
Karol Modzelewski zmarł 28 kwietnia tego roku. Miał 81 lat. Zabrzmi to patetycznie, ale o lepsze słowa trudno, bo taka jest prawda: był jednym z tych, którym zawdzięczamy Polskę niepodległą.
O tym, że w Sejmie nie pozwolono na powieszenie nekrologów Karola Modzelewskiego, powiadomił wówczas publicysta tygodnika "Przegląd" Robert Walenciak, autor książki "Modzelewski – Werblan. Polska Ludowa". Jego informacjom zaprzeczał wtedy dyrektor Centrum Informacji Sejmu Andrzej Grzegrzółka.
Walenciak w rozmowie z naTemat mówi, że informacje w sprawie nekrologów miał z pierwszej ręki, od żony Karola Modzelewskiego. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek fejku.
Jestem przekonany, że gdyby w tym czasie umarł ktoś ważny dla prawicy, reakcja urzędników w Sejmie i Senacie byłaby zupełnie inna. Pół godziny od depeszy PAP na temat śmierci marszałek Senatu dzwoniłby do wdowy, aby ustalić szczegóły pogrzebu. Parę miesięcy wcześniej odszedł Jan Olszewski i atmosfera była diametralnie różna od tej, jaka była po śmierci Karola Modzelewskiego. Gdy zmarł Modzelewski, ci sami ludzie udawali, że nic się nie zdarzyło.
Teraz, gdy zmarł Kornel Morawiecki, cały parlament stanął na baczność. Następnego dnia po śmierci twórcy "Solidarności Walczącej" na parterze Sejmu wyłożono księgę kondolencyjną. Później w budynku wystawiono trumnę z ciałem zmarłego, przy której postawiono wojskową wartę.
Uroczystość prywatna
– Czy Karol Modzelewski nie zasłużył na pogrzeb o charakterze państwowym? – dopytuję Roberta Walenciaka. – Oczywiście, że zasłużył – nie ma wątpliwości publicysta.
Z całym szacunkiem dla Kornela Morawieckiego i jego dokonań – uważam, że porównywanie Morawieckiego z Modzelewskim to jest porównywanie porucznika z marszałkiem czy generałem.
Na szczęście parę dni po pogrzebie wdowa po Karolu Modzelewskim została zaproszona na uroczystość do Senatu. Usłyszała przeprosiny. – To była ładna uroczystość, ale to już była musztarda po obiedzie. Niesmak pozostał. Mam zresztą wrażenie, że gdyby nie ta awantura o klepsydrę, to w ogóle by jej nie zaprosili – mówi Robert Walenciak.
PiS, jak każda partia, prowadzi swoją politykę historyczną. Karol Modzelewski w tej ich polityce się nie mieścił. On był niewygodny nie tylko dla prawicy, także dla tzw. Polski liberalnej, bo mówił jej prawdę w oczy. Ostrzegał wielokrotnie i z każdym rokiem coraz mocniej, że polityka, jaka była prowadzona przez lata, źle się skończy. On wprost wieszczył nadejście PiS-u.