Kultowy Solpol – dla jednych hit, dla innych kicz.
Kultowy Solpol – dla jednych hit, dla innych kicz. Fot. AG
Reklama.

"Oprócz błękitnego nieba"

Były lata 90. Miałam 5, może 6 lat. Przez wrocławski rynek szłam z mamą w neonowej za dużej kurtce, seledynowym berecie i adidasach, o których marzyłam od dawna – kiedy się tupnęło nogą, świeciły podeszwy. Strasznie się bałam, żeby nie rozładowała się bateria, więc tupałam rzadko. Mama miała buty na koturnie, o których zawsze marzyłam, że będę nosić, jak będę duża.
Szłyśmy przez wrocławską Starówkę, a obok nas stał on – otoczony feerią barw, o strzelistych kształtach i, jak mi się wtedy wydawało, najbardziej wystrzałowy budynek tego miasta – kultowy dom towarowy Solpol. Wtedy chodziło się tam na zakupy, a wnętrze wydawało się czymś tak futurystycznym, że trudno było sobie wyobrazić, że kiedyś może nadejść coś bardziej nowoczesnego.
Jeszcze niewyremontowane wrocławskie kamieniczki, które teraz są chlubą miasta, blakły przy neonowym budynku. Oprócz niego w mieście było jeszcze kilka takich, które jak małe dziecko kompletnie mnie fascynowały – m.in. kamienica przy Wybrzeżu Wyspiańskiego, która jest dziełem tego samego architekta.
Solpol został wybudowany w 1993 r. przez Wojciecha Jarząbka wraz z zespołem. Przedziwny budynek znajduje się na wrocławskim Starym Mieście. Charakteryzuje go dość nieregularna forma, dobrze znana choroba ubiegłych lat, czyli "pasteloza" oraz dość nietypowa elewacja.
Choć osobom spoza Wrocławia może wydawać się obcy, to większość polskich miast może się pochwalić takimi "perełkami". Lata 90., które przyniosły – dość szalony w swoim stylu – powiew świeżości, wzbogaciły ulice polskich miast o takie właśnie, no cóż, dość niekonwencjonalne budowle.

Niedyskretny urok lat 90.

Jakie były lata 90.? Przede wszystkim odważne, kiczowate i z eksplozją kolorów. Trochę takie zachłyśnięcie się Zachodem, ale jeszcze nie do końca wiadomo, z czym się to je. Chciałoby się powiedzieć, że dobrym podsumowaniem jest tu "auto z alufelgami i portfel cały wypchany dolarami", ale w świetle ostatnich wydarzeń politycznych, jest to co najmniej niesmaczne.
Nadszedł nowy wiek. Ubrania z epoki spoczęły na dnie szafy, a miasto zabrało się za, o zgrozo, "czyszczenie" ulic z architektury ubiegłych lat. Zamiast docenić, to co jest, postanowiono, że łatwiej bezrefleksyjnie zburzyć i postawić coś nowego. Coś, co za 10 lat może się tak samo zestarzeć.
I taki właśnie los ma spotkać kultowy Solpol.

Solpol do zburzenia

Bitwa o dom towarowy zaczęła się prawie dwie dekady temu. Wraz z powstaniem wielkich galerii handlowych – które swoją drogą skutecznie wysysają życie z centrum miasta – Solpol zaczął tracić na znaczeniu handlowym. A szalony styl ubiegłej dekady został wyparty przez kolejną epokę (która jak się potem okaże, będzie jeszcze większym kiczem od poprzedniej – to przecież okres wczesnej Dody w białych kozakach do pół uda).
W międzyczasie na Solpol został wydany wyrok: budynek jest kiczowaty i nie pasuje charakterem do starówki. To akurat prawda, ale nie sposób nie zauważyć, że w latach 90. nie pasował do niej tak samo, jak teraz. Właściciel jednak zdecydował o wyburzeniu nieużywanej powierzchni. Na czyim zdaniu się opierano? Na pewno nie ekspertów, bowiem ci podnieśli larum. Głos zabrali czołowi wrocławscy architekci, komentując pomysł wyburzenia domu towarowego jako "zbrodnię", a budynek określili mianem "wybitnej myśli architektonicznej".
– Wyburzenie Solpolu byłoby dużą stratą dla pejzażu architektonicznego Wrocławia. Jesteśmy zdziwieni wydaniem przez urząd zgody na jego rozbiórkę przed zakończeniem postępowań sądowych dotyczących jego wpisu do rejestru zabytków. Z rozbiórką należy poczekać na zakończenie tej sprawy – mówił Marek Karabon z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia w rozmowie z GW.
Bitwa o Solpol trwała kilka lat i zmotywowała obrońców domu towarowego do działań mających za zadanie wpisania go na listę zabytków Wrocława. Z tym nie zgodziła się wojewódzka konserwator zabytków, tłumacząc że "w świetle obowiązujących zapisów nie ma on wartości artystycznej, naukowej i historycznej".
TUWM wniosło skargę na tą decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Po wyroku podtrzymującym werdykt organizacja wniosła skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Petycję do prezydenta miasta wystosowali też sami wrocławianie. Ale nie zostali wysłuchani.
30 lipca 2021 r. magistrat wydał zgodę na rozbiórkę. Wrocławianie w ramach protestu zebrali się na "Solpol Party" w strojach z epoki. Wystosowana też kolejną petycję, którą prezydent Jacek Sutryk zignorował.

