
Reklama.
Wszyscy wiedzą jak jest. Nowelizacja ustawy o IPN wywołała wściekłość w Izraelu i spowodowała efekt, którego w Polsce chyba nie przewidziano. Określenie "polskie obozy", z którym od 2005 roku walczy polska dyplomacja – reagując na każdy przypadek, o którym ambasady były informowane – nagle pojawiło się tyle razy w zagranicznych mediach, ile na pewno nie pojawiało się na przestrzeni lat.
Czy tak miało być?
Internauci przekrzykują się, ile razy. Piszą, że określenie to zostało w ostatnich dniach powtórzone milion razy. Inni – ża nawet około 30 milionów."My przez ostatnie 20 lat nie słyszeliśmy tyle razy sformowania "Polskie Obozy Śmierci" ile przez ostatni weekend, 30 milionów użytkowników pisało o tym w sieci" – to obserwacja jednej z użytkowniczek Twittera, a jest ich dużo, dużo więcej.
Internauci przekrzykują się, ile razy. Piszą, że określenie to zostało w ostatnich dniach powtórzone milion razy. Inni – ża nawet około 30 milionów."My przez ostatnie 20 lat nie słyszeliśmy tyle razy sformowania "Polskie Obozy Śmierci" ile przez ostatni weekend, 30 milionów użytkowników pisało o tym w sieci" – to obserwacja jednej z użytkowniczek Twittera, a jest ich dużo, dużo więcej.
Do tego dochodzą artykuły takie jak ten w norweskim portalu Document.no, który – jak pisze polski serwis Moja Norwegia – wywołał prawdziwą burzę. A którego autor twierdzi, że ustawą o IPN Polacy próbują zakazać mówienia o prawdzie historycznej, która ma polegać na "polskiej kolaboracji z nazistami podczas Holocaustu".
Poza tym międzynarodowa afera. Ataki wymierzone w Polskę. I choćby zapowiedź Izraela, że uczniowie w tym kraju będą się teraz uczyć, jak podczas wojny Polacy pomagali Niemcom mordować Żydów. Czy o to rządowi chodziło?
Ale przy okazji Izrael jawi się niczym kolejny klocek puzzle do układanki pt. polska dyplomacja. Tego nie da się już nie zauważyć, a Twitter aż huczy od podsumowań. Skłócamy się ze wszystkimi dookoła. Izrael, Unia Europejska, Niemcy i Francja z osobna, Ukraina, Grupa Wyszechradzka, z wyjątkiem Węgier, też szwankuje...Latami pracowano na rzecz pojednania z Ukrainą czy z Izraelem właśnie, z Niemcami też, walczono o polską pozycję w UE. A teraz mamy prawie same konflikty.
Wszędzie przewija się historia
Z Francją pokłóciliśmy się o Caracale, a Francuzi grożą, że pozwą nas za brak umowy. Była też afera z widelcami, którymi Polacy mieli uczyć Francuzów jeść.
Z Francją pokłóciliśmy się o Caracale, a Francuzi grożą, że pozwą nas za brak umowy. Była też afera z widelcami, którymi Polacy mieli uczyć Francuzów jeść.
Z UE – wiadomo. I o Donalda Tuska, i o wycinkę Puszczy Białowieskiej, i o Trybunał Konstytucyjny i praworządność w ogóle, o przyjmowanie uchodźców, a ostatnio o artykuł 7... Z Niemcami – reparacje wojenne, ale też ogólna niechęć okazywana w różny sposób. "Potrafimy postawić się wszystkim. Także Niemcom" – to słowa Jarosława Kaczyńskiego.
Z Ukrainą poszło o pamięć historyczną, pomniki, brak możliwości ekshumacji, prowokacje po obu stronach. – Do 2015 roku wszystkie władze Polski, bez wyjątku, od czasów Wałęsy, uznawały, że Ukraina jest krajem ważnym dla bezpieczeństwa Europy, a Polski w szczególności. Wsparcie dla Ukrainy, choć różnie rozumiane, było elementem polskiej racji stanu. A dziś polska władza jest skoncentrowana na polityce historycznej, co powoduje, że wydarzenia sprzed 74 lal stają się najważniejszymi wydarzeniami polityki bieżącej – mówił niedawno naTemat Paweł Zalewski, przez lata europoseł PO, kilka lat temu jeden z najważniejszych lobbystów niepodległości Ukrainy na świecie.
Z Litwą też nie widać przełomu, a tym bardziej tak licznych kontaktów politycznych jak za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tu pisaliśmy, jak kilka miesięcy temu rząd Słowacji wbił nóż w plecy PiS, gdy Robert Fico zapewnił, że podstawą polityki Słowacji będzie pełna integracja z twardym rdzeniem UE, czyli zbliżenie do Francji i Niemiec.
Tak to widzą Polacy
"Obecnie polską politykę zagraniczną definiuje jedno słowo KONFLIKT" – pisze Bartosz Wiśniakowski z Nowoczesnej. "Czy mamy MSZ?" – pyta jego kolega partyjny Marcin Gołaszewski.
"Obecnie polską politykę zagraniczną definiuje jedno słowo KONFLIKT" – pisze Bartosz Wiśniakowski z Nowoczesnej. "Czy mamy MSZ?" – pyta jego kolega partyjny Marcin Gołaszewski.
Tak to, niestety, wygląda, choć przyznajmy, że i druga strona, jak Litwa czy Ukraina, też nie są bez winy za te relacje.
"Dobre stosunki z Bałtykiem"
Kilka tygodni temu Paweł Zalewski mówił nam, że PiS nie uprawia polityki zagranicznej, tylko politykę wewnętrzną. – Wszystko to, co robi w relacjach zagranicznych nie jest nastawione na rozwiązanie problemów między państwami. W przypadku Ukrainy chodzi jedynie o wzmocnienie swojej pozycji w elektoracie. Dla PiS kilkaset tysięcy głosów kresowych to bardzo ważny elektorat – tak uważa ekspert, który przez lata zajmował się relacjami Polski z Ukrainą.
Kilka tygodni temu Paweł Zalewski mówił nam, że PiS nie uprawia polityki zagranicznej, tylko politykę wewnętrzną. – Wszystko to, co robi w relacjach zagranicznych nie jest nastawione na rozwiązanie problemów między państwami. W przypadku Ukrainy chodzi jedynie o wzmocnienie swojej pozycji w elektoracie. Dla PiS kilkaset tysięcy głosów kresowych to bardzo ważny elektorat – tak uważa ekspert, który przez lata zajmował się relacjami Polski z Ukrainą.
Co nas czeka dalej? Jak ironicznie podsumowała na TT Sylwia Czubkowska z "Dziennika Gazety Prawnej": "Wciąż mamy jednego sąsiada, z którym utrzymujemy dobre stosunki: Bałtyk".