wyczerpanie. Człowiek z zaburzoną strefą emocjonalną miałby kłopoty i nie znalazłby czasu na eksperymentowanie ze sobą. Nie szuka się również wybitnych intelektualistów. Mogą oni stać się przyczyną sporych kłopotów, gdyż tacy ludzie mają zazwyczaj problemy integracyjne, są zbyt wielkimi indywidualnościami. Między innymi, dlatego w jednostkach tego typu na świecie nie służą młodzi żołnierze z poboru, lecz żołnierze zawodowi. Czytaj więcej

W 2010 roku Pawluk oskarżył ówczesnego dowódcę GROM-u gen. Dariusza Zawadkę o mobbing, nepotyzm, kumoterstwo i prześladowania. Doniósł na niego do prokuratury, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, NIK-u. Tymczasem pod listem w obronie Zawadki podpisało większość oficerów jednostki. Gromowcy zdecydowali o odebraniu Mariuszowi Pawlukowi honorowej srebrnej i brązowej odznaki tej jednostki.
Szwarcenegery ministra obrony narodowej
Antoni Macierewicz może nie dażyć estymą niepozornie wyglądających komandosów. Woli się otaczać żandarmami wojskowymi, którzy przypominają raczej stereotypowych "szwarcenegenerów". Internauci też z ich powodu puchną z dumy, co pokazują udostępniając memy.
Na zdjęciu pokazani są żołnierze amerykańscy, którzy trafili do Żagania. Przed przyjazdem do Polski przeszli odpowiednie szkolenie fizyczne. Ich instruktorzy zastanawiali się, czy tej części świata żołnierze będą potrzebowali więcej siły i mięśni, czy może bardziej przyda się wytrzymałość.
Nikt nie śmie śmiać się z jego wzrostu
Mimo dumy internatów, to nie żandarmi są wysyłani na misję bojowe. Przykładem gromowca jest gen. Roman Polko, który kilka lat kierował tą jednostką. Jak podaje "Wikipedia", Polko ma 1,66 wzrostu. Waga, sprzed kilku lat, 72 kg. Jego pasją jest bieganie, w tym ultramaratony. Wykonuje 70 pompek w 2 minuty. Skok spadochronowy oddał z wysokości ponad 9 tys. metrów. Do niedawna gen. Polko uchodził wśród "specjalsów" za ostatniego obrońcę ministra Antoniego Macierewicza. Czarę goryczy przelała ostatnia dymisja gen. Jerzego Guta, który dowodził Centrum Operacji Specjalnych, ale wcześniej szefował też GROM-em. Brał udział w misjach bojowych m.in. w Iraku. Amerykańscy "specjalsi" uhonorowali go najwyższym odznaczeniem.
A teraz minister Macierewicz uderza w ludzi, których polscy sojusznicy najbardziej cenili. – To jest zamknięte środowisko, gdzie ludzie się znają, spotykają się w różnych relacjach, wiedzą, że mogą sobie zaufać, rodzi się braterstwo krwi na polu – komentował Roman Polko w "Kropce na i".
Przenoszą GROM-owskie metody
Grzegorz Wydrowski kierujący Fundacją Sprzymierzeni z GROM, która pomaga weteranom trochę ubolewa, że przy rekrutacji nie są kontynuowane zasady gen. Petelickiego. Założyciel GROM dopuszczał do jednostki cywili. – Budowało to różnorodność myślenia zespołu – dodaje Wydrowski. Teraz podanie do GROM składać mogą tylko mundurowi i mimo to sporo osób odpada na testach. Z pewnością żołnierze nie są dobierani według wzrostu. Dlaczego – Wzrost nie ma znaczenia w służbie jednostce specjalnej. Najważniejsza jest wydolność, która rzutuje na wytrzymałość. Zdarzają się i wysocy z dużą wydolnością, ale znacznie rzadziej.
Wypracowane przez GROM metody przenoszone są do innych jednostek. – Samodyscyplina i samokontrola, a nie nakazowość. Przykładem niech będzie jednostka w Lublińcu. U ich podstaw leżało szkolenie Specnazu, od kilku lat przekształcana jest na wzór GROM. W nim pracują tylko ochotnicy. Nie ma ludzi z przydziału, czy nakazu. I chociaż są żołnierzami w specyficznej jednostce, w której wykonuje się rozkazy i współpraca jest bardzo ważna, każdego żołnierza uczy się samodzielnego myślenia. Bo trzeba pamiętać, że na końcu spustu jest człowiek, który podejmuje samodzielnie decyzję – podkreśla Wydrowski.

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl