To wygląda jak niekończącą się opowieść. Pani Wanda Traczyk-Stawska, żołnierz Powstania Warszawskiego występuje z wnioskiem o wydanie przepustki do Sejmu, ale jej nie dostaje, bo takie jest zarządzenie Marszałka Sejmu i zakaz wydany przez komendanta Straży Marszałkowskiej. Gdy po burzy medialnej pani Wanda występuje ponownie o wydanie przepustki, kolejny raz okazuje się, że przez bramę Sejmu nie przejdzie. Kto zatem może wejść na teren parlamentu?
"Kancelaria Sejmu informuje, że od środy (25 kwietnia) ulegają zmianie zasady wstępu na teren kompleksu sejmowego. Z przyczyn organizacyjnych i bezpieczeństwa przyznawanie jednorazowych kart wstępu zostaje zawieszone. Jednocześnie dostęp do Sejmu pozostaje możliwy dla posiadaczy stałych i okresowych kart wstępu. Decyzja Straży Marszałkowskiej, w porozumieniu z kierownictwem Kancelarii Sejmu, ma charakter tymczasowy i ukierunkowana jest przede wszystkim na zapewnienie bezpieczeństwa i porządku na administrowanym terenie" – komunikat o takiej treści został opublikowany na stronach Centrum Informacyjnego Sejmu. W skrócie oznacza to, że na teren Sejmu mogą wejść tylko posiadacze stałych i okresowych przepustek.
Skąd takie obostrzenia? Na terenie Sejmu od ponad czterech tygodni koczują niepełnosprawni oraz ich rodzice i opiekunowie. Protestujący domagają się 500 złotych miesięcznie, żeby móc godnie żyć. Rząd nie zgadza się na spełnienie ich postulatów, przekonując, że lepszym rozwiązaniem będzie pomoc rzeczowa, finansowana przede wszystkim z daniny solidarnościowej, czyli nowego podatku, który w myśl projektu mają płacić najlepiej zarabiający w Polsce. Protestujący nie zgadzają się na rządowe propozycje i domagają się gotówki, przekonując, że sami najlepiej wiedzą, na co im są potrzebne pieniądze. Pat trwa, a lista osób, którym odmówiono przepustki na teren Sejmu, jest coraz dłuższa.
Jedną z osób, którym nie pozwolono wejść, jest pani Wanda Traczy-Stawska. Decyzja o niewydaniu przepustki jest o tyle kontrowersyjna, że pani Wanda była członkiem Szarych Szeregów i żołnierzem Armii Krajowej walczącym w Powstaniu Warszawskim, gdzie przelewała krew za wolną Polskę. Mimo tego odmówiono jej prawa wejścia na teren Sejmu, i to dwukrotnie. Gdy czekała na ewentualną zmianę decyzji pod Sejmem, stojąc w upale, nikt ze Straży Marszałkowskiej nie zaproponował jej szklanki wody ani nie wystawił krzesła, żeby mogła usiąść.
Zmiany są tymczasowe
– Zmiany organizacyjne dotyczące wejścia na teren kompleksu sejmowego mają charakter czasowy i są związane z wyjątkową sytuacją w Sejmie – powtarzają jak mantrę urzędnicy Centrum Informacyjnego Sejmu, do których dzwoniliśmy dziś z pytaniem kto może wejść na teren Sejmu. Po piątym telefonie do kolejnego pracownika Kancelarii Sejmu nie mamy wątpliwości, że to wyuczona kwestia powtarzana niemal słowo w słowo. Dokładnie tej samej treści komunikat jest zresztą dostępny na stronie internetowej Sejmu, więc może urzędnicy nie recytują tylko czytają? Kto ich tam wie – ważne, że wszyscy mówią o tymczasowości takiego rozwiązania.
