
W tej sprawie jest za wiele dziwnych przypadków i przeoczeń. Począwszy od tego, dlaczego akurat stanowisko szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej nie podlegało lustracji. Oświadczenia muszą składać choćby kandydaci na dyrektorów szkół publicznych (urodzeni przed dniem 1 sierpnia 1972 r.), a prezes tak ważnego urzędu nie.
Nie wiedziałem. Dowiedziałem się dopiero, gdy sprawa wybuchła w mediach. Gdy powstawał zbiór zastrzeżony nie byliśmy przy władzy. Zielonego pojęcia nie miałem o sprawie. Nie ukrywam, że ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie zauważyłem niczego, co by wskazywało na to, że Kazimierz Kujda działa przeciwko nam, czy spółce, a spółka była atakowana. Zawsze się sprawdzał.
– Jarosław Kaczyński sam w wielu wywiadach mówił o tym otwarcie, że już jako szef Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy na początku lat 90. bardzo interesował się zawartością archiwów Służby Bezpieczeństwa. Chwalił się m.in., że się zapoznał z tzw. listą Milczanowskiego, czyli pierwszą listą osób publicznych, które miały związki z SB – przypomina prof. Dudek.
Gdy Jarosław Kaczyński był premierem, jedną z najczęściej odwiedzających go osób był prezes IPN Janusz Kurtyka, którego wówczas byłem doradcą. Oczywiście prezes Kurtyka nie relacjonował mi przebiegu rozmów z panem premierem Kaczyńskim, ale zapewniam, że o pogodzie obaj panowie nie rozmawiali.
– To jest dobre pytanie, a skierowane powinno być do służb specjalnych – wyjaśnia prof. Dudek. Teczka trafiła do jawnego inwentarza dopiero wiosną 2018 r., a wzbudziła zainteresowanie teraz, gdy dziennikarze zaczęli badać sprawę Srebrnej.
(...) oświadczam, że nigdy nie podjąłem z SB współpracy, która prowadziłaby do krzywdzenia kogokolwiek lub naruszania czyichś dóbr. W szczególności nigdy nie podjąłem i nie prowadziłem działań polegających na donosach czy ujawnianiu informacji o osobach trzecich.
Przyznaję natomiast, że w latach młodości - w okresie studenckim, przy okazji ubiegania się o paszport na wyjazdy do tzw. krajów kapitalistycznych w Zachodniej Europie - mogłem podpisać jakieś dokumenty podsunięte mi w trakcie prowadzonych ze mną rozmów i pouczeń.
Wiem, że popełniłem błąd i pragnę bardzo, aby został mi wybaczony. Ośmielam się przy tym stwierdzić, że przez ponad 25 lat lojalnie pracuję dla Polski i obozu niepodległościowego, z którym czuję się ideowo związany. (...)
Dane tajnych współpracowników przez lata były chronione – jeśli ich ujawnienie zagrażałoby bezpieczeństwu państwa. Dziś znamy zawartość teczki Kazimierza Kujdy i trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie, dlaczego tak długo była ona w zbiorze "Z".
Można zatem sądzić, że na przełomie 2017 i 2018 r. w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego ktoś postanowił jeszcze chronić informację o agenturalnej przeszłości Kazimierza Kujdy. Kto i z jakich powodów? Raczej trudno sądzić, że szef ABW Piotr Pogonowski na te pytania odpowie. Tym bardziej, że w przeszłości obecny szef Agencji - tak jak i Kazimierz Kujda - pracował na rzecz Srebrnej. Ba, tak jak i Kujda, Pogonowski pochodzi z Siedlec.