Władimir Putin zapewnił, że działania Rosji w żaden sposób nie wpływają na globalny wzrost inflacji oraz cen żywności. Według dyktatora, Problem ten wywołał... Zachód. Wskazał palcem na Stany Zjednoczone i Komisję Europejską.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Władimir Putin zaczął szerzyć propagandę, według której to nie Rosja, a Zachód odpowiadają za wzrost inflacji
Rosyjski dyktator stwierdził, że za wzrost cen żywności odpowiadają władze USA, a za wzrost cen energii Komisja Europejska
Putin kilkukrotnie podkreślił, że zbrodnicza aktywność Rosji w żaden sposób nie przyczynia się do wzrostu inflacji
Putin "wyjaśnił", kto wywołał inflację. Wskazał palcem na dwóch winnych
W rozmowie z reżimową stacją Rossija-1 Władimir Putin powiedział, że to Zachód jest winny wzrostom cen energii. Jak stwierdził, Unia Europejska zignorowała "pilne rośby" przywódcy Rosji.
– Europejczycy między innymi nie wysłuchali naszych pilnych próśb o zachowanie długoterminowych kontraktów na dostawy naszego gazu ziemnego – zarzucił. Dodał także, że doszło do rozwiązania wielu kontraktów gazowych.
Dyktator nie wspomniał jednak, że to Rosja w ramach działań odwetowych zakręciła kurki z gazem Bułgarii, Litwie i Polsce. Pomimo tego zaznaczył, że Kreml nie ma nic wspólnego ze wzrostem cen energii.
– Miało to negatywny wpływ na europejski rynek energii: ceny wzrosły. Rosja nie ma z tym absolutnie nic wspólnego – zadeklarował. Według dyktatora, to miało zaś doprowadzić do wzrostu cen nawozów.
Polityk "wskazał" dwóch winnych globalnej inflacji. Mają to być Stany Zjednoczone i Komisja Europejska. To właśnie Ursula von der Leyen została oskarżona o "krótkowzroczność". Joe Biden zaś miał doprowadzić do wzrostu cen żywności.
Wszystko przez wzgląd na wypuszczenie na rynek miliardów dolarów, celem przeciwdziałania gospodarczym skutkom koronawirusa. – To doprowadziło do niekorzystnej sytuacji na rynku żywności, bo przede wszystkim z tego powodu ceny żywności wzrosły – stwierdził.
Co więcej, dyktator zaczął oficjalnie odgrażać się krajom Zachodu, mówiąc, co się stanie, jeśli Ukraina otrzyma pociski dalekiego zasięgu. – Rosja wyciągnie wnioski i użyje swojej broni rażenia na tych obiektach, które jeszcze nie zostały trafione – powiedział.
Dyktator nie wspomniał jednak, że to właśnie Ukraina jest nazywana "spichlerzem Europy". Jak pisała dla naTemat Katarzyna Zuchowicz, od dostaw żywności z Ukrainy i Rosji uzależnionych jest 50 państw. A co najmniej 30 proc. ich importu pszenicy pochodzi właśnie stąd.
Kreml przekonuje, że może odpowiedzieć na kryzys żywnościowy, ale pod jednym warunkiem. Zachód musi zdjąć wszystkie sankcje nałożone na kraj oraz sprawców brutalnej i nielegalnej inwazji.