Przemysław Czarnek chce nauczyć nastolatków strzelania z broni krótkiej i długiej. Przysposobienie obronne ma wejść do szkół już od 1 września. Zapytaliśmy, co o nowej inicjatywie MEiN i MON myślą uczniowie i uczennice. "To nie jest wojsko", "Marnowanie czasu", "Zróbmy prawdziwe kursy z pierwszej pomocy" – powiedzieli dla naTemat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przemysław Czarnek, we współpracy z Ministerstwem Obrony Narodowej, zapowiedział powrót przysposobienia obronnego do szkół
Jak wyjaśnił polityk PiS, chodzi o "strzelanie na strzelnicach i zapoznawanie się z bronią". Celem jest nauczenie młodzieży obrony w sytuacji "realnego zagrożenia"
O propozycji Prawa i Sprawiedliwości porozmawialiśmy z samymi zainteresowanymi. – Marnowanie czasu, który można przeznaczyć na ciekawsze zajęcia np. prawdziwe kursy pierwszej pomocy z ratownikami – skomentował Adrian
Uczniowie zwrócili również uwagę na sytuację w szkołach mundurowych. – Mieliśmy cztery zajęcia z musztry przez dwa lata i obóz, który trwał zaledwie cztery dni – powiedział Dawid
Przemysław Czarnek da młodzieży broń do ręki. "To nie jest wojsko"
Inicjatywa Przemysława Czarnka nie została odebrana jednogłośnie przez młodzież. Część wspiera pomysł Prawa i Sprawiedliwości, a inni uważają go za "kretyński". Wszyscy jednak zwrócili uwagę na problemy, z którymi już zmaga się polska szkoła.
– O ile jestem przeciwnikiem obowiązkowej służby wojskowej, to takie zajęcia nie byłyby złym pomysłem – ocenił Piotrek. Jak dodał, przedmiot nie powinien obciążać "już dość mocno przeładowanego planu lekcji". – Mogłyby być prowadzone raz w tygodniu na przykład w zamian za lekcję WF – zaproponował.
– Jeżeli byłoby to w ramach wyjść na lekcjach edb (edukacja dla bezpieczeństwa - red.) to fajny pomysł, może ktoś odkryje talent strzelecki przy okazji – skomentowała Anita – Moim zdaniem umiejętność podstawowej obsługi broni nie zaszkodzi nikomu – dodał Albert.
Łukasz zaś zwrócił uwagę na możliwość alternatywnego nauczania obronnego. Zaproponował dwutygodniowe obozy wakacyjne, za które przyznawanoby jednorazowe stypendium. – Stypendium 200 zł przy ogólnych kosztach przedsięwzięcia byłoby pewnie ułamkiem kosztów. Myślę, że nikt nie miałby nic przeciwko, a świadomość społeczna na temat broni i wojskowości zwiększyłaby się niesamowicie – powiedział.
– Przysposobienie obronne tylko jako zajęcia nieobowiązkowe, bez ocen. Z wymogami do spełnienia przed wzięciem broni do ręki. Zdecydowanie lepszym pomysłem są zajęcia z samoobrony – powiedziała Hanna.
Pomysł Przemysława Czarnka przysłonił sytuację szkół mundurowych
– Ja bym apelowała o dofinansowania dla szkół mundurowych – zauważyła Patrycja. Dawid, uczeń jednej ze szkół mundurowych, powiedział, jak wygląda sytuacja w jego klasie. – W części szkół powinny zostać przeprowadzone reformy, chociażby przez wzgląd na to, że aktualnie klasa mundurowa u nas ma tyle związanego z mundurem, co naszywka z flagą Polski – stwierdził.
– Mieliśmy cztery zajęcia z musztry przez dwa lata i obóz, który trwał zaledwie cztery dni – wyjaśnił. Według Dawida, umiejętność samoobrony jest na wagę złota. Jak dodał, przysposobienie obronne jest dobrym pomysłem, jeśli będzie prowadzone przez osobę do tego kompetentną.
– Równie ważne jest przyglądanie się szkołom mundurowym, aby ich poziom był jak najwyższy – podsumował.
Im pomysł PiS się nie podoba. "Kretyński"
Anabelle pomysł Przemysława Czarnka uważa za "kretyński". Nastolatka uczęszcza do drugiej klasy liceum i w tygodniu realizuje 44 godzin lekcyjnych. – Siedzę w szkole więcej niż mój tata, który pracuje na pełen etat. Dodatkowo dojazdy, bardzo dużo nauki. Myślę, że bez sensu jest dokładać kolejny przedmiot – powiedziała.
– Jeśli ktoś będzie chciał nauczyć się strzelać, pójdzie na strzelnicę. U mnie w szkole, przez podwójny rocznik i reformy, niektóre lekcje odbywają się na auli albo w szkolnym muzeum. Gdzie ma być strzelnica? W piwnicy? – zapytała.
– Poza tym, nie ma nakładu finansowego, żeby zrobić wiele bardziej potrzebnych rzeczy w szkole. Kolejna idea, która jest nie do realizacji. Szkolne wyjazdy na strzelnicę, które są współfinansowane przez szkołę, dla chętnych, po lekcjach, są dobrym pomysłem. Natomiast wprowadzanie kolejnego przedmiotu, który wymaga wiele sprzętu, jest całkowicie bezzasadne – oceniła.
– Czym innym jest jedna lekcja, aby pokazać, jak chwycić i odbezpieczyć broń w razie czego, a co innego obowiązkowe zajęcia ze sztuk walki i strzelania. To nie jest wojsko – skrytykował Adrian.
– Nie zmuszajmy nikogo do używania broni. Jeśli to miałoby być w formie obowiązkowych zajęć, jak np. matematyka to jest to najgłupszy pomysł, jaki może być. Marnowanie czasu – stwierdził.
Co zamiast nauki strzelania? – Prawdziwe kursy pierwszej pomocy z prawdziwymi ratownikami, którzy ratują życie na co dzień i którzy śledzą najnowsze wytyczne – zaproponował.