"Parta prezydenta" wzbudza emocje. Jarosław Gowin zaprzeczył jakoby miała powstać taka siła wokół Andrzeja Dudy.
"Parta prezydenta" wzbudza emocje. Jarosław Gowin zaprzeczył jakoby miała powstać taka siła wokół Andrzeja Dudy. Fot. Screen/Facebook/Andrzej Duda – Krzysztof Sitkowski KPRM

Od chwili, gdy prezydent zawetował dwie ustawy, nie ma dnia, żeby w mediach i sieci nie pojawiały się spekulacje o partii, która niby mogłaby wokół niego powstać. Nieprawdopodobne nadzieje obudził u niektórych Andrzej Duda tym swoim sprzeciwem, ale też ukazał, jak wielki podział istnieje wśród samych wyborców PiS. Być może to wszystko zostało ukartowane w partii, tego na 100 procent nie wiemy. Ale jedno jest pewne – przy okazji widać, że część wyborców ma dość niektórych działań PiS. I że jest potencjał powstania nowej siły politycznej.

REKLAMA
Choć raczej nikt nie wierzy, by takie ugrupowanie czy frakcja powstały, to informacja już zaczęła żyć własnym życiem. Prezydent Duda tylko – lub aż – zawetował dwie ustawy. Dla niektórych stał się bohaterem, dla innych zdrajcą. Być może było to zaplanowane, różne teorie na ten temat snują nie tylko eksperci. "Gazeta Wyborcza" pisze o manewrze kremlowskim, o pewnym mechanizmie, który z Dudy celowo zrobił wewnętrzną opozycję. Ale to wystarczyło, by media natychmiast zalała fala spekulacji
Gowin się odciął
"To kolejny cios dla Jarosława Kaczyńskiego. Teraz na Nowogrodzką docierają plotki o pączkowaniu prezydenckiej partii" – donosiła kilka dni temu Superstacja. "Partia prezydencka. Tego boi się PiS" – to "Newsweek". W ostatnim numerze tygodnik wręcz pisze o innym ośrodku władzy, który ma wpływ na prezydenta i nie jest nim Jarosław Kaczyński.
Jak wynika z ogólnych doniesień w ewentualnym ruchu Dudy podobno mogłoby się znaleźć miejsce dla osób z Kukiz'15 i Polski Razem Jarosława Gowina. I choć ten ostatni zdecydowanie oświadczył w poniedziałek, że w imię jedności prawicy "nie ma i nie będzie czegoś takiego, jak partia prezydencka", to spekulacji tym jednak nie ukrócił.
– Mówi się, i media też o tym piszą, że może prezydent próbuje pozyskać osoby z Kukiz'15 i pokazać, że ma swoje zaplecze. A jeśli je stworzy, to że będzie ono rozległe, a nie jednolite. Ale może to tylko blef – zastanawia się w rozmowie z naTemat jeden z byłych prawicowych polityków.
Zwraca jednak uwagę, że ideowo prezydentowi w sumie najbliżej do Gowina, choć nigdy w tej kwestii się nie określił. – Podsekretarzem stanu w jego kancelarii jest były radny Krakowa, który kiedyś był w środowisku związanym z Janem Maria Rokitą. Jest to to samo środowisko, co swego czasu Gowina – nawet takie podobieństwa znajduje.
Potencjał jest
Póki co Jarosław Gowin się odciął, co różnie jest odbierane. – Co prawda tak powiedział, ale różne rewolty już w PiS były. Trzeba czekać teraz na ruch prezydenta – ocenia politolog dr Anna Materska-Sosnowska. Bo według niej, potencjał w prezydenckim ruchu jest. Choć trudny do zrealizowania.
Rozmawiamy o tej "partii prezydenckiej" czysto hipotetycznie. – Mogłaby powstać taka partia, w której znalazłyby się osoby bardziej umiarkowane niż zwolennicy PiS. I z prawej strony, i z centrum. Czyli potencjalnie ci, którzy zagłosowali na Andrzeja Dudę, ale niekoniecznie zagłosowaliby dziś na PiS – mówi.
dr Anna Materska-Sosnowska

Oczywiście duże partie nie są tym zainteresowanie, zwłaszcza PiS, który ma wszelkie instrumenty, by temu przeciwdziałać, ale są osoby, które byłyby zainteresowane. PiS mocno odszedł od swoich ideałów i taka partia mogłaby powstać.

