
Gdy pod koniec 2016 roku Ryszard Petru wyjechał na słynny urlop podczas największego kryzysu sejmowego od lat, pisaliśmy w naTemat, że politycznie nie wyrósł jeszcze z krótkich spodenek, że nie potrafi wyciągać wniosków ze swoich błędów i potknięć, wreszcie że nie nadaje się na lidera opozycji, na którego sam się mianował. Jego decyzja o powołaniu stowarzyszenia o infantylnej nazwie "Plan Petru” (skrót PP) jest tylko kolejnym dowodem chłopięcej niedojrzałości tego polityka. Zresztą jest coś symbolicznego i symptomatycznego w tym, że została ogłoszona zaraz po "święcie sześciu króli”.
REKLAMA
Petru znowu zachował się jak chłopiec w krótkich spodenkach, który obraził się na kolegów i koleżanki, dał się ponieść emocjom, więc zabiera swoje zabawki z piaskownicy i de facto sam odstawia się na boczny tor. Zapomina o fundamentalnej zasadzie polityki, czyli o cierpliwości. Bo w polityce są przecież i wzloty i upadki. Ale jest też czas, który leczy rany.
Doświadczony w politycznych bojach były premier Leszek Miller powiedział kiedyś, że polska droga polityczna usłana jest szkieletami polityków, którym się wydawało, że znaczą więcej, niż naprawdę znaczą. I rzeczywiście na marginesie naszej polityki poniewiera się wielu generałów bez armii. Czy ktoś pamięta dzisiaj Dom Wszystkich Polska, czyli stowarzyszenie, a później partię, którą zakładał Ryszard Kalisz po rozstaniu z SLD?
Petru - by nie szukać tak daleko - stanął na szlaku, który przeszedł w minionym roku Mateusz Kijowski. On też obraził się na demokrację w Komitecie Obrony Demokracji, założył nawet twór pod nazwą KOD ODnowa, w końcu odszedł z Komitetu, a teraz jest obiektem drwin internautów po akcji ze "stypendium wolności”.
Decyzja Petru może mieć jednak poważne konsekwencje nie tylko dla niego samego, ale także dla targanej problemami finansowymi Nowoczesnej i zapewne dla całej opozycji. Bo mimo zapewnień samego Petru, że nie opuszcza szeregów partii którą zakładał, trudno mu będzie mieć ciastko i zjeść ciastko.
Polityka polega na grze zespołowej, szczególnie w opozycji. Łatwiej zbudować nowe ugrupowanie gdy można korzystać w fruktów władzy, co pokazało założenie Porozumienia przez Jarosława Gowina niż nowy byt w kontrze do PiS i na dodatek - choć sam Petru twierdzi ze nie ma takich intencji - konkurencyjny do istniejących już ugrupowań opozycyjnych. Jakby nie zaklinał rzeczywistości, że chodzi mu o łączenie, budowanie, a nie dzielenie, to brzmi to nieszczerze, a co najwyżej bardzo egoistycznie.
A nowe formacje? Jak skończył Janusz Palikot wszyscy wiedzą. Przyszłość Kukiz '15 też nie rysuje się w różowych barwach. Oni podobnie jak Petru też mieli, albo mają partie z nazwiskami w nazwach. Wydawało się, że na tym tle Nowoczesna będzie wyjątkiem od reguły.
Na dodatek Petru powołuje swój byt w dniu, w którym znacząco zwyżkuje poparcie dla premiera Mateusza Morawieckiego, a- jak się spekuluje - stanowiska w rządzie stracą najbardziej kontrowersyjni i nielubiani ministrowie. Cała opozycja będzie więc miała zapewne kolejny duży problem. Petru stanie się dla niej tylko kolejną "kulą u nogi”.
Jedyną szansą dla "Ryśka” jest wycofanie się z tej decyzji i powrót na łono Nowoczesnej, albo przystąpienie do PO, choć ta druga ewentualność na dzisiaj wzmacniałaby tylko protokół rozbieżności w obozie antyPiS.
Polityczne meandry Adama Bielana, Michała Kamińskiego, Jacka Kurskiego, czy Zbigniewa Ziobry i wielu innych polityków pokazują, że żeby wrócić z dalekiej podróży, trzeba schować polityczną dumę do kieszeni. Problem z Petru polega jednak na tym, że nie potrafi uczyć się na własnych błędach.
