Gdy ostatnio kandydowała, poparło ją pół miliona Polaków. Dziś nie wychyla się w mediach, choć eksperci są zgodni – to wciąż niewykorzystany potencjał. Jarosław Kaczyński trzyma asa w rękawie, a jest nim Beata Szydło. – Nie ma już chleba, muszą być igrzyska – zapowiada dr Mirosław Oczkoś.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jarosław Kaczyński wciąż jednak nie znalazł się pod ścianą. W zanadrzu ma bowiem swoje "asy". Jednym z nich jest Beata Szydło
Powinna wrócić na stanowisko premiera, przejąć władzę w partii, a może walczyć o prezydenturę?
Bez względu na funkcję, o którą może się starać, eksperci są zgodni – to wciąż niewykorzystany potencjał
Do władzy wyniósł ich Kaczyński. W grze została tylko Szydło
Po siedmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości kariery rozwinął cały szereg polityków, o których można powiedzieć, że w zasadzie zostali wyciągnięci z kapelusza.
Beata Szydło, niegdyś skarbniczka partii, poprowadziła kampanię Andrzeja Dudyi sama zapewniła sobie tekę premierki. Zarówno prezydenta, jak i ją od razu spisywano na straty. Ostatecznie pokonali Bronisława Komorowskiego, by chwilę później przejąć władzę w kraju.
– Podwójne zwycięstwo w wyborach wywołało olbrzymi entuzjazm. Był względny spokój, nie trzeba było martwić się o poparcie i większość w Sejmie – przypomina mi dr Sergiusz Trzeciak ekspert ds. wizerunku politycznego i prezes Polskiego Instytutu Liderów.
Po Szydło przyszedł Mateusz Morawiecki, o którym wiadomo było tyle, że jest bankierem i synem Kornela Morawieckiego. Cała trójca skumulowała swój kapitał wokół Jarosława Kaczyńskiego. To on wyciągnął ich do władzy i to on pozostawił ich na pastwę losu.
Dla Szydło miała być emerytura w Brukseli. Zamiast tego umocniła pozycję w PiS
Jej odejście w 2017 roku zszokowało opinię publiczną. – Niektórzy wciąż uważają, że prezes Jarosław Kaczyński przesadził, odwołując ją w taki dość nieelegancki sposób – mówi mi ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego dr Mirosław Oczkoś.
Bez względu na emocje wokół jej dymisji, klamka zapadła. Polityczce zapewniono rekompensatę w postaci szansy na "emeryturę" w Parlamencie Europejskim. Wraz z nią na luksusowe wakacje od bieżącej polityki wysłano jej ministrów – Elżbietę Rafalską, Joachima Brudzińskiego czy Beatę Kempę.
To jednak właśnie wtedy Szydło pokazała swoją prawdziwą siłę. W wyborach poparło ją 525 811 mieszkańców województw małopolskiego i świętokrzyskiego. Był to najwyższy wynik w kraju.
Dla porównania – w 2007 rokuDonalda Tuska w okręgu warszawskim poparło 534 241 mieszkańców. – Beacie Szydło nie udało się nagrzeszyć w Parlamencie Europejskim. Nie słyszałem, żeby od tego czasu została gwiazdą jakiegoś skandalu – zauważa dr Oczkoś.
Od tego czasu polityczka schowała się w cieniu. W mediach pojawia się epizodycznie. Przeważnie, gdy "broni interesu Polski w walce z Unią". – To wciąż jest potencjał do wykorzystania. Pytanie brzmi, do czego ma służyć? – pyta ekspert.
Jak dodaje, "dla twardego elektoratu PiS Beata Szydło cały czas jest 'naszą Beatą'". Podobną opinię przedstawił dr Trzeciak, który zauważył, że chodzi nie tylko o wyborców. – Ona ma przede wszystkim bardzo mocną pozycję w strukturach – podkreśla.
– Beata Szydło kojarzy się z najlepszym okresem dla PiS. To sentyment nie tylko dla elektoratu, ale także dla struktur. Z jednej strony polityk się zużywa, a z drugiej ona akurat miała czas na nabranie sił i odbudowę pozycji – wyjaśnia.
"Beata Szydło nie odchodziła w niesławie", "Ma czystą kartę"
Chciałoby się sparafrazować i stwierdzić, że "odeszła niepokonana". – Beata Szydło nie odchodziła w niesławie. Oficjalnie doszło po prostu do wymiany – ocenia dr Mirosław Oczkoś. W praktyce jednak wyrok Kaczyńskiego nieco ją pokiereszował.
