Już wcześniej grywał w telewizyjnych produkcjach, ale nigdy w tytułowej roli. O mały włos, a nie wcieliłby się w rolę socjopatycznego detektywa spod adresu Baker Street 221b. W końcu branża filmowa rządzi się brutalnymi prawami – aktor musi być względnie atrakcyjny, aby dało się na nim zarobić, a jego akurat postrzegano jako zbyt brzydkiego do telewizji. "Obiecano nam seksownego Sherlocka" – psioczyli producenci. Gdyby nie talent i przychylność osób trzecich, Benedict Cumberbatch nie byłby w tym miejscu, w którym jest teraz.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Benedict Cumberbatch to artysta przez duże "a". Brytyjczyk w tym roku ma szansę zdobyć Oscara w kategorii "najlepszego aktora" za rolę kowboja w filmie "Psie pazury".
Swoją sławę zawdzięcza głównie roli Sherlocka Holmesa. Co ciekawe, producenci serialu nie byli przekonani w kwestii jego wyglądu. Twierdzili, że był za brzydki.
Gwiazdor nie samą pracą żyje. Mało kto wie, że Cumberbatch ma trójkę dzieci i chce przyjąć do swojego domu uchodźców z Ukrainy.
Aktorstwo we krwi
Ponad dekadę temu z ekranu swych telewizorów znało go nieliczne grono odbiorców. Aktor jak aktor – pojawiał się to tu, to tam, bawiąc widzów mniejszymi, czasem większymi rolami. Wystarczyła jedna kreacja, by jego nazwisko, które dotąd wyświetlane było przeważnie w napisach końcowych, poszybowało po pierwszą nominację do Oscara i po latach powtórzyło ten sam sukces jak za pstryknięciem palców.
Zasiadając w antycznym fotelu ze skrzypcami w jednej dłoni i smyczkiem w drugiej Benedict Cumberbatch zahipnotyzował widownię, ale bynajmniej nie grą na instrumencie. Jako Sherlock Holmes odsłonił przed światem swój prawdziwy talent, który w młodości starano mu się wybić z głowy. Pochodzenie jednak zobowiązywało i niczym syreni śpiew przyciągało go w stronę aktorstwa. W końcu wiedział, z czym się je je.
Matka, Wanda Ventham, uczyła się w akademii teatralnej, mając za rówieśniczą towarzyszkę samą Judi Dench. Ojciec natomiast, Timothy Carlton, nie znikał z anteny telewizorów od końca lat 60. ubiegłego wieku. Rodzice doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że bycie aktorem nie każdemu jest pisane, że talent nie zawsze jest gwarantem sukcesu, a zanim szczęśliwcom uda się w ogóle wyrobić renomę w branży, najpierw muszą oni przejść przez prawdziwą szkołę przetrwania i nauczyć się obcowania z porażkami, bo to nimi usłane są ścieżki do kariery.
Chcąc uchronić syna przed niepotrzebnymi rozczarowaniami państwo Cumberbatchowie zaplanowali dla niego inną przyszłość, nieco stabilniejszą i zdecydowanie mniej kapryśną. Zamiast wałęsać się po teatralnym West Endzie, miał spacerować po londyńskim Standzie w todze z wyciągniętym na wierzchu białym żabotem i równie białą peruką na głowie. Benedict sam zresztą myślał o zostaniu w przyszłości adwokatem, głównie dlatego, że podobała mu się wizja występowania przed ławą przysięgłych i dowodzenia przed sądem czyjejś niewinności.
Aby syn miał lepszy start, rodzice wysłali go do elitarnej Harrow, której absolwentami byli m.in. lord Byron i Winston Churchill. To tam Benedict stawiał swoje pierwsze kroki na scenie i zaznajamiał się z twórczością Szekspira, choć - jak wspomina dawny nauczyciel dramatu Martin Tyrell – chłopak zrezygnował w ostatniej chwili z szansy zagrania Hamleta w szkolnym przedstawieniu, by lepiej przyszykować się do zdawania matury (tzw. A Levels)
Tyrell pamięta do dziś, jak jego uczeń przygotowywał się do grania księcia Danii, jak jedną ze scen potrafił ćwiczyć godzinami. Od tamtego momentu wiedział, że przeznaczeniem Cumberbatcha jest teatr i bądź co bądź podtrzymanie rodzinnej tradycji. Nie przypuszczał za to, że młody Benedict będzie mieć jeszcze kiedykolwiek okazję chwycić w dłoń atrapę czaszki i odezwać się do niej słowami: "Ach, biedny Yorick! Znałem go, Horacy".