I wszyscy powołują się na komunikat z 16 maja: "pragniemy podkreślić, że Kancelaria Sejmu i Staż Marszałkowska w sposób neutralny politycznie starają się służyć wszystkim użytkownikom gmachu przy Wiejskiej. Postępujemy transparentnie - wszystkie wnioski o umożliwienie wstępu na teren Sejmu na podstawie karty jednorazowej są rozpatrywane w ten sam sposób". Innymi słowy wszyscy spotykają się z odmową. Przynajmniej w teorii. W praktyce wiadomo, że na teren Sejmu swobodnie weszli przedstawiciele Polskiej Fundacji Narodowej. Posłowie opozycji zauważają, że bez problemu wchodzi też kardynał Nycz, który też nie ma stałej przepustki. Oprócz nich wejść mogą tylko posłowie i dziennikarze posiadający stałe przepustki oraz szkolne wycieczki oprowadzane przez posłów PiS.
Dlaczego członkowie PFN i kardynał są przepuszczani przez Straż Marszałkowską? Zadaliśmy to pytanie wszystkim naszym rozmówcom z Kancelarii Sejmu. Nie padła żadna odpowiedź, która by cokolwiek wyjaśniła. Odsyłani byliśmy do urzędnika do urzędnika, aż zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do punktu wyjścia. Pytanie o przepustki jednorazowe dla pracowników PFN przypomina jedną z dwunastu prac Asterixa, która polegała na przebrnięciu przez rzymską biurokrację. Na filmie rysunkowym było to nawet zabawne.
"Ogrodnik" – tak się dziś określa Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. To on stoi za decyzją zamknięcia Sejmu. "Ogrodnik" nie dlatego, że dba i podlewa rośliny, określenie dla Kuchcińskiego ma związek z odgradzaniem się od suwerena. Oficjalnie zrobił to dla dobra protestujących, którym należy się odrobina godności. – Kancelaria Sejmu jako administrator obiektu, w którym odbywa się akcja protestacyjna, stara się uczynić wszystko, by pobyt osób niepełnosprawnych i ich opiekunów był dla nich możliwie nieuciążliwy – słyszymy od jednego z urzędników. I znów – podobne słowa padają w komunikacie dostępnym na stronie sejm.gov.pl.
Ogrodnik
Według danych, jakie otrzymaliśmy w CIS, stałych i okresowych przepustek wydano około pięciuset i ich posiadacze mogą wchodzić do gmachu parlamentu. Posiadaczami są w większości dziennikarze, operatorzy i fotografowie prasowi. Pani Wandzie Traczyk Stawskiej czy Janinie Ochojskiej nikt stałej przepustki nie wystawi, bo i nie ma takiego powodu. Jednorazowych nie dostaną zapewne tak długo, jak w Sejmie protestują niepełnosprawni.
Tymczasem posłowie opozycji drwią, że "Ogrodnik" odgradza się nawet na własnym poletku. Na dowód publikują zdjęcie, na którym widać zasłonięte kotarą dojście do gabinetu marszałka Kuchcińskiego, a jakby tego było mało, jest jeszcze tablica o 550-leciu polskiego parlamentaryzmu. Politycy zastanawiają się, kiedy na przestrzeni tych pięciu wieków władza tak się odcinała od społeczeństwa. Odpowiedź na tak zadane pytanie ma pani Wanda Traczyk-Stawska, której zasieki o ogrodzenia kojarzą się z okupacją. "Niemcy się w ten sposób przed nami odgradzali" – wyznała uczestniczka Powstania Warszawskiego w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
W tym roku decyzją Marszałka Senatu Marka Kuchcińskiego zerwano nawet z wieloletnią tradycją. "Z przyczyn niezależnych od Kancelarii Sejmu, mając na względzie kwestie organizacyjne oraz bezpieczeństwo wszystkich osób przebywających w budynkach sejmowych, z przykrością informujemy, że podjęto decyzję o odwołaniu posiedzenia SDiM planowanego na 1 czerwca 2018 r. Za zaistniałą sytuację bardzo przepraszamy". Oznacza to, że 1 czerwca nie odbędzie się posiedzenie Sejmu Dzieci i Młodzieży. To pierwszy taki przypadek od 24 lat.