Obecnie zaś polityczka może stanąć w szranki z Mateuszem Morawieckim, którego trudno uznać za przeciwnika wagi ciężkiej. Według prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafała Chwedoruka premiera może uratować jedynie wyborcze zwycięstwo. Tymczasem nie wiadomo, czy polityk w ogóle dotrwa do najbliższych wyborów.
– Wyłącznie utrzymanie władzy przez PiS mogłoby uratować pozycję Mateusza Morawieckiego. Za dużo w niego zainwestowano – skomentował.
Dr Trzeciak zauważa zaś, że w kontekście ostatnich afer i kryzysów "Beata Szydło wciąż ma czystą kartę". – Nie obciążają jej Polski Ład ani negocjacje z Brukselą w kwestii Krajowego Planu Odbudowy. To powrót do przeszłości, ale dobrej przeszłości dla PiS – komentuje.
Program500 plusokazał się politycznym złotem, który ugruntował poparcie partii. Po pierwszych tąpnięciach sondaży "swoje 500 plus" próbował stworzyć Morawiecki, ogłaszając Polski Ład. Jego propozycja skończyła się jednak dymisjami i... kolejnym kryzysem.
Szydło ma także poparcie w obecnym rządzie. Uwagę na to zwraca prof. Antoni Dudek. – Nie mogą pogodzić się z jej wymianą na Morawieckiego. Liczą, że uda się jeszcze tę sytuację odwrócić – wyjaśnił. – Stąd też obecność w rządzie wicepremiera Henryka Kowalczyka, uważanego za jednego z jej najbliższych współpracowników – dodał.
Beata Szydło asem w rękawie Jarosława Kaczyńskiego
Co można zrobić z tak dużym potencjałem? Na usta od razu ciśnie się pytanie o ewentualny powrót na urząd premiera. Dr Oczkoś zauważa jednak, że ta decyzja nie należy do niej.
– Nawet hipotetycznie zakładając, że zostałaby wyciągnięta z cylindra i gdyby wróciła na stanowisko premiera, to musiałby to przełknąć Jarosław Kaczyński – zaznacza.
Szydło nie ma dużo czasu. Według prof. Dudka już na wiosnę prezes może przedstawić opinii publicznej nowego kandydata na ten urząd. – Jarosław Kaczyński wylewnie podziękuje Morawieckiemu za wykonaną pracę. Następnie poprosi go o "prowadzenie spraw Polski" do wyborów i pokaże jego następcę – prognozuje.
O sprawie ostrożnie mówi również dr Trzeciak. – Trudny do uzasadnienia byłby jej powrót do roli premiera – zauważa, po czym dodaje: – Ale moglibyśmy mieć tandem Błaszczak-Szydło. On świeży premier a ona wicepremier z bagażem dobrych doświadczeń.
Mogłoby się zdawać, że Szydło pozostała jedyną alternatywą. Czymś w rodzaju ostatniej deski ratunkowej. Dr Oczkoś zauważa jednak, że możliwości jest bardzo wiele. Funkcja premiera nie jest ostatnią, którą można zaoferować polityczce.
"W tej chwili nie ma już chleba, muszą być igrzyska"
– W tej chwili nie ma już chleba, muszą być igrzyska – kwituje. Szydło nie weźmie jednak udziału w igrzyskach sama. – Wbrew pozorom naturalnym kandydatem na schedę po Morawieckim jest Mariusz Błaszczak. On przygotowuje się do tej roli. Szydło mogłaby na przykład wrócić jako szefowa kampanii wyborczej PiS – podkreśla.
Co więcej, dr Trzeciak wskazuje na ryzyko demobilizacji elektoratu. – Nie można dopuścić do sytuacji, w której twardy elektorat byłby zdemobilizowany. Na nich może nie zadziałać Mateusz Morawiecki – ostrzega.
Według dr. Oczkosia zaś, wyborcy PiS nie byliby zdziwieni powrotem Szydło. – Elektorat powiedziałby: no właśnie, to za Beaty były świetne notowania, wszystko było super, a przyszedł ten bankier i wszystko popsuł – przytacza.
– W polityce bardzo ważne jest, żeby mieć na siebie pomysł. Ona może skorzystać z tej fali wznoszącej – podsumowuje dr Trzeciak. Wiadomo jedno – o losach Szydło decydować będzie nie wynik walk z Morawieckim, a to, czy uda jej się skorzystać ze wspomnianej już fali.