W roku 2020 wyszło wiele świetnych seriali Netflixa
W roku 2020 wyszło wiele świetnych seriali Netflixa Fot. Netflix
Reklama.
  • Netflix jak co roku wypuścił wiele świetnych produkcji, które zapamiętamy na długo. Jak i sam rok 2020
  • Większość pozycji na liście to kontynuacje seriali, ale jest też dużo nowych miniseriali, które udało się nakręcić przed pandemią
  • Najlepszy serial Netflixa 2020 roku to oczywiście "Gambit królowej", ale jego zostawmy sobie na koniec. Kolejność tytułów jest poza tym przypadkowa

    Dark (3. sezon)

  • logo
    Fot. Netflix
    Na żaden inny serial nie czekałem w tym roku tak, jak właśnie na "Dark". Niemieccy twórcy Jantje Friese i Baran bo Odar nie zawiedli mnie i myślę, że nie byłem jedyny. Finał jeszcze bardziej komplikuje i tak skomplikowaną historię, w której głównym punktem zapalnym są podróże w czasie. Dochodzą bowiem światy równolegle. I wiecie co? To wciąż się trzyma kupy, choć mózg paruje od natłoku informacji. Widać, że ta epicka opowieść była pieczołowicie rozpisana na trzy sezony. I nic tu nie jest przypadkowe lub dokręcone na siłę, a ostatni, trwający prawie półtorej godziny epizod jest świetnym zwieńczeniem monumentalnej trylogii.

    BoJack Horseman (finał 6. sezonu)

    logo
    Fot. Netflix
    To koniec pewnej epoki. Jeden z najlepszych seriali Netflixa był animacją. Dla wielu widzów był to z pewnością szok poznawczy, że jak to tak: bajka, a ma tak przepastną głębię psychologiczną? Taki jest właśnie BoJack - przebrzmiała, uzależniona od wszystkiego gwiazda telewizji, która próbuje jakoś się nie zabić. To prawdziwy antybohater, nie jak te inne serialowe podrabiańce - jest tak toksyczny, że aż budzi (przynajmniej we mnie) odrazę. Na szczęście obok niego jest jeszcze garstka wspaniałych postaci. Serial jest depresyjny, ale i refleksyjny, a rozbity na dwie części finał, może i nie jest satysfakcjonujący, ale pasuje do wydźwięku tej niesamowitej opowieści.

    Sex Education (2. sezon)

    logo
    Fot. Netflix
    Ten niepozorny serial w perfekcyjny sposób łączy lekkość, brytyjski humor i sporo życiowych, a właściwie łóżkowych mądrości. Jego tytuł nie jest przypadkowy. Żadna inna produkcja nie podejmuje tematów seksualnych, związkowych i obalania stereotypów w tak śmiały, ale szalenie potrzebny i nieszkodliwy sposób. Owszem, nagromadzenie problemów w jednej wiosce przyprawia o zawrót głowy, ale taki był zamysł twórców. Takie tematy nigdy się nie kończą, czego dowodem jest właśnie drugi sezon, w którym poruszono tak powszechny, a tak mało dyskutowany problem molestowania w komunikacji miejskiej. To wciąż jednak serial fabularny, a nie lekcja biologii, więc rozwijane są w nim wątki przyjaźni, miłości i odkrywania siebie przez głównych bohaterów.

    Kierunek: Noc

    logo
    Fot. Netflix
    Na liście mogło zabraknąć polskie... tzn. belgijskiego serialu Netflixa. Oficjalnie to produkcja państwa ze stolicą w Brukseli, ale pracowało przy nim mnóstwo osób znad Wisły. Jest adaptacją króciutkiego fragmentu powieści Jacka Dukaja, a jego producentem wykonawczym został Tomek Bagiński. Grają w nim też polscy aktorzy, m.in. Ksawery Szlenkier. 6-odcinkowy pierwszy sezon ma sporo wad, ale nie można mu odmówić jednego - wyzwala hektolitry adrenaliny. Trzyma w napięciu od początku do końca, jak nocny spacer przez las.