Wszyscy mówią, że prezydentowi najbliżej...
Spójrzmy na Kraków. Dziś można śmiało powiedzieć, że wszystkie drogi prowadzą właśnie do Krakowa. Wszyscy najważniejsi gracze ostatnich rozgrywek politycznych pochodzą z tego miasta lub są z nim w jakiś sposób związani. I Duda, i Ziobro, i Gowin, nawet Terlecki, również prezydencki minister Szczerski, duże wpływy ma tu Szydło. W Krakowie – jak naświetla obraz jeden z polityków – środowisko związane z PiS jest mocno zróżnicowane. – Jest opcja, nazwijmy to, twarda, której przewodzi Terlecki i jest opcja miękka, której symbolem jest Gowin. A także centrowa, w której jest minister Adamczyk, a także premier Szydło – mówi.
I właśnie tam, w niektórych środowiskach konserwatywnych Krakowa, podobno wyczuwa się narastające niezadowolenie, a nawet – jak słyszę – "poczucie obciachu" z powodu niektórych działań PiS.
– Część ludzi Gowina była kiedyś w Platformie. Widać, że krakowska inteligencja, która poszła za PiS-em, też trochę zaczęła mieć dość tego, co się dzieje. Trochę zaczęła dostrzegać, że rzeczywistość rozmija się z obietnicami. I tam niewątpliwie od pewnego czasu narastało poczucie obciachu. Coraz częściej musieli tłumaczyć się w swoich środowiskach, np. naukowych, dlaczego żyrują system polityczny, który tak się zachowuje. Myślę, że ta inteligencja byłaby znakomitym zapleczem nowej partii, która zawiązałaby się wokół prezydenta – mówi nam jeden z polityków.
"Dusili się w gorsecie PiS"
Podkreśla, że chodzi o środowisko konserwatywne, ale nie "oszołomskie". – W dużej mierze są to młodzi gniewni, absolwenci krakowskich uczelni, którzy prezentują nowoczesny konserwatyzm i mają silne przekonania wolnorynkowe. Mam wrażenie, że trochę dusili się w gorsecie PiS, bo ostatnio szeroko otwierają oczy ze zdumienia na działania tej partii. Byli naprawdę zaskoczeni formą tych działań – mówi.
Od niego słyszę, że część tych młodych konserwatystów brała udział w protestach przeciwko reformie sądów. – Przyszli zobaczyć, jak to jest i trochę im się ta atmosfera demonstracji udzieliła – mówi. Jakby chcieli krzyczeć: "Co innego nam obiecaliście!". – Oni szukają jakiejś opcji. Ale nie pójdą ani do PO, ani do Nowoczesnej, bo to nie jest ich wymiar ideologiczny. Ale PiS-em zaczynają być rozczarowani. Ściera się wola zrobienia zmian, ale z głową, merytorycznie, z wolą twardego "teraz my", opartego na zmianach personalnych. I tu iskrzy  – twierdzi. Ale, jak zaznacza, mimo oczekiwań, wielkich szans na powstanie "partii prezydenckiej" nie widzi.
Skupiałby ludzi zrażonych teoriami Macierewicza
O tym, że jest popyt na takie ugrupowanie powiedział nawet czołowy prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz. A Duda - według niego - to nadzieja dla normalnej prawicy.
Rafał Ziemkiewicz

"Myślę, że rodzi się takie napięcie, że jest duża część Polaków, którzy nie mają swojej reprezentacji. Teraz jest pytanie, czy np. prezydent będzie w stanie tych ludzi do siebie przekonać, że on jest wyrazicielem ich interesów". Czytaj więcej

