"Gdzie są Elbanowscy?" – to pytanie co jakiś czas wraca jak bumerang, teraz znów je słychać. W sieci rozbrzmiewa dosłownie wszędzie, pytają o to rodzice, pytają politycy. Dzieci poszły do szkoły i na własnej skórze testują edukacyjny chaos, ich rodzice rwą włosy z głowy, a swego czasu najwięksi orędownicy walki o ich prawa konsekwentnie siedzą cicho. Dlatego ich ostatnie oświadczenie wywołało takie poruszenie. Państwo Elbanowscy nagle się znaleźli.
Niestety, nie w edukacji, jak przypuszczałoby wielu. Nie w obronie rodziców i dzieci, które muszą borykać się z tym, co funduje im reforma minister Zalewskiej. Nie w obronie maluchów, które wbrew woli rodziców musiały trafić do szkół z gimnazjalistami. Albo nie miały szans na przedszkole.
Państwo Elbanowscy odnaleźli się w medycynie. – To może zabrzmieć nieprawdopodobnie, ale jakiś czas temu, gdy wygrali batalię o sześciolatki, żartowaliśmy ze znajomymi, że teraz pewnie wezmą się za szczepionki, bo to tak samo nośny temat i chyba wpisuje się w ich filozofię – mówi znajoma mama ucznia podstawówki. I teraz się śmieje, że niejako wykrakała. Zresztą, nie brak ludzi, którzy właśnie tak ten ruch fundacji Elbanowski postrzegają.
– Długo już się o nich nie mówiło, to rozumiem, że znaleźli temat, na którym znowu mogą wypłynąć – komentuje w rozmowie z naTemat Katarzyna Lubanuer, przewodnicząca klubu parlamentarnego Nowoczesnej.
W obronie rodziców noworodka
Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców wystąpiło w obronie rodziców noworodka "porwanego" w Białogardzie, a ich oświadczenie niesie się w sieci jak szalone. W prostych, mocnych słowach, podpartych konsultacją pediatry, Karolina Elbanowska wyraziła stanowczy sprzeciw wobec sposobu, w jaki potraktowano rodziców.
Wpis jest długi, analizuje kwestię pierwszej kąpieli, mazi płodowej, witaminy K, szczepień... Niektórzy się podśmiewają, jaką Elbanowska jest specjalistką. Pod oświadczeniem są jednak setki komentarzy, w większości pełnych poparcia, bo całe rzesze rodziców kibicuje tym z Białogardu i trzyma za nich kciuki. "W świetle podanych do publicznej wiadomości faktów oburzenie budzi postawa personelu szpitala, który z tak błahych pobudek zaszczuwa młodą rodzinę" – konkluduje Karolina Elbanowska, a internauci na Facebooku, jeden za drugim, biją jej brawo.
"Uważam ich postawę za absolutnie oburzającą"
To pierwsze tak głośne oświadczenie tego stowarzyszenia od dawna. Narobiło zamieszania z cofnięciem sześciolatków ze szkół i niemal zapadło się pod ziemię. Przypomnijmy tylko, że po wygranej PiS, państwo Elbanowscy byli pierwszymi gośćmi minister edukacji, a potem dostali grant, przedstawiano ich również jako ekspertów MEN. Co z tego zostało dzisiaj? Ogromny niesmak ogromnej liczby ludzi. Widoczny zwłaszcza dziś, gdy reforma PiS niszczy to, co po w ostatnich latach udało się w edukacji zbudować.
Autor tego tweeta jest poruszony już na samo hasło "Elbanowscy". – Jestem tymi sprawami wzburzony, przepraszam, ale mam 7 latka i 13 latka w gimnazjum. To że zajęli się histerią antyszczepionkową, a nie odnoszą się do chaosu w szkole nie dziwi mnie. Nawet jestem w stanie podejrzewać ustawkę antyszczepionkowców, dzięki którym można odwrócić uwagę od zdeformowanej szkoły, krzyczącej w tej chwili bezgłośnie – mówi naTemat Jarosław Płuciennik, profesor nauk humanistycznych z Uniwersytetu Łódzkiego.
Na Elbanowskich nie zostawia suchej nitki. – Gdyby w ich akcji Ratujmy Maluchu faktycznie była troska o dzieci, to dzisiaj jest znacznie gorsza sytuacja: bałagan w szkołach, dwuzmianowość, brak podręczników, nauczyciele zagonieni i w stresie. No i gdzie troska o dzieci? Hucpa, arogancja i cwaniactwo – mówi.
"Dzieje się dokładnie to, z czym walczyli"
W przeciwieństwie do obrony rodziców z Białogardu, na froncie szkolnym państwo Elbanowscy niezmiennie wywołują inne emocje.
