Kolejna odsłona afery taśmowej uderzyła w premiera Morawieckiego i może zaszkodzić PiS
Kolejna odsłona afery taśmowej uderzyła w premiera Morawieckiego i może zaszkodzić PiS Fot: Jakub Wlodek / Agencja Gazeta

Choć afera taśmowa wybuchła w czerwcu 2014, nadal trwa śledztwo w jej sprawie, a publiczność nie zna odpowiedzi na zasadnicze pytanie: kto jest "dilerem" taśm? Przez ostatnie lata nowe nagrania i stenogramy ukazywały się w różnych mediach. Politycznie służyły głównie PiS-owi. Afera przyczyniła się przede wszystkim do wyborczej klęski PO. Dopiero ostatnie nagranie, którego bohaterem jest sam premier Mateusz Morawiecki, bumerangiem trafiło w rządzących.

REKLAMA
Być może tylko przez przypadek ujawnienie taśmy Morawieckiego przez Onet zbiegło się z decyzją sądu ws. Marka Falenty, który zorganizował osławione "studio nagrań” w restauracjach "Sowa i Przyjaciele" oraz "Amber Room". Przypomnijmy, że sąd nie uwzględnił ostatnio wniosku obrony biznesmena o odroczenie wykonania kary 2,5 roku więzienia ze względu na zły stan zdrowia.
O tym, że kolejne taśmy ujrzą światło dzienne przed zbliżającym się maratonem wyborczym pisaliśmy w naTemat tutaj. Kto stoi za nową odsłoną afery i komu ona służy? Kto jest dysponentem i "dilerem" nagrań? Czy jest to ta sama osoba? Dzisiaj wiadomo tylko, że jest jeszcze jedno nagranie z premierem rządu. Ktoś je ukrywa i może mieć na Mateusza Morawieckiego haka.
Oto główne teorie i scenariusze, które pojawiły się w związku z ujawnieniem "taśmy Morawieckiego”. Warto przypomnieć, że w czasie gdy został nagrany - Morawiecki był prezesem banku BZ WBK i był politycznie zbliżony do środowiska PO.

1. Za kolejnym wyciekiem taśm stoi Mariusz Kamiński, nadzorca tajnych służb

W połowie sierpnia "Gazeta Wyborcza” rozmawiała z byłym funkcjonariuszem CBA. Według dziennikarzy twierdził on, że Biuro ma "nagranie kompromitujące Morawieckiego” i że to nagranie "jest gwarancją bezpieczeństwa” dla koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego i jego ludzi. Inny rozmówca, były polityk PiS, stwierdził w dzienniku, że 14 czerwca Morawiecki chciał zdymisjonować Kamińskiego, do pracy którego ma liczne zastrzeżenia, ale musiał się wycofać właśnie ze względu na "taśmę”, która w tym wypadku miała zostać ujawniona. Przedstawiciele rządu i służb zaprzeczają.

2. To minister Zbigniew Ziobro uderzył taśmą w Morawieckiego

Dysponentem nagrań z racji pełnionej funkcji Prokuratora Generalnego jest Zbigniew Ziobro, a więc to on może trzymać premiera Morawieckiego za gardło. – Taki scenariusz może sprawić, że konstrukcja obecnego układu rządzącego zacznie się sypać w szybkim tempie. Kto wie, czy nie przed wyborami samorządowymi – mówił ostatnio naTemat, szef klubu parlamentarnego PO Sławomir Neumann. Kilka miesięcy temu Onet pisał o politycznej wojnie między premierem Morawieckim a ministrem Ziobrą. Premier miał oskarżać ministra sprawiedliwości o sypanie piachu w rządowe tryby, granie na siebie i przecieki do mediów. Miał też naciskać na prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by usunął ministra z rządu.

