I Krystyna Pawłowicz, i Jarosław Kaczyński mają coś za uszami.
I Krystyna Pawłowicz, i Jarosław Kaczyński mają coś za uszami. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Ten wyrok to kpina. Sto złotych, które twórca WOŚP za przeklinanie w trakcie Przystanku Woodstock, to oczywiście kara całkowicie symboliczna. Ale przecież właśnie symbole się liczą. I powiedzmy sobie szczerze: nagonka na Owsiaka nie byłaby możliwa, gdyby nie przyzwolenie – żeby nie powiedzieć naciski – polityków. Tylko że w tej sprawie ewidentnie zapomniał wół, jak cielęciem był.

REKLAMA

100 złotych

Zacznijmy od klasyka z 2012 roku i od znanej ze swoich zdolności lingwistycznych posłanki Krystyny Pawłowicz. W sejmowych stenogramach można jasno znaleźć, co pewnego razu poseł powiedziała na sali sejmowej do posła z SLD. A powiedziała konkretnie "spi***alaj". Warto dodać, że posłanka nic się nie zmieniła, bo do dzisiaj posługuje się ostrym językiem.
logo

200 złotych

Słynna wymiana zdań w Sejmie. Zaczęło się od Janusza Palikota, który… nie przeklinał. Ale wyszedł na mównicę i stwierdził, że to Jarosław Kaczyński wysłał swojego brata na śmierć. Potem na mównicy pojawił się Marek Balt z SLD i nazwał lidera ówczesnego Ruchu Palikota "bezideowym chamem". Odpowiedź? Z sali sejmowej doleciało gromkie "siadaj ku*wo".

300 złotych

"Spieprzaj, dziadu!" – to hasło jest tak znane, że ma... własną stronę na Wikipedii. Przypomnijmy: wszystko działo się w 2002 roku, kiedy Lech Kaczyński szykował się do drugiej tury wyborów na prezydenta Warszawy. Zwycięskich, dodajmy. Pełna wypowiedź brzmiała de facto "Panie, spieprzaj pan! Spieprzaj, dziadu!". Kaczyński odpowiedział tak napastliwemu przechodniowi, który zarzucał mu, ze politycy przechodzą z partii do partii "jak szczury". Kaczyński nie wytrzymał. Wszystko nagrało się i poszło w świat. Po 15 latach każdy wie, kto to powiedział.

400 złotych

Słynny przykład z drugiej strony sceny politycznej, także z wyborów samorządowych, choć… na znacznie mniejszą skalę. Dawid Chełmecki przed laty chciał zostać z ramienia Platformy Obywatelskiej radnym Jaworzna. W trakcie programu przedstawiał swoje propozycje, po czym wypalił nagle "ja pier**lę, nie wiem". Nie wiedział też, że program jest nagrywany na żywo.

500 złotych

Pamiętacie jeszcze Eryka Brodnickiego? Taki młody chłopak z UW. Pochodził jednak z Radomia i w tym mieście chciał zostać radnym. Żeby pokazać, jaki jest światowy, swój spot wyborczy nagrał tuż przed główną bramą swojej alma mater. Rzecz w tym, że do mediów przedostał się nie spot, a – nazwijmy to – "materiał towarzyszący". "Teraz jestem prawdziwym, ku**a, studentem", "Elita spod gołębnika, ku**a", "Jestem wykwalifikowanym człowiekiem, ku**a, takim, że c**j" – słychać na nagraniu. A przy okazji posła Marka Suskiego nazwał... idiotą. Potem twierdził, że chodziło o jego kolegę ze studiów, ale i tak pożegnał się z partią.

600 złotych

Kolejny przykład z PiS – i znowu Krystyna Pawłowicz. Pamiętacie 2013 rok i "Marsz Szmat"? Miał na celu zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej wobec kobiet oraz stosunku społeczeństwa do gwałtu. Krystyna Pawłowicz była wtedy gościem Jarosława Kuźniara w porannym paśmie TVN24. I oczywiście udało się jej wywrócić całą dyskusję do góry nogami. W pewnym momencie wypaliła: – Pan chce powiedzieć, że nie mam racji. Otóż ja mam rację, a pan nie ma racji. Ulica należy do wszystkich, a nie do dziw, k**ew. Wpuści pan do siebie, do czystego mieszkania, faceta, który chce się wyrzygać?
logo

700 złotych

Z bluzgami są dobrze zaznajomieni także w PSL. To nagranie to zresztą lekcja dla... Mariusza Błaszczaka. Pamiętacie na pewno, jak Jan Szyszko na posiedzeniu rządu – i na oczach kamer – nagabywał go z kopertą od "córki leśnika" w dłoni. Szef MSWiA nie wiedział wtedy, jak się wykręcić. A przecież mógł to rozegrać tak, jak przed laty minister Jolanta Fedak. Także na posiedzeniu rządu. Kiedy zamęczał ją Marek Sawicki, poczęstowała go siarczystym "spierd**aj".

800 złotych

Nerwowy bywa także Krzysztof Mróz, radny PiS z Jeleniej Góry. Samorządowiec na sesji rady miejskiej wypowiedział się na temat wydatkowania przez władze miasta pieniędzy na spółkę, która miała zarządzać Termami Cieplickimi. Radnego w 2013 roku zezłościł fakt, że spółka miała prezesa, choć obiekt nie był jeszcze gotowy. Więc pensje były wypłacane. "To kur**stwo" – uznał. Przy świadkach, a jego sprawą zajęło się prezydium rady.
logo
Fot. krzysztofmroz.pl

900 złotych

Choć Owsiak musi zapłacić za swoje słowa, bo były wypowiedziane publicznie, warto przypomnieć jeszcze jeden przypadek. Chodzi o słowa, które padły w zaciszu domowym. Ale doskonale pokazują, do czego zdolni są politycy. Rafał Piasecki, były już radny PiS z Bydgoszczy, miał znęcać się nad swoją żoną od wielu lat. Sprawa pewnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie nagrania. Dodajmy, że Piasecki zasłużył de facto jednak nie na sto złotych, a na znacznie, znacznie więcej. Nazywał żonę "szmatą pierd***ną", "cwelem jeb**ym", "bezinicjatywną dz*wką", kazał jej "wypie**alać" – i to tylko czubek góry lodowej.

950 złotych

I na koniec bonus, taki warty może nie sto złotych, ale z pięćdziesiąt to na pewno. 2015 rok, Jarosław Kaczyński. Zwykły dzień w Sejmie. Platforma zwołała partyjne obrady – akurat w tej sali, do której chciał się dostać prezes PiS. Kiedy już przed drzwiami dowiedział się, że pomieszczenie jest zajęte, przed kamerami stacji telewizyjnych (nadających często na żywo) stwierdził zeszłoszczony: – A niech ich diabli porwą. Pokazały to wtedy... "Wiadomości" TVP.
logo
Fot. Kadr z "Wiadomości"
To oczywiście nie wszystkie przykłady. Moglibyśmy spokojnie wykręcić średnią krajową pensję. Albo i więcej.