Część ich postulatów znalazła się w przedstawionym przez PiS projekcie zmian w kodeksie wyborczym do samorządów. Są przybudówką partii rządzącej, ale posiadają też sprawną sieć koordynatorów, byłych mężów zaufania, członków komisji i wolontariuszy w całym kraju. Organizują swoim ludziom cykliczne szkolenia i chwalą się "niezależnym systemem komputerowym do zliczania głosów”. Za chwilę może się okazać, że Ruch Kontroli Wyborów będzie miał wpływ na zbliżające się wybory samorządowe, a może i na ich wyniki.
Jak? Łatwo sobie wyobrazić, że ludzie RKW będą np. kandydować na nowych komisarzy wyborczych, których ma być prawie 400, albo uzyskają inne możliwości oddziaływania na proces wyborczy.
PKW i KBW alarmują
O komisarzach i zagrożeniu tzw. gerrymanderingiem, czyli dopasowywaniem wielkości i granic okręgów do preferencji partyjnych pisaliśmy tutaj.
Zresztą szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński i szefowa Krajowego Biura Wyborczego BeataTokaj alarmują w wywiadach, iż organy wyborcze nie są przygotowane na wprowadzenie zmian wynikających z projektów PiS.
Że poza poważnym zagrożeniem manipulacjami i destabilizacją prawidłowego procesu wyborczego, jest za mało czasu na wprowadzenie zmian, że grozi nam chaos, paraliż itd. – Boję się, że przy nowych przepisach nie uda nam się przeprowadzić wyborów w terminie – oświadczył ostatnio sędzia Hermeliński.
– My sami nie wiemy, jaki ostateczny kształt będą miały te projekty. Zobaczymy, w którym kierunku pójdą. Nie ma jasnych reguł. Tam nie ma mowy o tym, kto może zostać kandydatem na komisarza, poza tym że musi mieć wykształcenie prawnicze. Nie wiem więc jeszcze kto będzie przeprowadzał przyszłe wybory i kim będą komisarze – przyznaje w rozmowie z naTemat Beata Tokaj.
– Ale jeżeli ma je przeprowadzić PKW, to musi wcześniej poznać kandydatów na komisarzy, ich wykształcenie, doświadczenie – dodaje szefowa Krajowego Biura Wyborczego.
Kto się zgłosi na komisarzy wyborczych? Dr Jarosław Flis, socjolog polityki i ekspert od prawa wyborczego ocenia, że teoretycznie Ruch Kontroli Wyborów może uzyskać wpływ na proces wyborczy. – Mogą się zgłaszać na komisarzy, ale decydować, według tego obecnego projektu, będzie nadal PKW. A więc jeśli kogoś nie zatrudni, to nie zatrudni i już, a następny skład PKW ma być powołany dopiero po wyborach – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Flis.
Ruch Kontroli Wyborów działa podobnie do klubów "Gazety Polskiej”, zresztą te polityczne środowiska się przenikają. Nie jest to organizacja jednolita, ale za to doświadczona w politycznych bataliach.
Zawiązali się na początku 2015 roku w Częstochowie podczas konferencji "Powstań Polsko”, w której uczestniczyło 76 różnych prawicowych organizacji. Był to czas moralnego wzmożenia po ostatnich wyborach samorządowych, o których prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że "zostały sfałszowane” – choć żadnych dowodów na poparcie tej tezy nie przedstawił.
Okazało się, że wpływ na zaskakująco dobry wynik PSL miało umieszczenie kandydatów tej partii na początku słynnej książeczki do głosowania. Swój chrzest bojowy, koordynatorzy i mężowie zaufania RKW przeszli w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku. Pilnowali wtedy prawidłowego przebiegu głosowań. Czyli patrzyli PKW na ręce.
"PKW to relikt PRL-u"
Trzon RKW tworzyły Stowarzyszenie Solidarni 2010, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę i Klub Ronina. Bardzo aktywnie na rzecz RKW działali np. dr Jerzy Targalski i Ewa Stankiewicz. –
Potrzebujemy minimum 60 000 osób, co najmniej po 2 osoby w każdym lokalu wyborczym – grzmiała Stankiewicz. Nie wiadomo jak liczną sieć wolontariuszy udało im się zbudować.
W ostatnich dwóch latach doszło w tym środowisku do różnych kłótni i podziałów, ale pracowali nad swoimi propozycjami zmian w prawie wyborczym i lobbowali za nimi u najważniejszych osób w państwie.
Paweł Zdun, obecny przewodniczący Krajowej Rady Koordynatorów Ruchu Kontroli Wyborów mówi wprost, że "należy zlikwidować relikt PRL-u – Państwową Komisję Wyborczą za pomocą którego Sowieci fałszowali wybory jeszcze w latach 40. ubiegłego wieku”.
Dodał, że organ krajowy, tak jak obwodowe komisje wyborcze, powinien składać się tylko i wyłącznie z przedstawicieli ugrupowań politycznych biorących udział w wyborach i stowarzyszeń rejestrowych.
– Nie powinno w nich być ani jednego urzędnika państwowego i samorządowego i ani jednego sędziego. Aktualnie sędziowie są rdzeniem Państwowej Komisji Wyborczej i najbardziej tajemniczego organu, jakim jest Krajowe Biuro Wyborcze, które jest twierdzą nie zdobycia – zaznaczył Zdun.
Krajowa Rada Koordynatorów Ruchu Kontroli Wyborów w specjalnym oświadczeniu poparła większość zapisów, które znalazły się w projekcie zmian kodeksu wyborczego przedstawionych przez PiS.
– Przy poprzednich wyborach my się z nimi spotykaliśmy. Wiele postulatów, które oni zgłaszali, jeżeli chodzi np. o system informatyczny, albo protokoły do głosowania, zostało przez nas uwzględnionych – mówi Tokaj.
RKW nie ma doświadczenia
– Ale żeby przeprowadzać wybory i przygotować się do nich w tak krótkim czasie potrzebna jest ogromna wiedza i doświadczenie. A takie doświadczenie posiadają tylko obecni pracownicy krajowego biura wyborczego, a nie osoby, które - z całym szacunkiem - były co najwyżej mężami zaufania.
Także dr Flis zwraca uwagę, że organy wyborcze, to jest bardzo wrażliwy mechanizm. – I to że radykałowie naciskają by go zmienić nie oznacza, że to się spodoba umiarkowanym wyborcom. Od przejęcia władzy przez PiS odbyło się wiele wyborów uzupełniających, wiele z nich PiS zresztą przegrał i nie było żadnych sygnałów o manipulowaniu wynikami – podkreśla ekspert.