Po skończeniu Harrow przyszły aktor pokusił się o roczną przerwę od nauki, aby móc poświęcić się bezinteresownej pracy nauczyciela języka angielskiego w tybetańskim klasztorze w Darjeeling. Przyszłość pokazała, że pomaganie bliźnim było dla niego, członka londyńskiej socjety, równie istotne, co marzenie o przywdziewaniu teatralnych masek.
Wolontariat dobiegł końca, więc Cumberbatch wrócił do ojczyzny, gdzie najpierw rozpoczął studia z dramatu na Victoria University of Manchester, a później kierunek aktorstwa klasycznego w cenionej London Academy of Music and Dramatic Art (w skrócie: LAMDA). Wtedy nie mógł wiedzieć o tym, że w 2018 roku władze ostatniej ze szkół wybiorą go na swojego dyrektora.
Cumberbatch od początku działał na dwa fronty, występując zarówno w produkcjach scenicznych, jak i telewizyjnych. W obydwu dziedzinach cieszył się uznaniem krytyków, którzy w recenzjach rozpływali się nad jego wrażliwością oraz rzadko spotykaną cechą, niepozwalającą mu na chodzenie utartymi schematami. Jeśli krzyczał na scenie, robił to w sposób, w który nikt przedtem nie ośmielił się podnieść głosu. Dużo ryzykował, co koniec końców zwróciło mu się w liczbie proponowanych ról.
Barwna filmografia
Lata 2004-2005 były przełomem w jego karierze. Zaliczył wówczas transfer do Duke of York's Theatre na West Endzie, czyli londyńskiego Broadwayu, a także obsadzono go w roli Stephena Hawkinga w serialu telewizyjnym "Hawking", za który został potem nominowany do nagrody BAFTA w kategorii "najlepszego aktora".
Po pięciu latach od zdobycia rozgłosu na rodzimych wyspach życie Cumberbatcha wywróciło się do góry nogami. Aktor zadomowił się w kamienicy przy ulicy 221B Baker Street, zdobywając jako Sherlock Holmes światową sławę. Jak się okazuje, producenci nie byli z początku pocieszeni faktem, że to właśnie on zagra nadętego detektywa wyjętego żywcem z opowiadań Arthura Conan Doyle'a.
Współtwórca serialu i odtwórca Mycrofta Holmesa, czyli Mark Gatiss, zdradził w wywiadzie z "The Sunday People", że producenci nie byli zachwyceni wyglądem Cumberbatcha. – Kiedy przedstawiliśmy Bena w dniu przesłuchań, wszyscy z BBC zgodzili się z tym, że koniecznie musi u nas wystąpić. A potem powiedzieli: "Ale obiecano nam seksownego Sherlocka". (...) Benedict do dziś nie uważa siebie za atrakcyjnego – stwierdził.
Fani "Sherlocka" mieli na szczęście inne zdanie na ten temat, o czym świadczyły chociażby wpisy na Tumblrze, w których Benedicta nazywano "ciekawie brzydkim" lub "przystojnym". Niekonwencjonalna aparycja w jego przypadku odegrała drugorzędną rolę, bowiem wszystkie pozytywne recenzje sprowadzała się do doskonałej chemia pomiędzy głównym aktorem a Martinem Freemanem (serialowym Johnem Watsonem).
Nazwisko artysty momentalnie zagościło na nagłówkach pierwszych stron gazet i portali internetowych. Cumberbatcha zaczęto obsadzać w hollywoodzkich produkcjach i zapraszać na międzynarodowe festiwale filmowe oraz konwenty, gdzie nie gwiazdorzył, a wręcz przeciwnie - dziękował fanom, rozmawiał z nimi i przede wszystkim ich słuchał, co zdaje się nie być takim oczywistym zachowaniem wśród celebrytów.
Benedict wystąpił w trylogii "Hobbita" na podstawie prozy J.R.R Tolkiena, całym ciałem tarzając się po macie, by następnie ekipa od efektów specjalnych mogła zamienić go w ogromnego smoka Smauga. Powierzane mu role traktował z pełnym podziwu poświęceniem, a nie z dozą powściągliwości, byleby tylko odbębnić robotę.
Na przestrzeni lat widzowie mieli okazję zobaczyć Cumberbatcha w roli właściciela niewolników w "Zniewolonym. 12 Years a Slave", nadczłowieka Khana w "Star Treku", Juliana Assange'a z WikiLeaks w "Piątej Władzy", Doktora Strange'a w uniwersum Marvela czy kryptologa Alana Turinga w "Grze tajemnic", który przyniósł mu pierwszą nominację do złotej statuetki Oscara w 2015 roku.
