Zróbcie sobie tę przyjemność i włączcie "Peryferal". Lepszego cyberpunkowego serialu teraz nie znajdziecie. Adaptacja powieści Williama Gibsona, autora "Neuromancera", w subtelny sposób kreuje świat przyszłości i wiarygodnie wplata do fabuły elementy science fiction, przez co zaczynamy wierzyć, że za dekadę nasza rzeczywistość naprawdę będzie wyglądać tak jak na ekranie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Peryferal" to cyberpunkowy / dystopijny serial platformy Amazon Prime Video, który powstał na kanwie powieści Williama Gibsona (autora słynnej książki "Neuromancer").
Flynne i jej brat Burton testują nowy, tajemniczy symulator. Okazuje się, że gra zabiera ich do dalekiej przyszłości i sprowadza na nich niebezpieczeństwo.
W serialu wystąpili m.in. Chloë Grace Moretz ("Kick-Ass" i "Carrie") i Jack Reynor ("Midsommar. W biały dzień").
Tytuł pokazuje przyszłość, która może nadejść. Jest w niej dużo realizmu.
Twórcami produkcji są filmowcy pracujący nad "Westworld" - Lisa Joy i Jonathan Nolan.
"Peryferal" przegonił "Pierścienie Władzy" wynikiem oglądalności.
O czym jest serial "Peryferal"? [RECENZJA]
Flynne Fisher pochodzi z niewielkiego amerykańskiego miasteczka dotkniętego kryzysem, gdzie niewielu obywateli stać na leki. Aby zdobyć jedną przeciwbólową tabletkę, mieszkańcy zwracają się o pomoc do lokalnych dilerów, którym płacą horrendalną kwotę za usługi. W barach przesiadują zgorzkniali weterani wojenni, a za dnia ulice są niemalże opustoszałe – obraz nędzy i rozpaczy.
Chcąc pomóc swojej schorowanej matce Flynne i jej brat Burton, który jest zagorzałym graczem, za grube pieniądze testują nowy symulator. Zakładają na głowę tajemniczy sprzęt wydrukowany w drukarni 3D, w której pracuje dziewczyna, i po kilku sekundach przenoszą się do zupełnie innej, dystopijnej rzeczywistości. Do Londynu, nad którym górują olbrzymie (dwa razy wyższy od Sharda) klasycystyczne rzeźby z białego marmuru.
Zadanie – wykraść ważną informację od złej frakcji. Niby nic nadzwyczajnego, ot quest jak w każdej innej grze. Okazuje się jednak, że Flynne zostaje wplątana w sieć intryg zasnutych przez ludzi z przyszłości. Dzięki urządzeniu peryferyjnemu czuje ból, jeśli w "symulacji" zostanie ranna. Sytuacja, w jakiej znalazła się dziewczyna, jest na tyle zła, że musi ukrywać się przed opłaconymi zabójcami z dark neta. Nie ma żadnej drogi odwrotu.
"Peryferal" to coś dla fanów "Blade Runnera"
Nikogo, kto oglądał "Peryferal" ("The Peripheral"), nie powinien dziwić fakt, że serial na podstawie powieści ojca cyberpunka Williama Gibsona z 2014 roku wygryzł "Władcę Pierścieni: Pierścienie Władzy". Fanfik oparty na prozie J.R.R. Tolkiena po kilku tygodniach spędzonych na samym szczycie rankingu top produkcji Amazon Prime Video został zepchnięty przez niepozorny tytuł, który – w porównaniu z konkurencją – prawie w ogóle nie był reklamowany. A szkoda.
"Peryferal" jest serialem z niezwykle świeżym podejściem do tematyki cyberpunkowej i dystopijnej. Na pierwszy rzut oka ma w sobie coś z "Westworld" (widać to zwłaszcza w sekwencjach rozgrywających się w alternatywnej rzeczywistości; poza tym za reżyserię odpowiadają Lisa Joy i Jonathan Nolan), a nawet gry "The Last of Us", jeśli chodzi o przedstawienie zmęczonego wojnami i kapitalizmem amerykańskiego społeczeństwa w 2032 roku. Brakuje tam tylko smętnego śpiewu Johnny'ego Casha do kompletu.