W wywiadzie dla "Super Expressu" Ziemkiewicz wyjaśnił to dokładniej. Przede wszystkim nie chodzi o partię, ale o ruch wokół prezydenta, który skupiałby ludzi zrażonych teoriami spiskowymi i nie tylko.
Rafał Ziemkiewicz
dla "Super Express"

"Ludzi tych zrażają do PiS teorie Antoniego Macierewicza czy rozmaite spiskowe i wojenne teorie, które każą świat dzielić na garstkę prawdziwych patriotów z PiS z jednej i na morze zdrajców, targowiczan i ubeków z drugiej strony. Pole do zagospodarowania jest ogromne i pan prezydent w sposób naturalny może wokół siebie tych ludzi skupić tak, by uważali go za swojego prezydenta. I w tym sensie mówiłem o "partii" prezydenckiej". Czytaj więcej

W pewnym sensie można to uznać za nieprawdopodobny obrót sprawy. Od dawna słyszymy o rozczarowaniu wielu Polaków opozycją, o potrzebie nowej siły politycznej, którą nie wiadomo z kogo stworzyć, bo na horyzoncie nie widać żadnego lidera. I nagle miałaby się pojawić wokół prezydenta?
Były polityk PiS, Paweł Kowal, posunął się nawet do stwierdzenia, że Andrzej Duda wyrasta na nowego Macrona, co z pewnością jest dużą przesadą, ale pokazuje też skalę tych oczekiwań. A nawet wywołuje komentarze, że mógłby być zagrożeniem dla opozycji.
Nie róbmy z tych dwóch wet aktu heroizmu
Michał Szczerba z PO nie widzi żadnego zagrożenia. – Prezydent nie dał się poznać jako polityk samodzielny w ciągu 2 lat. Nie róbmy z tych dwóch wet aktu heroizmu. Raczej był to akt rozsądku politycznego. Wydaje mi się, że nie ma przestrzeni dla takiej partii. To ten sam elektorat, do którego dociera ta sama narracja, z propagandą konstruowaną na Nowogrodzkiej – tak to widzi.
Część internautów też się z tego śmieje. Niektórzy mocno kpią z teorii wokół "partii prezydenckiej", padają podejrzenia, że chodzi o coś zupełnie innego - że ktoś chce w ten sposób skłócić polską prawicę.
Sami politolodzy zachowują umiar. - Na razie to tylko gdybanie. Może uzasadnione, może nie, ale tzw. środowiska okołopolitycznego. Pytanie, czy na chwilę obecną taki ruch w ogóle komukolwiek by się opłacał, bo mam wrażenie, że i PiS, i prezydentowi, nie za bardzo - ocenia politolog prof. Wojciech Cwalina.
Przede wszystkim nikt nie pytał o zdanie samego prezydenta i oprócz Jarosława Gowina nikt nie zabrał w tej sprawie głosu. – Nie jestem przekonana, czy prezydent chciałby wybić się na taką niepodległość – uważa Anna Materska-Sosnowska. Ale nawet gdyby tak było, nie byłoby mu łatwo. – Mógłby powstać ruch z nim jako przywódcą „duchowym”. Prezydent mógłby być twarzą tego ruchu, ale nie liderem instytucjonalnym. To wszystko to wciąż tylko wróżenie ze szklanej kuli – mówi.
Anna Materska-Sosnowska

Partie polityczne mają fundusze i struktury. Tu byłoby zaczynanie od zera. Już nie raz widzieliśmy, że próby wejścia na scenę się nie powiodły, Żeby to się powiodła, musiałaby nastąpić daleka dekompozycja Zjednoczonej Prawicy.

Nic tylko czekać na ruch prezydenta. I co dalej stanie się z ustawami, które zawetował. Wtedy będzie pewność, po co to wszystko było.
- Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Weto, które zaistniało, coś zmieniło, niektórych zmusiło do refleksji, że coś się dzieje. Ale trzeba poczekać i zobaczyć, co będzie się działo dalej, bo teraz - co podkreśla Jarosław Kaczyński - ruch jest po stronie prezydenta. Zobaczymy, jaki to będzie ruch - mówi prof. Cwalina. I wtedy wszystko będzie jasne.