W prawicowych mediach trwa festiwal pochwał pod adresem Mateusza Morawieckiego, który według ostatnich spekulacji, miałby zastąpić premier Beatę Szydło. Ale dla najtwardszego elektoratu PiS Morawiecki junior zawsze będzie kimś politycznie obcym. Bo nie dość że jest technokratą i byłym "banksterem”, to doradzał też samemu "diabłu”, czyli Donaldowi Tuskowi.
Na domiar złego robił to także po katastrofie smoleńskiej, która dla tego elektoratu jest bardzo ważną cezurą. Koronnym dowodem na polityczną niepewność Morawieckiego jest również to, że przymierzano go na następcę ministra finansów Jacka Rostowskiego w rządzie PO-PSL. Przedbiegi przegrał z innym bankowcem Mateuszem Szczurkiem.
"Projekt premier Morawiecki"
To Kaczyński stworzył Morawieckiego jako polityka. Sam prezes nie ukrywa, iż nie zna się na gospodarce, ale chce widzieć w obecnym wicepremierze i superministrze, autora "największego sukcesu gospodarczego ostatnich lat".
Podchwyciły to prawicowe media, które zaczęły przedstawić Morawieckiego jako antyBalcerowicza i niemal cudotwórcę, pod którego pieczą rosną wskaźniki gospodarcze, który bezkompromisowo "rozprawił się z VAT-owską mafią" i co najważniejsze znajduje środki na socjalne programy PiS.
Dobra koniunktura gospodarcza? Takie tłumaczenie nie pasuje do narracji PiS. Elektorat ma wierzyć w "cuda" Morawieckiego.
Ale "projekt premier Morawiecki” niesie już za sobą ogromne ryzyko. Pojawiają się zarzuty o braku charyzmy, braku politycznego zaplecza, myśleniu w kategoriach fantastyki ("polska będzie potęgę w kosmosie”, "po ulicach będzie jeździć tysiące elektrycznych samochodów", a centralny port lotniczy zadziwi świat) i właśnie oderwanie od bazy, czyli żelaznego elektoratu PiS.
Skoro już nawet prezydent Duda, nazywany w "Gazecie Polskiej" "Dudaczewskim” (od nazwiska byłego szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego) działa na twardy elektorat PiS jak płachta na byka, to co może spotkać Morawieckiego?
Wprawdzie wywiady w Radiu Maryja, Telewizji Trwam, "Gazecie Polskiej” i innych mediach mogą pomóc przekonać żelazny elektorat PiS, że polityczne poświęcenie popularnej premier Beaty Szydło było potrzebne, ale przekonanie tego elektoratu do samego Morawieckiego w roli szefa rządu może być trudniejsze, jeśli nie niemożliwe.
Główną przeszkodą może być wytłumaczenie jego pracy dla byłego premiera Donalda Tuska
Tym bardziej ze Morawiecki nie zrezygnował z udziału w Radzie Gospodarczej przy premierze Tusku po katastrofie smoleńskiej, tylko dalej doradzał z oddanim i zaangażowaniem.
Doradzał Tuskowi w Radzie Gospodarczej
Na dodatek - jako prezes BZ WBK i jednocześnie członek rady, w której pracował w latach 2010-2012 - Morawiecki pozytywnie mówił o ówczesnym ministrze finansów Jacku Rostowskim i był rozważany na jego następcę.
Twardy elektorat PiS nigdy do końca nie zaakceptował w szeregach swojej partii nieżyjącej już wicepremier Zyty Gilowskiej, która zakładała z Tuskiem PO, a potem w atmosferze skandalu porzuciła tę partię dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS.
– Gdy we wrześniu, czy październiku 2015 roku pojawiły się w mediach przecieki, że on będzie ministrem finansów w rządzie PiS, to uznałem że to jest absolutny nonsens. Dlatego, że słuchałem jego wypowiedzi i poznałem jego poglądy w trakcie obrad rady i wydawało mi się absolutnie niemożliwe, że mógłby wejść w skład rzadu PiS – mówi Grabowski.