– Uważam ich postawę za absolutnie oburzającą. Dzieje się dokładnie to, z czym rzekomo walczyli kilka lat temu. Czyli odbieranie rodzicom prawa, jak ma wyglądać edukacja naszych dzieci. Zarzucali poprzednim rządom, że małe dzieci stykają się w szkołach z dużymi, że szkoły są nieprzygotowane na ich przyjęcie, że to godzi w prawa dziecka, a żadne zmiany nie mogą się dokonywać bez zgody i konsultacji z rodzicami. To wszystko dzieje się teraz, tylko 10 razy bardziej niż przy okazji 6-latków – mówi naTemat Dorota Łoboda, założycielka strony Rodzice Przeciw Reformie Edukacji.
Podkreśla, że wobec tego, co dzieje się dziś w szkołach powinny głośno mówić wszystkie organizacje reprezentujące rodziców. – A za taką chyba uważa się fundacja państwa Elbanowskich, skoro nazywa się Rzecznik Praw Rodziców. I jako taka powinna zabrać głos. Alarmować, gdzie to jest konieczne – mówi.
"Widać tu mechanizm polityczny"
Tego głosu, jak wszyscy wiemy, nie ma. O reformie nie piszą nawet na swoim profilu na Facebooku (tu w naTemat pisaliśmy więcej o tym, czym fundacja zajmuje się dzisiaj). Dlatego to ich nagłe pojawienie się przy okazji rodziców z Białogradu wywołuje mieszane uczucia. Bez względu na to, czy ich ocena jest słuszna, czy nie. Absolutnie nie chcemy też wchodzić w kwestie medyczne i opieki okołoporodowej, które się tu wyłoniły.
– Dla mnie sytuacja w Białogardzie nie jest oczywista i jasna, dlatego nie chcę jej komentować. Obawiam się tylko, że niektórzy będą próbowali na niej ugrywać kapitał polityczny. Nie tylko państwo państwo Elbanowscy, Patryk Jaki też już zabrał głos w tej sprawie. I to jest niepokojące – mówi Katarzyna Lubnauer. Ten mechanizm polityczny widzi tu tak: – Elbanowscy objawiają się po stronie PiS-u, a PiS uderza w sądy. W tym momencie pojawia się sprawa dziecka z Białogardu, potrzebny jest jakiś autorytet i nagle słyszymy o Elbanowskich.
7-klasy to te same dzieci, o które walczyli
Przypomnijmy, że wcześniej nie słyszeli głosów miliona Polaków, którzy złożyli podpisy pod referendum w sprawie reformy edukacji. Państwo Elbanowscy najwyraźniej nie widzą już w szkołach problemu, choć pojawiały się doniesienia, że reformę krytykują. – Obecne 7 klasy to były dokładnie te roczniki, o które państwo Elbanowscy walczyli. Wtedy ujmowali się za tym, że sześciolatek będzie w niedostosowanej w szkole. Dziś to dziecko ma 12 lat i państwa Elbanowskich los nastolatka już nie interesuje. To są te same dzieci, tylko o kila lat starsze. I które są dziś krzywdzone, bo na nich dokonuje się eksperyment – mówi Dorota Łoboda.
Gdyby Elbanowscy nie wiedzieli, to przypomina również fakt, że dziś rodzice maluchów też są przerażeni, choć z innych powodów, wywołanych zderzeniem z reformą. – Nagle z przerażeniem dowiadują się, że szkoła jest nieprzystosowana, że będzie pracowała w systemie zmianowym, że te same dzieci, które kiedyś nie mogły się stykać z 12-latkami na korytarzu, teraz będą się stykały z 14, 15, a nawet 16-latkami. I w tym samym korytarzu i toalecie będą mijali się z 7-latkiem. Państwo Elbanowscy jednak problemu nie widzą. Milczą. To obnaża ich hipokryzję – mówi. Jej zdaniem w oczach rodziców uczniów nie mają już szans, żeby się zrehabilitować. – Za późno. Mieli na to rok – mówi.
Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców nie odpowiedziało na naszą prośbę o rozmowę.
" Z wypowiedzi rzecznika szpitala absolutnie nie wynika aby konieczna była interwencja sądu i policji ani ograniczanie praw rodzicielskich. W świetle przedstawionych publicznie faktów działania instytucji wydają się brutalną, nieuzasadnioną ingerencją w prawa rodziców i dziecka gwarantowanych art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej". Czytaj więcej
prof. Jarosław Płuciennik
Nasze dzieci na tym cierpią. Nie podaruję tego temu rządowi i ich poplecznikom, to jest sprawa przyszłości moich dzieci.