Od tamtej pory aktor nie zwalnia tempa ani na minutę dorabiając sobie od czasu do czasu w teatrze i słuchowiskach. W 2011 roku grał na zmianę Victora Frankensteina i jego potwora w sztuce wyreżyserowanej przez Danny'ego Boyle'a ("Trainspotting") dla Royal National Theatre. W 2015 roku dopiął swego i w końcu mógł nadrobić szkolne zaległości, występując na deskach Barbican Theatre w roli Hamleta.
Psie pazury
W tym roku Benedict Cumberbatch został po raz drugi zauważony przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej za dramat/western "Psie pazury", w którym reżyserka Jane Campion zestawiła temat toksycznej męskości z kulturą Dzikiego Zachodu. Nominowany do Oscara aktor wziął na warsztat postać bezwzględnego farmera Phila Burbanka, wylewającego całą swoją złość na wdowę Rose i jej syna Petera.
"Brytyjczyk najlepszy jest w scenach statycznych i wyciszonych, gdy emocje pulsują na jego twarzy. To sceny, w których Phil jest najbliżej człowieczeństwa, w których zaczynamy zaglądać pod przebranie tyrana i rozumieć jego motywy. W scenach bardziej żywiołowych Cumberbatch jest zawsze o krok od niebezpiecznej szarży, ale na szczęście tego kroku nie stawia, dzięki czemu nie popełnia błędu komicznego Jareda Leto w 'Domu Gucci'" – czytamy w recenzji Oli Gersz dla naTemat.
Cumberbatch przygotowywał się do roli kowboja eksperymentując z aktorstwem metodycznym. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że nie grał Phila, a nim był. Reszta obsady miała ostatniego dnia na planie zdjęciowym świętować moment, w którym aktor przestał dłużej wczuwać się w odgrywaną przez siebie postać. Złośliwość bohatera ponoć bardzo udzielała się artyście.
Wśród ludzi
Pomimo rosnącej sławy Cumberbatch nie uległ presji dzielenia się swoim życiem osobistym za pośrednictwem mediów społecznościowych. Przyjął staromodną taktykę, zgodnie z którą to, co dzieje się w domu, pozostaje w domu. Zresztą sam wyznał w rozmowie z gazetą "People", że byłby beznadziejny jako użytkownik Twittera. – Uważam, że to miejsce jest toksyczne – podkreślił.
Aktor i tak ma sporo rzeczy na głowie. Oprócz pracy, która stawia mu nie lada wyzwania, zajmuje się wychowywaniem trzech synów: Hala Audena, Finna i Christophera Carltona. Warto wspomnieć, że w lutym 2015 roku gwiazdor wziął ślub z awangardową reżyserką teatralną i operową Sophie Hunter, z którą przed powiedzeniem sobie sakremantalnego "tak" przyjaźnił się przez 17 lat.
Poza życiem zawodowym i rodzinnym Cumberbatch chętnie angażuje się w działalność charytatywną i prospołeczną, wspiera osoby ze środowiska LGBTQ+ i organizacje walczące z rasizmem. Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, aktor od początku wojny w Ukrainie aktywnie wspiera naród ukraiński najechany przez rosyjskie wojska Władimira Putina. Na początku marca brytyjski gwiazdor uczestniczył w Santa Barbara International Film Festival, gdzie przez minutę trzymał na scenie flagę Ukrainy w geście solidarności.
Podczas ceremonii odsłonięcia własnej gwiazdy przy Hollywood Boulevard aktor nawoływał ludzi do pomocy potrzebującym. – Skończył się czas wyłącznie myślenia o drugim człowieku, który doświadczył tragedii, i modlenia się o niego. Pora wejść na strony internetowe ambasad Ukrainy i sprawdzić tam, co możemy zrobić dla ludzi, którzy walczą o przetrwanie, kiedy ich miasta są bombardowane. (...) Zachęcam do działania – powiedział Cumberbatch.
Odtwórca słynnego Sherlocka Holmesa na tegorocznej gali BAFTA wyraził w wywiadzie ze Sky News nadzieję, że uda mu się wziąć niebawem udział w programie brytyjskiego rządu "Domy dla Ukrainy", który oferuje uchodźcom z tego kraju tymczasowe miejsce zamieszkania. – Każdy musi zrobić tyle, ile może. Była rekordowa liczba osób, które zgłosiły się na ochotnika, aby zabrać ludzi do swoich domów. Mam nadzieję, że sam będę tego częścią – oznajmił.
Cumberbatch wydaje się być jedną z tych gwiazd, które nie stawiają siebie ponad resztą społeczeństwa. Sława go nie zniszczyła, tylko dała mu możliwość robienia tego, co kocha, i wpływania na świat tak, aby stawał się lepszy.