
Jak pokazało czwartkowe głosowanie w Senacie, brak kworum wcale nie przeszkadza Prawu i Sprawiedliwości aby przegłosować korzystne dla siebie rozwiązania. Tym razem chodzi o zmiany, które będą dotyczyć ponad trzystu tysięcy osób, a dokładniej - ich portfeli. I, co gorsza, wiele wskazuje na to, że niewiele można z tym zrobić.
REKLAMA
Przez ostatnie dwa lata polski parlament za sprawą rządzącej większości Prawa i Sprawiedliwości udowadnia, że nie istnieją takie zasady i zapisy prawa, których nie można byłoby nagiąć albo złamać. Do historii przejdą posiedzenia Komisji Sprawiedliwości, na których nie dopuszczano do głosu opozycji, nocne głosowania w Sejmie czy uchwalanie polskiego budżetu poza salą plenarną. Tym razem do złamania prawa i przyjęcia nowej ustawy bez zachowania jakichkolwiek zasad doszło w Senacie.
– To jest czysty szwindel legislacyjny – mówi w rozmowie z naTemat przewodniczący senackiego klubu Platformy Obywatelskiej Bogdan Klich. Według niego, to co wydarzyło się podczas czwartkowego bloku głosowań to w historii polskiego Senatu sytuacja bez precedensu. – Brak kworum stwierdziła aparatura odpowiedzialna za zliczanie oddanych głosów, więc zgodnie z regulaminem Senatu, głosowanie było nieważne. Aparatury tej używamy od wielu lat i nigdy nie podważaliśmy wyników jej pracy. Jeśli więc na tablicy z wynikami pojawiła się liczba 48, a nie 51 to ustawa o podwyżkach składek ZUS upadła. I żebyśmy nie wiem co robili, to z czterdziestu ośmiu nie zrobimy pięćdziesięciu jeden – mówi nam przewodniczący Klich.
Dowodem, gdzie czarno na białym widać, iż ustawę uchwalono mimo braku kworum, jest stenogram z czwartkowego posiedzenia.
Z dalszej relacji Bogdana Klicha wynika, że wicemarszałek Maria Koc (Prawo i Sprawiedliwość), wobec nieprzyjęcia korzystnej dla rządu i PiS-u ustawy, próbowała wymyślić coś, co zmieni wyniki głosowania. I wymyśliła.
– Myśmy jako klub Platformy Obywatelskiej natychmiast po głosowaniu zareagowali i poinformowaliśmy o braku kworum. Po czym wicemarszałek Koc ogłosiła przerwę, chociaż w czasie głosowań się tego nie robi. Jak można przeczytać w stenogramie, senatorowie PO sprzeciwiali się takiej decyzji, ale do przerwy doszło – relacjonuje senator Platformy Obywatelskiej. Po przerwie okazało się, że pani wicemarszałek postanowiła ręcznie przeliczyć kworum... po głosowaniu i uznać obecność senatorów na sali posiedzeń za obowiązującą także przed przerwą. – To jest już zupełne kuriozum i kompletna groteska. Takie liczenie kworum zdarza się chyba tylko w republikach bananowych – komentuje Klich i dodaje, że wszyscy senatorowie klubu wyszli z sali w proteście przeciwko oszustwie, jakie miało miejsce. Potem okazało się, że na polecenie wicemarszałek, liczenie odbyło się "na podstawie zapisu z kamery monitorującej przebieg posiedzenia Senatu" i na tej podstawie stwierdzono obecność większości senatorów na sali podczas spornego głosowania.
Jednak pomimo sprzeciwów, ustawa została uznana za przyjętą i teraz, zgodnie z procedurami, trafi na biurko prezydenta, który zapewne nie będzie miał oporów, aby ją podpisać. Na pytanie o to, co realnie w takiej sytuacji może zrobić opozycja, nasz rozmówca mówi o... kategorycznym sprzeciwie. – Jako przewodniczący klubu będę składał kategoryczny protest, który trafi do marszałka Stanisława Karczewskiego. Na dzisiaj też zwołaliśmy posiedzenie klubu PO i wspólnie będziemy się zastanawiać, co w tej sytuacji możemy zrobić dalej – odpowiada Bogdan Klich. A co jeśli marszałek Karczewski zignoruje ten protest (co nie nie jest takie nieprawdopodobne)? – Jeżeli marszałek Karczewski nie zareaguje to będzie oznaczało że akceptuje dokonywanie oszustw przez izbę wyższą parlamentu – podsumowuje nasz rozmówca.
Co więc tak naprawdę stało się czwartkowego wieczoru w izbie wyższej polskiego parlamentu? Mimo braku wymaganego przez prawo kworum, senatorowie Prawa i Sprawiedliwości uchwalili ustawę o wyższych składkach przekazywanych do ZUS-u przez osoby najlepiej zarabiające. W dodatku okazało się, że jeżeli cokolwiek idzie nie pomyśli rządzącej większości, zapisy prawa można zinterpretować w wygodny dla siebie sposób, a obecność na sali posiedzeń można sprawdzić za pomocą... kamery przemysłowej. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że niewiele można z tym zrobić. I to nie jest pierwszy taki przypadek od objęcia przez PiS rządów. W tym przypadku ostatnią deską ratunku są sądy, do których potencjalnie mogą trafić pozwy osób, które zostaną nowymi przepisami objęte.
Przypomnijmy, że zmiany polegające na zniesieniu górnego limitu składek odprowadzanych do ZUS-u mają przynieść budżetowi państwa około 5 miliardów złotych dodatkowych pieniędzy, a dla lepiej zarabiających o wiele wyższe sumy odprowadzane do państwowej studni bez dna. Nowe regulacje dotkną ponad 300 tysięcy Polaków.
