Politycy PiS chcieliby przyznać sobie solidne podwyżki. Wszystko w dobie 15-procentowej inflacji. – Gdyby doszukiwać się w tym sensu, czy drugiego dna, to można odnieść wrażenie, że obóz władzy całkiem serio szykuje się na to, że nie będzie obozem władzy a opozycją – powiedział w rozmowie z naTemat prof. Rafał Chwedoruk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dwa tysiące dla prezydenta i niewiele mniej dla ministrów, wiceministrów i posłów – Prawo i Sprawiedliwość chce podnieść sobie pensje
W wyniku społecznego niezadowolenia Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki zapewniali, że będą dążyć do zablokowania podwyżek
O czym świadczy to całe zamieszanie? – To był oczywisty, wakacyjny prezent dla opozycji – ocenił dla naTemat prof. Rafał Chwedoruk
Ekspert o podwyżkach dla polityków: To najgorszy moment
Politolog, prof. Uniwersytetu WarszawskiegoRafał Chwedoruk zauważył, że na tle innych państw Europy polscy politycy zarabiają marnie. – Sami zresztą się do tego przyczynili niską społeczną legitymizacją oraz uprawianiem antypartyjnej demagogii – ocenił.
Jak jednak zauważył, nawet biorąc pod uwagę kwestie niedofinansowania polityków, to wyjście z inicjatywą podwyżek w dobie recesji, inflacji czy ryzyka stagflacji, jest irracjonalnym pomysłem.
– Spadek poziomu życia w pierwszej kolejności dotyka właśnie wyborców Prawa i Sprawiedliwościze względu na strukturę społeczną i ich usytuowanie. Oni po prostu mają mniejsze zasoby – powiedział prof. Chwedoruk.
– Trudno więc wyobrazić sobie bardziej prowokującą decyzję. Było dużo czasu, żeby od 2015 roku szukać konsensusu lub i bez konsensusu tę sprawę wynagrodzeń uregulować – podkreślił.
Skąd wzięły się próby podniesienia pensji posłom? Według politologa możemy mieć do czynienia z próbą skonsolidowania obozu władzy. – Polska polityka w dużym stopniu opiera się na posłach – wyjaśnił.
– To oni w dużym stopniu realnie integrują struktury partyjne w terenie. Taka decyzja może podobać się posłom, senatorom i nieco ich zachęcić w kontekście trudnych dla prawicy czasów – dodał.
Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki nagle blokują podwyżki dla polityków
Prof. Chwedoruk zwrócił uwagę na fakt, że każda partia na bieżąco monitoruje opinię publiczną. – Ta ocena musiała być dla Prawa i Sprawiedliwości na tyle jednoznaczna, że szukano drogi wycofania się z zapowiedzi podwyżek – powiedział.
W tym przypadku prawica sięgnęła po stary, sprawdzony schemat. – Ostatnią deską ratunku był prezes Jarosław Kaczyński. Zawsze, jeśli coś było nie tak, to stosowano schemat w postaci ostatecznej interwencji prezesa – wytłumaczył.
Teraz mamy do czynienia jedynie z powtórką z rozrywki. Trudno byłoby bowiem wybrnąć z tej sytuacji, gdyby nie właśnie wejście do akcji Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego.
Cała sytuacja pokazuje jednak coś więcej niż zamieszanie wewnątrz obozu władzy. – To sygnał, że na prawicy funkcjonuje świadomość, że będzie gorzej, niż jest. I ta świadomość zdaje się dominować – powiedział politolog.
Czy sprawa podwyżek dla posłów zatopi Prawo i Sprawiedliwość? Według eksperta żadna partia nie zatonie z powodu podobnego, jednorazowego incydentu. – Dwa główne podmioty w Polsce są niezatapialne. Nawet te średnie podmioty nie chcą tonąć. Od lat jesteśmy jednym z najstabilniejszych systemów partyjnych w Europie – stwierdził.
Opozycja może jednak wyciągać tę kwestię, by zwracać na siebie uwagę opinii publicznej. – Trudno jest teraz na te zarzuty odpowiedzieć. W tej chwili żadne argumenty za podwyżkami nie zadziałają właśnie przez kontekst i otoczenie – podkreślił.
Podwyżki dla polityków – o co chodzi?
W ostatnich dniach zaprezentowano budżet Kancelarii Sejmu na 2023 rok. Szefowa Kancelarii Agnieszka Kaczmarska poinformowała o nadchodzących podwyżkach dla polityków. Wszystko za sprawą Ministerstwa Finansów.
Resort zaplanował 7,8 proc. podwyżki. Jak wynika z wyliczeń "Faktu", w ten sposób pensja Andrzeja Dudy wzrosłaby o 2 tys. zł brutto, czyli do 27 tys. zł. brutto. Elżbieta Witek i Tomasz Grodzki zaś mogliby liczyć na 1,6 tys. zł brutto.
Wynagrodzenia ministrów poszłyby w górę o 1,4 tys. zł brutto (do 19,1 tys. zł), a wiceministrów o 1,2 tys. zł brutto (19,1 tys. zł). Pensje posłów i senatorów wzrosłyby zaś o tysiąc zł brutto, czyli do 13,8 tys. zł.