
– Faktycznie, instruktorzy z GROM-u wyglądali tak... przeciętnie – przyznaje Justyna Małacz (Gaładyk), która brała udział w dwóch zmaganiach Grom Challange. To morderczy bieg po poligonie w Czerwonym Borze, na którym ćwiczą też członkowie najsłynniejszej polskiej jednostki specjalnej. Organizatorami są byli żołnierze GROM-u. Bieg wzorują m.in. na wyniesionych ze służby testach sprawnościowych. – Uczestniczyłam w kilku biegach organizowanych przez służby mundurowe i muszę przyznać, że ten przygotowany przez byłych gromowców były najciekawszy – tłumaczy.
Czy bieg w Czerwonym Borze ukończyłby nowy szef GROM-u? Jak podała "Gazeta Wyborcza", dowódcą jednostki specjalnej został płk Mariusz Pawluk. Ujawniła również, że wśród żołnierzy nosi on pseudonim "Ponton", a to podobno za sprawą "słusznej wagi". Pułkownik może i fizycznie podołałby biegowi, tylko nie wiadomo, czy znalazłby wśród swoich podwładnych partnera do wspólnego startu.
"Selekcja" – fragment ze strony GROM-u
Selekcja to jedynie wstęp do bardzo trudnej i wyczerpującej służby. Jednostka oczekuje, że trafią do niej ludzie dojrzali emocjonalnie, spójni wewnętrznie, wiedzący, dokąd i po co zmierzają. Lubiący, wręcz potrzebujący pracy, której towarzyszy podniesiony poziom adrenaliny, posiadający rodzinę i kształcący się. Niebagatelny jest poziom inteligencji, który nie powinien być niższy od średniej lub wyższy. W trakcie testów kandydaci reprezentujący poziom inteligencji wyższy od średniej wykazują silną motywację, potrafią doskonale skoncentrować się na zadaniu. Zadania wykonywane przez żołnierzy GROM-u wymagają intensywnego myślenia w stresie i powodują skrajne wyczerpanie. Człowiek z zaburzoną strefą emocjonalną miałby kłopoty i nie znalazłby czasu na eksperymentowanie ze sobą. Nie szuka się również wybitnych intelektualistów. Mogą oni stać się przyczyną sporych kłopotów, gdyż tacy ludzie mają zazwyczaj problemy integracyjne, są zbyt wielkimi indywidualnościami. Między innymi, dlatego w jednostkach tego typu na świecie nie służą młodzi żołnierze z poboru, lecz żołnierze zawodowi. Czytaj więcej
Antoni Macierewicz może nie dażyć estymą niepozornie wyglądających komandosów. Woli się otaczać żandarmami wojskowymi, którzy przypominają raczej stereotypowych "szwarcenegenerów". Internauci też z ich powodu puchną z dumy, co pokazują udostępniając memy.
Mimo dumy internatów, to nie żandarmi są wysyłani na misję bojowe. Przykładem gromowca jest gen. Roman Polko, który kilka lat kierował tą jednostką. Jak podaje "Wikipedia", Polko ma 1,66 wzrostu. Waga, sprzed kilku lat, 72 kg. Jego pasją jest bieganie, w tym ultramaratony. Wykonuje 70 pompek w 2 minuty. Skok spadochronowy oddał z wysokości ponad 9 tys. metrów. Do niedawna gen. Polko uchodził wśród "specjalsów" za ostatniego obrońcę ministra Antoniego Macierewicza. Czarę goryczy przelała ostatnia dymisja gen. Jerzego Guta, który dowodził Centrum Operacji Specjalnych, ale wcześniej szefował też GROM-em. Brał udział w misjach bojowych m.in. w Iraku. Amerykańscy "specjalsi" uhonorowali go najwyższym odznaczeniem.
Grzegorz Wydrowski kierujący Fundacją Sprzymierzeni z GROM, która pomaga weteranom trochę ubolewa, że przy rekrutacji nie są kontynuowane zasady gen. Petelickiego. Założyciel GROM dopuszczał do jednostki cywili. – Budowało to różnorodność myślenia zespołu – dodaje Wydrowski. Teraz podanie do GROM składać mogą tylko mundurowi i mimo to sporo osób odpada na testach. Z pewnością żołnierze nie są dobierani według wzrostu. Dlaczego – Wzrost nie ma znaczenia w służbie jednostce specjalnej. Najważniejsza jest wydolność, która rzutuje na wytrzymałość. Zdarzają się i wysocy z dużą wydolnością, ale znacznie rzadziej.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl