
Prezydent Andrzej Duda w czasie swojej wizyty w Nowym Dworze Gdańskim przekonywał, że obecna Konstytucja RP jest "konstytucją okresu przejściowego”. Na Twitterze zalała go po tych słowach fala krytyki, bo przecież składał przysięgę właśnie na tą ustawę zasadniczą i "stoi na jej straży”. Tymczasem - jak zwracają uwagę Internauci - coraz częściej zdarza mu się łamać i dyskredytować nie tylko jej ducha, ale także poszczególne zapisy. "To pan jest przejściowym prezydentem” – m.in. takie komentarze czytamy w sieci.
REKLAMA
Co konkretnie Duda powiedział w środę Nowym Dworze Gdańskim? – Obecnie obowiązująca ustawa zasadnicza jest konstytucją okresu przejściowego. Jest konstytucją, która powstała w czasie, kiedy obóz "Solidarności" nie był przy władzy – stwierdził.
"Żeby Polski nie dało się wymazać z mapy jak w 39 r."
– Najwyższy czas pomyśleć o jej zmianie, o tym, żebyśmy mieli konstytucję na miarę XXI wieku. Na miarę Polski, która chce się rozwijać, która chce być Polską silną, której nie będzie się dało tak wymazać z mapy, jak dało się ją wymazać z mapy w roku 1939. Która będzie umiała budować swój potencjał i z której wszyscy będziemy mogli być coraz bardziej dumni – mówił prezydent Duda.
– Najwyższy czas pomyśleć o jej zmianie, o tym, żebyśmy mieli konstytucję na miarę XXI wieku. Na miarę Polski, która chce się rozwijać, która chce być Polską silną, której nie będzie się dało tak wymazać z mapy, jak dało się ją wymazać z mapy w roku 1939. Która będzie umiała budować swój potencjał i z której wszyscy będziemy mogli być coraz bardziej dumni – mówił prezydent Duda.
Wyjaśnił, że "chce by Polacy mieli poczucie, że konstytucja jest ich, że została stworzona według wzoru, który oni podyktowali”, a nie tylko przez prawników. Zaapelował przy okazji o udział w proponowanym przez siebie referendum konsultacyjnym ws. nowej ustawy zasadniczej, które miałoby się odbyć 11 listopada przyszłego roku przy okazji 100-lecia polskiej niepodległości.
– Przejściowa konstytucja? To jest zdumiewające – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.
Przypomina, że prace nad obecną ustawą zasadniczą trwały ponad 4 lata, uchwaliło ją Zgromadzenie Narodowe, czyli Sejm i Senat na wspólnym posiedzeniu, a później Polacy przyjęli w ogólnonarodowym referendum - przy odpowiedniej większości i frekwencji - i dopiero wówczas konstytucja została wprowadzona w życie. Ma już 20 lat, ale przez ten czas wszyscy, niezależnie od opcji politycznych ją stosowali.
"Obecna konstytucja jest dziełem bardzo wielu osób"
– To nie jest też tak, że obecną konstytucję napisali prawnicy. Było kilkanaście projektów, powołano Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego. Ta komisja składała się z prawie 60 osób, wchodzili w jej skład różni ludzie, z różnych środowisk, choć oczywiście jako wsparcie wewnętrzne pracowali nad nią także prawnicy – tłumaczy prof. Chmaj.
– To nie jest też tak, że obecną konstytucję napisali prawnicy. Było kilkanaście projektów, powołano Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego. Ta komisja składała się z prawie 60 osób, wchodzili w jej skład różni ludzie, z różnych środowisk, choć oczywiście jako wsparcie wewnętrzne pracowali nad nią także prawnicy – tłumaczy prof. Chmaj.
– Później uwagi zgłaszały rząd, prezydent i szereg innych podmiotów, odbyły się prace w parlamencie. Ta konstytucja jest wspólnym dziełem bardzo wielu osób - dodaje
Rozmówca naTemat zwraca uwagę na to, że prezydent Duda występuje z krytyką obecnych rozwiązań, ale w zamian prawie nic nie proponuje. – Nie mówi jaka jest jego wizja, co źle funkcjonuje, co należy poprawić. To jest dialog ślepego z głuchym – podkreśla konstytucjonalista. – Nie słyszymy argumentów, które wykraczałyby ponad szeroko pojmowany populizm - dodaje.
Aktywność prezydenta Andrzej Dudy na polu konstytucyjnym może mieć więc pragmatyczne, czy wręcz egoistyczne podstawy. To ograniczeniami obecnej konstytucji szef państwa zdaje się tłumaczyć swoją polityczną pozycję. Z przyklejeniem mu lekceważąco-kpiącej łatki Adriana z "Ucha Prezesa” na czele.
Prezydent w praktyce zorientował się, że w ramach obecnej konstytucji niewiele może, a "na głowę wchodzą mu" nie tylko premier Beata Szydło, ale także szef MON Antoni Macierewicz czy szef MSZ Witold Waszczykowski. Z Macierewiczem musi listownie walczyć o zakres kompetencji dotyczących zwierzchnictwa nad armią, a z Waszczykowskim ściera się o zakres kompetencji w polityce zagranicznej. Ostatnio o obsadę placówek ambasadorskich. Obaj ministrowie traktują go bez należytej powagi.
Strażnik żyrandola, czy prezydent wszystkich Polaków?
A na dodatek musi świecić oczami przed Jarosławem Kaczyńskim i regularnie odwiedzać pozakonstytucyjny ośrodek władzy na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie. To może frustrować.
Ale przecież prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski funkcjonowali w ramach tej samej konstytucji, a ich rola, znaczenie i ciężar polityczny w ich obozach były dużo większe niż Dudy. Potrafili o to zadbać.
– Prezydent Duda nie wykorzystuje swoich wszystkich uprawnień, prerogatyw, które daje mu konstytucja. Mamy do czynienia z typowym, biernym sposobem sprawowania prezydentury. Nie sądzę, żeby cierpiał na konstytucyjny kompleks, ale może ten kompleks na punkcie obecnej konstytucji jest głęboko schowany i ma bardziej podłoże emocjonalne - przekonuje prof. Chmaj.
Jaki jest stosunek obozu PiS do uchwalonej w 1997 roku Konstytucji RP powszechnie wiadomo. Właściwie najogólniej określa go epitet "postkomunistyczna” wypowiedziany przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Prezydent przekonywał, że ma mandat społeczny do zmian, bo głosowało na niego więcej osób niż na konstytucję. – Za konstytucją padło niecałe 6 mln 400 tys. głosów, przeciw (...) - ponad 5 mln. Ja w wyborach prezydenckich dostałem 8 mln 600 tys. głosów, więc mam mocny mandat społeczny do zainicjowania takiej debaty" – mówił w wywiadzie dla tygodnika "wSieci”.
System prezydencki czy kanclerski?
Duda sam jednak podkreśla, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków. Zapewne chciałby, żeby Polacy w planowanym referendum opowiedzieli się za silnym modelem prezydenckim kosztem systemu kanclerskiego. Wiadomo, że w pierwszej opcji mandat prezydenta jest ogromny, że muszą iść za tym poważne uprawnienia. W drugiej funkcje stają się reprezentacyjne.
Duda sam jednak podkreśla, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków. Zapewne chciałby, żeby Polacy w planowanym referendum opowiedzieli się za silnym modelem prezydenckim kosztem systemu kanclerskiego. Wiadomo, że w pierwszej opcji mandat prezydenta jest ogromny, że muszą iść za tym poważne uprawnienia. W drugiej funkcje stają się reprezentacyjne.
Jak ma wyglądać referendum, na razie nie wiadomo. Współpracownicy prezydenta zapewniają, że miałoby wskazać kierunek zmian. Polacy nie wypowiadaliby się w sprawie konkretnego projektu, ale ogólnych założeń. Czyli miałaby to być jakaś ankieta.
Z majowego sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie "Faktu" i Radia Zet wynika, że za zmianami w konstytucji opowiada się 61 proc. ankietowanych. Przeciwnych pomysłowi jest 36 proc. Polaków. Pozostałe 3 proc. zadeklarowało, że nie ma zdania. Z kolei nieco wcześniejsze badania CBOS pokazują coś zgoła odmiennego, że Polacy nie chcą zmiany konstytucji.