– Zresztą wystarczy poczytać jego stare artykuły, które pisał z Janem Krzysztofem Bieleckim i z innymi zwolennikami wolnego rynku i poczytać jak oceniał polską transformację po 1989 roku – dodaje. – Poglądy Morawieckiego miały się tak do programu PiS jak pięść do nosa – podkreśla rozmówca naTemat.
Dobrze czuł się w środowisku PO Jak pisała "Gazeta Wyborcza” kordialne stosunki Morawieckiego z Kilianem trwały przez wiele lat. Ich rozmowa w 2013 r., w której uczestniczył także prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło, dawny działacz "Solidarności Walczącej", została podsłuchana w restauracji Sowa & Przyjaciele.
Z podsłuchów wynika, że Morawiecki dobrze się czuł w środowisku Platformy. Mówił o swoich kontaktach z Tomaszem Arabskim, który dla PiS jest dziś jednym z głównych wrogów, oraz z Bieleckim, przewodniczącym Rady Gospodarczej przy premierze Tusku.
Niedawno w Sejmie podczas debaty nad projektem budżetu na 2018 rok przypomniał to Morawieckiemu juniorowi Ryszard Petru z Nowoczesnej. – Wicepremier Morawiecki to były doradca Donalda Tuska. Pamiętacie czy nie? – zwrócił się Petru do posłów PiS. Kiedy zaczęli protestować, lider Nowoczesnej dodał: – Ja byłem doradcą Balcerowicza, pan był Tuska i odwrócił się w stronę Morawieckiego.
– Ja jestem z tego dumny, ale on nie. On się tego wstydzi – wytykał i przekonywał, że Morawiecki teraz krytykuje rozwiązania, które zalecał, będąc doradcą Tuska. – Panie doradco Donalda Tuska – proszę się przyznać do tego, że zmienia pan poglądy w zależności od tego, gdzie pan siedzi – zakończył Petru.
Według Grabowskiego, Morawiecki swoje faktyczne poglądy, na kształtowanie których miał zapewne wpływ jego ojciec Kornel Morawiecki, raczej ukrywał. – W końcu on w wywiadzie dla niemieckiej telewizji zgodził się ze słowami ojca, że prawo nie jest najważniejsze, bo wola narodu jest ponad prawem – przypomina Grabowski.
– Powiem więcej, w trakcie obrad Rady Gospodarczej przy premierze Tusku, pan Morawiecki nie brał za bardzo udziału w merytorycznych dyskusjach, bo z niego jest taki makroekonomista, jak ze mnie historyk. On jest przecież po historii, nie ma wykształcenia ekonomicznego. Skończył tylko jakieś kursy business-administration – podkreśla Grabowski.
Ale być może Morawiecki doradzał na dwa fronty i PO i PiS, bo jak przekonywał w jednym z wywiadów były spin doctor a obecnie senator PiS Adam Bielan, Morawiecki junior, w 2010 roku doradzał także... partii Jarosława Kaczyńskiego.
– Mogę to dzisiaj ujawnić, pozostawał z nami w dobrych relacjach i był w naszym zapleczu eksperckim – powiedział Bielan zaraz po wyborze Morawieckiego na wicepremiera. Czy to oznacza, że Morawiecki pracował "na dwa fronty"? – Doradzał nam w czasie wolnym – odpierał zarzuty Bielan.
Jego przemiana zaskoczyła wszystkich
Ciekawe, że za rządów PO-PSL Morawiecki chwalił polską gospodarkę, by po kilu miesiącach od przejęcia władzy przez PiS - podczas tzw. audytu rządów PO-PSL - grzmieć, że "polska gospodarka jest zdestabilizowana do tego stopnia, że z szeregu pułapek, jakie zafundował nam rząd PO-PSL będziemy wychodzić przez kolejne 20 lat".
W PiS praktycznie nie ma swoich ludzi. Według "GW" Przyjaźni się z Józefem Orłem, byłym posłem PC, od dawna poza czynną polityką, ale utrzymującym z wieloma politykami PiS bliskie kontakty. Orzeł prowadzi dyskusyjny polityczny Klub Ronina.
To jednak za mało by stać się politycznym guru twardego elektoratu PiS, a przede wszystkim by stać się delfinem, czyli następcą prezesa na czele PiS.