
– Wobec agresywnej promocji homoseksualizmu, rozwiązłości seksualnej i nieczystości wśród dzieci i młodzieży, istnieje pilna potrzeba zwiększenia ochrony prawnej najmłodszych przed demoralizacją i przemocą seksualną – głosił przed Sejmem członek zarządu fundacji PRO – Prawo do Życia Mariusz Dzierżawski.
Fundacja PRO – Prawo do Życia rozwiązania problemu pedofilii upatruje gdzie indziej – w edukacji seksualnej. Dlatego zamiesza rozszerzyć istniejący już artykuł 200b. Kodeksu karnego, który przewiduje do dwóch lat więzienia za propagowanie lub pochwalanie zachowania o charakterze pedofilskim. Aktywiści pro-life idą dalej. O wiele dalej.
Również do dwóch lat więzienia miałoby grozić osobom, które "publicznie propagują lub pochwalają podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego". Co się za tym kryje? Czy karze podlegać będzie już coś w stylu dawnych "Trudnych pytań" w magazynie "Bravo", gdzie nastolatkom udzielano porad sercowo-erotycznych? Wysłałem pytania do Mariusza Dzierżawskiego, jak zdaniem pomysłodawców należy interpretować proponowany przepis. Odpowiedzi na razie nie otrzymałem.
Szanowni Państwo,
wiele się dzisiaj mówi o pedofilii. Coraz częściej słychać zarzuty i oskarżenia o molestowania, które ochoczo nagłaśniają media. Tymczasem prowadzona na masową skalę przemoc seksualna wobec dzieci rozwija się po cichu i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków.
Czy słyszeliście Państwo już o tym zjawisku? To tak zwana "edukacja" seksualna, która obejmuje kolejne szkoły i przedszkola w naszym kraju. Jej oficjalnym celem jest przygotowanie dzieci do "dorosłości". W praktyce oswaja dzieci z patologiami seksualnymi, aby stały się łatwymi ofiarami pedofilów. Większość rodziców i nauczycieli jest nieświadoma tego zagrożenia.
– Ta dobra zmiana nie jest taka całkiem dobra – grzmiał na Jasnej Górze dyrektor Radia Maryja, a słuchało go wielu najwyższych rangą polityków PiS z premierem Mateuszem Morawieckim na czele. O. Rydzyk wprost mówił o promowaniu i pochwalaniu złych wzorców.
W telewizji publicznej za pieniądze Polaków i katolików puszcza się filmy, które źle przedstawiają rodzinę. Wzorce złe – rozwód za rozwodem, partner za partnerem. Geje i wszyscy inni, LGBT. Coś obrzydliwego.
Karze do trzech lat więzienia podlegaliby także ci, którzy występku związanego z "propagowaniem i pochwalaniem podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego" dopuszczają się, "działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej". Przy czym w tym wypadku chodzi już nie tylko o samo "obcowanie", ale też o "inną czynność seksualną".
Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak – Sejm ma teraz trzy miesiące na poddane projektu pod głosowanie. I dla posłów partii rządzącej jest to taki sam problem, jaki Mariusz Dzierżawski, Bogdan Chazan (członek rady fundacji), Kaja Godek (była działaczka PRO) i inne osoby działające z błogosławieństwem redemptorysty z Torunia urządziły PiS-owi już nie raz.
Ostatecznie ustawa zakazująca aborcji w Sejmie przepadła, Mariusz Dzierżawski zarzucił zaś politykom PiS "moralne tchórzostwo". Nie od dziś bowiem członek zarządu PRO - prawo do życia wie, że w PiS-ie może liczyć tylko na niektórych. Prawdziwym politycznym oparciem są zaś dla niego narodowcy.
To oni byli poważnym wsparciem dla władz fundacji przy zbiórce podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji. Sam Mariusz Dzierżawski zaś w 2014 r. był kandydatem związanego z Ruchem Narodowym komitetu Warszawa dla Rodziny na prezydenta stolicy. Zdobył jedynie 1,5 proc. głosów.
To nie jest poparcie, jakie na prezesie PiS mogłoby zrobić wrażenie, a jednak Jarosław Kaczyński wie, że złożonego projektu obywatelskiego wraz z ćwierć milionem podpisów zupełnie zignorować nie może. Przecież sam tuż przed wyborami europejskimi zakrzyknął w Katowicach: "Wara od naszych dzieci!". Wcześniej na konwencji w Rzeszowie postraszył "seksualizacją dzieci". Trudno będzie teraz liderowi partii rządzącej schować głowę w piasek, gdy w Sejmie znalazł się projekt "rozwiązujący" problem tego, czym straszył.