– Cóż ja biedny miś mogę powiedzieć? – powiedział Marcin Horała na antenie Radia Zet. Beata Lubecka zwróciła jednak uwagę, że "miś" wcale nie jest taki biedny. Polityk Prawa i Sprawiedliwości otwarcie opowiedział o swoich zarobkach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Marcin Horała jest posłem, pełnomocnikiem rządu ds. CPK oraz sekretarzem stanu w resorcie funduszy i polityki regionalnej
Lubecka zaczęła wypytywać go o zarobki. – Ja nie pracuję w CPK. Nie pamiętam dokładnie, to około 10 tysięcy – powiedział na antenie Radia Zet
Politykowi już nie tak łatwo przyszło bronić się w związku z wyliczeniami o zarobkach zarządu i pracowników CPK
Marcin Horała: Cóż ja, biedny miś mogę powiedzieć?
Horała został zapytany o nieoficjalne doniesienia, według których Beata Szydło miała odmówić propozycji ponownego objęcia stanowiska premierki. – Jestem w trudnej sytuacji, bo cóż ja, biedny miś mogę powiedzieć? – powiedział.
– No nie taki biedny, pensja jest całkiem przyzwoita, więc nie taki biedny – ironizowała Beata Lubecka – Dziękuję, nie narzekam, chociaż podkreślę jeszcze raz, jest taka sama jak wszystkich innych sekretarzy stanu – odparł.
– Ja nie pracuję w CPK. Nie pamiętam dokładnie, to około 10 tysięcy. Występują pewne różnice wynikające ze stażu pracy w administracji państwowej. Jestem też posłem niezawodowym, więc nie otrzymuje uposażenia, a dietę – wyjaśniał.
Jak podkreślił, funkcja pełnomocnika rządu nie wiąże się z żadnym dodatkowym wynagrodzeniem.
Marcin Horała zapytany o zarobki w CPK. Średnie wynagrodzenie to 13 tysięcy złotych brutto
To nie był jednak koniec pytań o sposób wydawania publicznych pieniędzy. Chwilę później padły pytania o wydatki na funkcjonowanie nieistniejącego Centralnego Portu Komunikacyjnego.
– CPK zatrudniła 490 osób – zaczęła prowadząca – Myślę, że teraz już więcej – odpowiedział Horała – No i średnie wynagrodzenie pracowników to około 13 tysięcy złotych brutto. A zarządu około 2 miliony... – kontynuowała Lubecka.
– To wynagrodzenia wszystkich członków zarządu razy rok. Tak to nawet koszty funkcjonowania pani redaktor w Radiu Zet... Nie wiem, ile pani zarabia, ale myślę, że 100 tysięcy, jak nie 200 tysięcy – kontrował. Dziennikarka zauważyła, że jej płaci prywatna firma, a CPK utrzymują podatnicy.
Kontrowersje wokół CPK
Jak pisaliśmy w naTemat, Centralny Port Komunikacyjny, który ma być wizytówką partii Jarosława Kaczyńskiego, dla wielu Polaków jest koszmarem, który zmusza ich do opuszczenia swoich domów.
"Mieszkańcy wielu gmin sprzeciwiają się inwestycjom, które zakładają wyburzenie ogromnej liczby budynków. Trasy szybkich kolei przebiegają przez domy, gospodarstwa, przedsiębiorstwa, a nawet cmentarze" – relacjonowała Diana Wawrzusiszyn.
Sprawa CPK nieustannie wywołuje głośne protesty w Baranowie. Podczas jednego ze spotkań przedstawiciele spółki zostali nawet obrzuceni gnojem i jajkami.
Inwestycja obejmie 41 kilometrów kwadratowych, na których znajduje się około 3,8 tysięcy działek. Aż 520 z nich stanowią budynki mieszkalne. Wysiedlenia mają trwać do 2023 roku i mają objąć mieszkańców 9 wsi.