    Król tygrysów

    logo
    Fot. Netflix
    Jeżeli miałbym wskazać idealny przykład na to, że "życie pisze najlepsze scenariusze", to z pewnością jest nim "Król tygrysów". Czego tutaj nie ma! Sam tytułowy bohater jest postacią tak złożoną, że najzdolniejsi pisarze rozkładają ręce. Joe Exotic to gej poligamista, niespełniony polityk, śpiewak country, vloger, miłośnik broni, fryzur na "czeskiego piłkarza" i pieniędzy, dla których poświęci wszystko. Nawet zwierzęta ze swojego prywatnego zoo. Obecnie siedzi za kratkami. Odbywa karę 22 lat więzienia za zlecenie zabójstwa. Jak do tego doszło? Tego dowiecie się z tego dokumentu Netflixa, który ogląda się jak telenowelę wymieszaną z thrillerem.

    Ozark (3. sezon)

    logo
    Fot. Netflix
    "Ozark" jest serialem, który moim zdaniem zasługuje na więcej atencji. Sam go "odkryłem" dopiero po pierwszym sezonie. W kolejnych tempo nie zwalnia, a wręcz przyspiesza. W trzecim historia przestaje się kręcić tylko wokół "kreatywnego" księgowego (rewelacyjna kreacja Jasona Batemana), a całość rozbija się na szereg ciasno związanych wątków - z mocnym naciskiem na emancypację. Pojawia się też nowy bohater Ben, brat Wendy, kapitalnie zagrany przez Toma Pelphrey'a. Finałowa seria zaplanowana jest na 2021 rok, więc kto jeszcze nie miał okazji, to obowiązkowo musi nadrobić zaległości. Obok "Better Call Saul", to godny następca "Breaking Bada".

    The Circle

    logo
    Fot. Screen z Netflixa / "The Circle"
    Rok 2020 był niezwykły pod wieloma względami, również pod kątem renesansu takich programów. Pozwalały się odmóżdżyć w czasie przymusowej kwarantanny, ale nie tylko. "The Circle" tylko pozornie przypomina wariację na temat "Big Brothera", w której uczestnicy nie mają ze sobą styczności. Oprócz aspektu czystko rozrywkowego, jest w też w nim sporo... socjologii i ujawniania mechanizmów, które stoją za naszymi działaniami w mediach społecznościowych.

    The Crown (4. sezon)

    logo
    Fot. Netflix
    Czwarty sezon sztandarowego serialu Netflixa przyniósł przede wszystkim rewolucję w obsadzie, która jeszcze bardziej wyśrubowała poziom produkcji. Dołączyła do niej Emma Corrin i Gillian Anderson, które zagrały odpowiednio księżną Dianę i Margaret Thatcher. Fani brytyjskiej rodziny królewskiej byli więc wniebowzięci, a sama fabuła zyskała na mocnych zwrotach akcji. "Od ekranu jeszcze trudniej się oderwać, niż poprzednio, a emocjonalny ciężar momentami poraża" – pisała zachwycona nowym sezonem Ola Gersz.

    Unorthodox

    logo
    Fot. Netflix
    19-letnia główna bohaterka ucieka od swojego męża, by ułożyć sobie życie z dala od chasydzkiej społeczności. "Netflix dawno nie stworzył serialu, który potrzebował jedynie 4 odcinków, aby być w pełni kompletną historią. "Unorthodox" nie wykorzystuje tanich hollywoodzkich trików, nie ma w nim też mowy o cliffhangerze" – pisała w swojej recenzji Zuza Tomaszewicz. Miniserial jest poruszający i bulwersujący, gdyż oparty na prawdziwych wydarzeniach spisanych piórem Deborah Feldman.

    Gambit królowej

    logo
    Fot. Netflix
    Królowa jest tylko jedna i jest nią Beth Harmon - genialna szachistka grana przez Anyę Taylor-Joy. O tej produkcji Netflixa słyszał każdy serialomaniak i wszelkie ochy i achy nie są przesadzone. Sam miałem opory, bo ani szachy, ani stylistyka lat 60., ani wszechobecny hype mnie nie pociągały, ale wpadłem już po pierwszym odcinku. Pozycja obowiązkowa nie tylko ze względu na rolę Marcina Dorocińskiego, ale i wciągającą, wielowątkową, świetnie zrealizowaną historię. Najlepszy serial roku 2020 - nie tylko w bazie Netflixa.

    Polecamy też inne zestawienia naTemat:

  • 15 najlepszych seriali z 2020 roku
  • 10 najlepszych filmów z 2020 roku
  • 10 najlepszych seriali Netflixa z 2019 r.
  • 7 najlepszych seriali HBO z 2019 r.