Zaledwie dzień po pogrzebie Kornela Morawieckiego Lech Wałęsa na konwencji wyborczej Koalicji Obywatelskiej postanowił rzucić cień na zmarłego. "Zdrajca, taka jest prawda. Wybaczamy mu to" – mówił Lech Wałęsa o przywódcy Solidarności Walczącej. Zdaniem byłego szefa Solidarności założenie SW było właśnie zdradą.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Przemówienie Lecha Wałęsy w hali Global Expo w Warszawie wywołało niemało konsternacji. Były prezydent przybył na konwencję, aby wesprzeć Koalicję Obywatelską w walce o głosy wyborców. Tymczasem skupił się na wytykaniu błędów PO i pouczaniu, że liderzy Platformy powinni go słuchać, a nie słuchają.
"Chcieli nas rozbić"
Najwięcej kontrowersji wywołały słowa Lecha Wałęsy dotyczące zmarłego w ubiegły poniedziałek Kornela Morawieckiego. – Oberwę za to, ale muszę powiedzieć – zaczął Wałęsa.
– Wybaczyłem szefowi "Solidarności Walczącej", bo po chrześcijańsku należy to zrobić. A co oni z niego robią? Bohatera! A on – w środku stanu wojennego, atakują nas ze wszystkich stron, a on kozak zakłada "Solidarność Walczącą". Co to było? Zdrada, proszę panów. Zdrajca! Taka jest prawda. Wybaczamy mu to – mówił Lech Wałęsa.
Pierwszy przywódca "Solidarności" tłumaczył, że wcześniej o tym nie wspominał, ponieważ wiedział, że - jak to określił - Kornel Morawiecki "sobie nie nakozaczy, on nie za dużo potrafi i nic nie zrobi". – Więc olaliśmy to – mówił Wałęsa zaledwie dzień po pogrzebie Kornela Morawieckiego.
– Ale dzisiaj oni za bohaterów się mają. A oni chcieli nas rozbić. To przecież my zwyciężyliśmy, ta duża Solidarność. Kompromisami, tak jest, bo inaczej nie dałoby się zwyciężyć – tłumaczył były prezydent.
Słowa te wywołały oburzenie, szczególnie wśród tych, którzy są przekonani, że Lech Wałęsa w czasach PRL był współpracownikiem SB. Zarzuty te nie są nowe, Wałęsa zaś od lat przekonuje, że nie ma nic takiego na sumieniu. "Niebywały skandal", "Dno", "podłość" – takich ocen słów Wałęsy na Twitterze jest wiele. Internauci podkreślają, iż padły one dzień po pogrzebie Kornela Morawieckiego.
Samuel Pereira, szef portalu TVP.Info zamieścił nagranie z konwencji KO już po wystąpieniu Wałęsy. "Na wypadek gdyby ktoś później twierdził, że Grzegorz Schetyna nie oklaskiwał tego wystąpienia" – napisał.
"Nieludzkie, głupie i haniebne"
Ale nie tylko po tzw. prawej stronie Twittera słowa Wałęsy wywołały oburzenie.
"Nazwanie Kornela Morawieckiego, w dzień po Jego pogrzebie, zdrajcą, jest oburzające i niedopuszczalne. Nieludzkie, głupie i haniebne" – napisał Marek Migalski, kandydat KO na senatora.
Podobnie zareagował Bogusław Sonik, poseł PO, działacz antykomunistycznej opozycji w czasach PRL.
"Nazwanie Kornela Morawieckiego zdrajcą, to zwykłe draństwo. To czyn haniebny" – napisał Sonik.
Dawny konflikt
Konflikt między Lechem Wałęsą a Kornelem Morawieckim nie jest niczym nowym. "Agenci rządzą Polską" – obwieścił w 1992 r. biuletyn "Solidarności Walczącej" kierowany przez Kornela Morawieckiego, publikując część danych z tzw. listy Macierewicza. Nazwisko urzędującej głowy państwa wyłuszczoną czcionką trafiło wówczas na pierwszą stronę.
Twórca i przewodniczący "Solidarności Walczącej" nigdy nie ukrywał, że jego zdaniem kompromis zawarty z komunistami przy Okrągłym Stole nie był dobrą drogą. Jaka była inna? – “Solidarność Walcząca” była przede wszystkim grupą protestu, a sam protest to za mało, żeby zmieniać rzeczywistość – mówiła w rozmowie z naTemat Danuta Kuroń w 30. rocznicę podpisania porozumień przy Okrągłym Stole.