3. To zemsta Falenty, który ma trafić za kratki choć rządzi PiS

O "zaginionej taśmie” Morawieckiego najwięcej mógłby wiedzieć Marek Falenta, biznesmen skazany w aferze podsłuchowej jako jej główny inspirator. Według osób, które do niedawna dla niego pracowały, "taśma Morawieckiego” ma "chronić Falentę” przed pójściem do więzienia. "Gazeta Wyborcza” podała, że 25 października Sąd Najwyższy rozpatrzy jego wniosek o wstrzymanie wykonania kary do czasu rozstrzygnięcia – też przez SN – kasacji od wyroku. Wcześniej "GW” informowała, że już pół roku przed wybuchem afery podsłuchowej politycy PiS wiedzieli, że Marek Falenta nagrywał ministrów rządu PO-PS. Biznesmen miał też przed wyborami ofiarować te nagrania PiS.

4. Za "taśmą Morawieckiego" stoją Niemcy i spisek Schetyny z Merkel

Tak jak w przypadku innych kryzysów politycy PiS jak jeden mąż zaczęli tłumaczyć wyborcom, że za ujawnieniem taśmy z premierem stoją Niemcy, bo "Onet jest niemieckim portalem", a cała intryga może być wynikiem niedawnego spotkania Grzegorza Schetyny z kanclerz Angelą Merkel. "Niemiecki Onet kolejny raz insynuuje. To atak na Polski Rząd taśmami i zeznaniami, które są dostępne od 4 lat. Mafie VAT, mafie paliwowe, mafie tytoniowe, mafie alkoholowe pozbawione miliardów dochodów szukają sojuszników” – napisała na Twitterze rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Także szef MSWiA Joachim Brudziński mówił o "skomasowanym i brutalnym ataku ze strony polskojęzycznych stacji, których właścicielami są nasi zachodni sąsiedzi”.

5. To jednak wszystko wina Rosji i jej "maskirowki"

Skoro byli Niemcy, to musi być też Rosja. Warto przypomnieć w tym kontekście felieton Roman Giertycha dla naTemat pt. Maskirowka. "Jest wysoce prawdopodobne, że afera podsłuchowa była pierwszą operacją rosyjską na terenie państw zachodnich, gdzie zastosowano połączenie metod szpiegowskich, gospodarczych oraz politycznych celem popchnięcia wydarzeń politycznych w zamierzonym przez Kreml kierunku. I fakt, że tym kierunkiem są rządy partii rzekomo antyrosyjskiej nie ma żadnego znaczenia. Prawica Republikańska w USA też zawsze była najbardziej antyrosyjska. Wprowadzanie w błąd jest bowiem istotą maskirowki".

6. Taśma premiera ma przykryć aferę z tzw. układem radomskim

Według szefa PO Grzegorza Schetyny "taśmy są pewnie gdzieś schowane i wypuszczane, żeby robić kłopot tym, którzy tam chodzili" ( do Sowy i Przyjaciół oraz Amber Room, gdzie nagrano ponad 100 osób). – Jak widzę "aferę radomską", co robią posłowie PiS, w jaki sposób przeprowadzają trasy drogi tak, żeby na tym, mówiąc wprost, koledzy czy znajomi zarabiali i nagle po paru godzinach pojawia się taśma nagranego premiera, to wydaje mi się, że to po to, żeby przykryć tamtą sprawę – ocenił lider Platformy w Polsat News. – Ja chcę się dowiedzieć (od premiera - red.), czy to jest prawda, co mówił o "słupach", czy jakichś inwestycjach w nieruchomości. Ktoś te taśmy posiada, ktoś może szantażować premiera RP. Wymagana jest pełna wiedza w tej kwestii. (...) – stwierdził Schetyna.

7. A może to "wina" dziennikarzy, którzy dobrze wykonali swoją pracę?

Już na początku tekstu o taśmie Morawieckiego czytamy, że "dziennikarze Onetu jako pierwsi otrzymali zgodę sądu na przejrzenie wszystkich nietajnych akt afery podsłuchowej”. A więc mieli wgląd w akta i mogli zapoznać się z wszystkimi materiałami dotyczącymi premiera Morawieckiego.
Opublikowali nagranie z premierem, które było znane i jest w aktach sprawy. Wcześniej stenogramy z taśmy premiera zamieścił "Newsweek". Dziennikarze są dzisiaj atakowani zarówno przez rządzących, jak i niektórych przedstawicieli opozycji, a to świadczy o tym że dobrze wykonali swoją pracę.