Łatwiej zburzyć niż odnowić

I nie chodzi już tylko o Solpol ani o Wrocław. Bo miasto może w tym przypadku posłużyć jako idealna miniatura działań, które w Polsce mają miejsce na większą skalę. Ignorancji i nieposzanowania dziedzictwa.
Wrocław to miasto różnorodności. Miało już kilku "właścicieli" – było niemieckie, czeskie i polskie. Jedyną pewną tutaj jest zmiana. Zachowane poniemieckie napisy na ścianach budynków kontrastują z polskimi szyldami. Wrocław ma ogromne szczęście, że dostał mu się w prezencie taki skarb, jakim jest wielokulturowe dziedzictwo.
Ale zdaje się, że władze tego nie dostrzegają. Solpol to bowiem nie jedyny budynek, którego los jest niepewny. Jak to możliwe, że w mieście, które kilka lat temu określało się "Europejską Stolicą Kultury", tej kultury w ogóle się nie szanuje?

W domach z betonu nie ma wolnej miłości

Jest wiele miejsc na mapie, które miasto powinno traktować jak skarb, tymczasem są one bez najmniejszego szacunku rozdeptywane przez deweloperów. Przykładem tego może być Stadion Olimpijski. Miasto właśnie sprzedało działkę deweloperowi, a na terenie basenu staną "mikroapartamentowce". A jeszcze kilka dekad temu słychać tu było plusk bawiących się w wodzie dzieci, a miejsce służyło mieszkańcom jako letnie kąpielisko.
Podobny los spotkał zabytkową Wozownię przy ul. Orlej czy XIX-wieczną (!) Cukrownię. Nie wspominając już o Pałacu Hatzfeldów, gdzie do niedawna mieściła się galeria sztuki. Teraz ma być hotel. Na wyrok czeka też Port Rzeczny czy Młyn Sułkowice.
logo
Młyn Sułkowice. Fot. Anna Łowińska
Patrząc na zachodnią modę, aż prosi się, żeby powstały tu stylowe lofty czy powierzchnie biurowe. Zamiast tego powstaną tu zapewne kolejne blokowiska 15-metrowych kawalerek. Tych jest jak grzybów po deszczu. Aż prosi się o powtórkę z roku 1997 i kolejną powódź, kiedy to okaże się, że ta betonoza, nie jest w stanie pochłonąć kolejnych wód Odry.

Liczy się tylko zysk?

Niestety wygląda na to, że zysk jest ważniejszy od tożsamości miasta, które zdaje się robić kulturowy krok w tył. W najlepszym przypadku pieniądze idą tam, gdzie "wieś tańczy i śpiewa". Czyli na wrocławski Rynek, Fontannę czyy Stadion Miejski. Ale to właśnie niejednolity charakter miasta jest jego autem.
logo
Port rzeczny mógłby być prawdziwą perełką miasta. Jaki los go czeka? Fot. Anna Łowińska
logo
Port rzeczny we Wrocławiu. Fot. Anna Łowińska
Tymczasem władze po kawałku zabierają miasto samym wrocławianom. Budynki komunalne trafiają w prywatne ręce w imię chwilowych korzyści. Krótkowzroczne decyzje włodarzy za chwile sprawią, że obudzimy się zalani szarą betonozą w mieście, które poza swoim centrum, nie ma żadnej tożsamości.
Zostaniemy tylko ze szklanymi bezosobowymi budynkami, które za 10 lat i tak postanowimy usunąć, bo przecież przedawnią się jak Solpol. Gnamy tak za nowoczesnością, że nawet nie doceniamy, tego, co już mamy.
logo
Zabytkowe budowle niszczeją na oczach wrocławian, a miasto woli wyburzyć niż remontować. Fot. Anna Łowińska
Czy można winić Solpol za to, że był i pozostaje ucieleśnieniem epoki? Zdjęcia z tych czasów schowa się do szuflady, budynku nie można. Ale moim zdaniem wręcz się nie powinno. To jak żywo zapis miasta z lat 90, które istniało i wtedy. Czy 20 lat to wystarczająco, aby wydać wyrok na budynek?

Zostawcie mi lata 90.

Buty na koturnie pozostały w sferze moich dziecięcych marzeń. Teraz to dla mnie uosobienie kiczu. A ja, nie będąc już najmłodszą z najmłodszych i czując się trochę staro, przyglądam się jak "najnitysy" przeżywają drugą młodość. Patrzę na pokolenie Z, które wygląda, jakby żywcem ich ktoś wyciągnął z lat 90. i wiem, że styl powrócił. Dla mnie uosobienie kiczu, dla nich szczyt mody.
Moda mija i powraca. Z upływem czasu inaczej patrzy się na to, co było i nabiera się potrzebnego dystansu. Takiego dystansu zabrakło władzom miasta. Bo ci zdają się nie słuchać głosów wrocławian ani autorytetów, jakimi zdają się być miejscy architekci, i pędzą tylko w sobie znanym kierunku. A to chyba bilet w jedną stronę.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut