To będzie fascynujące 11 miesięcy. Fascynujące w przerażającym sensie, jak obserwowanie katastrofy żywiołowej lub potężnego wypadku komunikacyjnego. Wybory parlamentarne za mniej niż rok, ale już teraz możemy oglądać PiS-owskie igrzyska odklejenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Inflacja za październik 2022 wyniosła 17,9 proc. Ceny w sklepach rosną z tygodnia na tydzień, Polacy muszą coraz bardziej zaciskać pasa. Narodowy Bank Polski nie ma dobrych wieści – nie wiadomo czy święta będą białe, ale z pewnością będą drogie.
Według GUS żywnościowa inflacja już osiągnęła 22 proc., a w grudniu szykuje się kolejny skok. Do tego dochodzą koszty użytkowania mieszkania – prawie 29 proc. w górę w porównaniu do zeszłego roku.
Tymczasem politycy PiS niczym porucznik Frank Drebin z "Nagiej broni" machają rękami, by zasłonić sztuczne ognie wybuchające za ich plecami i krzyczą, żeby się rozejść. Nie ma na co patrzeć!
"Ceny w sklepach spadają" – radośnie przekonuje poseł Prawa i SprawiedliwościMieczysław Baszko. I to nie są słowa zarejestrowane przypadkiem, podstępnie, czy z ukrycia, ale jego oficjalna wypowiedź dla mediów w sytuacji, gdy Polacy – w tym jego elektorat – coraz bardziej zgrzytają zębami patrząc na rachunki.
Nie mają chleba? Niech jedzą pietruszkę – można sparafrazować wypowiedź przypisywaną Marii Antoninie, bo to właśnie cena pietruszki zainspirowała przedstawiciela obozu władzy do rozgłaszania równie śmiałej, co nieprawdziwej tezy o spadku cen. I to nie jest jedyny przykład odklejenia PiS.
– Seniorzy, z którymi rozmawiam, nie skarżą się i przyznają otwarcie, że mają o wiele lepiej niż wcześniej – mówi były marszałek izby wyższej lekceważąc alarmujące wyniki ankiety "Faktu" wśród starszych Polaków. Karczewski – słusznie – wskazuje, że sonda jest niereprezentatywna. To, o czym zapomina to to, że być może jeszcze bardziej oddalone od obrazu sytuacji są jego rozmowy z wybranymi emerytami.
Jako lekarz mógłby się przejść po aptekach i popytać farmaceutki, jak seniorzy wykupują teraz recepty. A często wygląda to tak, że z długiej listy przepisanych medykamentów wybierają tylko jeden lub dwa najważniejsze leki, bo na resztę ich nie stać.
Jednak żeby zdać sobie z tego sprawę, trzeba wymiksować się z balu na Titanicu i na nowo przykleić do realiów. O tym, że polskie pacjentki i pacjenci cierpią niewyobrażalny ból, bo w kraju brakuje morfiny, gdy minister zdrowia Adam Niedzielski robi sobie w USA konferencję za kilkaset tysięcy złotych, sponsorowaną przez ministra edukacji Przemysława Czarnka, nie warto nawet wspominać. Kto bogatemu zabroni?
A poza tym, drodzy państwo, uspokaja rząd ustami Niedzielskiego, psychiatria dziecięca wcale nie jest w zapaści. Po prostu nie ma lekarzy, miejsc w szpitalach i leczenia – można dopowiedzieć – ale poza tym wszystko gra.
Zresztą, czemu odwoływać się do podwładnych, skoro ton odklejeniu władzy nadaje szef wszystkich szefów, Jarosław Kaczyński.
– Inflacja jest dziś szerokim problemem, ale zarobki Polaków realnie rosną – przekonuje podczas objazdu kraju. W tym przekonywaniu jest tak skuteczny, że na spotkania z nim wpuszczani są tylko wcześniej wyselekcjonowani klakierzy, którzy dla dobra partii zamkną oczy, by nie widzieć inflacji pustoszącej portfele Polaków.
Niesamowita jest ta arogancja połączona z zaklinaniem rzeczywistości, a przecież wszystko przed nami. Jeszcze nie ma mrozów, jeszcze nie spadł śnieg. To wtedy drastyczne podwyżki cen energii w pełni pokażą swoje niszczące efekty.
Doszliśmy – a raczej zostaliśmy dowiezieni, niczym pasażerowie porwanego autobusu – do miejsca, gdy słowa "to wszystko rąbnie" są bliskie urzeczywistnienia jak nigdy wcześniej. Szykujcie coraz droższy popcorn.