Mimo że otoczka produkcji wydaje się nie mieć w sobie ani krzty oryginalności, to fenomen adaptacji Gibsona tkwi w jej subtelności. Świat za 10 lat nie różni się znacząco od tego, który znamy dziś. Owszem odkurzacze automatyczne zamieniły się w roboty, gry komputerowe przejęła technologia na wzór VR, a oferty dużych korporacji, zamiast oferować produkty wszystkim obywatelom, stały się bardziej ekskluzywne i zarezerwowane dla bogaczy.
Na małym ekranie nie widzimy fantazyjnych pomysłów w stylu filmów z lat 80., których twórcy wyobrażali sobie 2020 rok jako erę latających deskorolek czy nawet samochodów. Oglądając "Peryferal" mamy wrażenie, że granica między fikcją a rzeczywistością jest bardzo cienka i zaciera się. "Tak faktycznie może wyglądać świat za dekadę" – myślimy.
Do tego dochodzi scenariusz, który mieści w sobie pełno niewiadomych, klimat wszechogarniającego spisku, motyw podróży w czasie i łopatologicznie wyjaśniane terminy z zakresu fizyki oraz matematyki. Nie brakuje też prostych, dość hollywoodzkich wstawek, w których bohaterowie używają górnolotnych słów lub puentują wykonane zadanie słowami: "Bez ryzyka nie ma zabawy". Na szczęście nic z tego nie jest przerysowane.
Serial science fiction, na jaki czekaliśmy
"Peryferal" trzyma poziom pierwszych sezonów "Westworld", jego akcja jest wartka (twórcy nie przynudzają tak jak w "Opowieściach z Pętli"), znajdziemy tam też nutkę "Blade Runnera". Tego tytułu nie powinni odpuszczać sobie miłośnicy literatury cyberpunkowej, książek dystopijnych w stylu Aldousa Huxleya czy George'a Orwella", ale i filmów "Raport mniejszości" lub "A.I. Sztuczna inteligencja".
Pod względem aktorstwa serial również trzyma poziom. Można rzec, że wraz z premierą "Peryferal" do gry wróciła Chloë Grace Moretz ("Kick-Ass", "Carrie" i "Zostań, jeśli kochasz"), która od dawna nie wystąpiła w dobrej produkcji. Amerykanka nadaje odgrywanej przez siebie Flynne osobisty charakter – nie dramatyzuje, kwestie padające z jej ust brzmią przekonująco, podobnie jak gra ciałem. Wszystko się zgadza.
Na uwagę zasługuje także jej serialowy brat, w którego wcielił się Jack Reynor ("Midsommar. W biały dzień" i "Młodzi przebojowi"). Burton i Flynne łączy mocna więź – piękna, ale zarazem irytująca. Kłócą się, droczą ze sobą, robią wszystko to, co inni starsi bracia i ich młodsze siostry. Reynor i Moretz są w tym autentyczni.
Widz przywiązuje się do postaci, odnajduje w nich siebie, nie chce, by umierały. Poprzez kreację realistycznych bohaterów twórcy zdołali wytworzyć więź między publicznością a Flynne i jej paczką. O "Pierścieniach Władzy" nie można powiedzieć tego samego. To tylko jeden z powodów, dla których "Peryferal" wspiął się na pierwsze miejsce najchętniej oglądanych tytułów Amazona.
Problemem nowego serialu z pewnością jest nawarstwianie się wątków i pytań bez odpowiedzi. Dotychczas uzyskaliśmy rozwiązanie na zaledwie 1/3 zagadek. W przyszłości wielowątkowość może odbić się twórcom czkawką. Wystarczy spojrzeć na "Grę o tron". Koniec końców hit HBO nie był w stanie wypić piwa, które sam sobie nawarzył.
Twórcy "Peryferal" powinni mieć na uwadze, że labirynt wielowątkowości rzadko kiedy da się przejść bez pójścia na skróty. Pójście na skróty = pominięcie rozpoczętych wątków, odesłanie ich w zapomnienie.
"Peryferal" to solidny kąsek, który wybija się na tle innych seriali Amazona. Wybija się również na tle seriali cyberpunkowych z ostatnich lat. Jeśli twórcy tego nie zepsują, czeka nas seria pełna wrażeń, niepokoju, smutku i miłości zdominowana przez samonapędzającą się pogoń za technologią. Cyberpunk bez cyberpunka. Adaptacja godna Williama Gibsona. Czego chcieć więcej?
To oczywiście dystopijna przyszłość. Ale bez względu na to, jak daleko zanurzymy się w dystopijnej przyszłości Londynu 2100 roku, zawsze wracamy do ciepła i domu, jaki stanowią razem Flynne i Burton.