19 grudnia 3-letni chłopiec znalazł pod domem pakunek. Przyniósł go do swojej mamy, a ta postanowiła sprawdzić, co jest w środku. Przykre zakończenie tej historii zna już cała Polska. Wiadomo, w jaki stanie obecnie jest 31-letnia Urszula, która razem z dziećmi cudem przeżyła wybuch w Siecieborzycach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Jest przytomna i świadoma – tak stan zdrowia 31-letniej Urszuli w rozmowie z Polską Agencją Prasową podsumowała Sylwia Majcher-Nowak. Jak dodała "lekarze oceniają jej stan jako zadowalający".
Przypomnijmy, że 19 grudnia Urszula trafiła do szpitala z odłamkami bomby w oczach. Kobieta przed wybuchem w Siecieborzycach przeszła operację okulistyczną. W wyniku zamachu nie było wiadome, czy jeszcze odzyska wzrok.
– Nie potwierdził się ten najczarniejszy scenariusz – oświadczyła rzeczniczka szpitala. To oznacza, że 31-latka odzyskała wzrok. To jednak nie koniec. – Czeka ją jeszcze wiele badań dotyczących wzroku – poinformowała.
Na matkę czekają również kolejne zabiegi ortopedyczne i chirurgiczne. Tuż po dotarciu do szpitala zarówno ona, jak i jej dzieci od razu trafili na blok operacyjny. 7-letnia córka Urszuli poza kawałkami ładunku w ciele doznała także otwartego złamania ręki.
3-letki chłopiec zaś otrzymał najmniejsze obrażenia. To jednak on zauważył paczkę i przyniósł ją do domu. Tragedii udało się uniknąć, bowiem to kobieta przejęła przesyłkę, by samodzielnie sprawdzić, co kryje się w środku.
Jak pisaliśmy w naTemat,, stan chłopca po operacji znacznie się pogorszył. Odnotowano u niego poważne problemy z oddychaniem. Cała trójka została zaś wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.
Z informacji przekazanych Polskiej Agencji Prasowej przez Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze wynika, że 3-latek i 7-latka także są w dobrym stanie. Zamachowiec nie osiągnął swojego celu najprawdopodobniej przez wzgląd na prowizoryczne wykonanie ładunku.
Substancja wybuchowa była na tyle silne, że wybiła okna i wyrwała z futryny drzwi domu jednorodzinnego. Ekspert ds. terroryzmu Andrzej Mroczek w rozmowie z Polską Agencją Prasową wyjaśnił, że najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z bombą dedykowaną, a nie "straszakiem".
– Wiele wskazuje na to, że sprawca kierował się tym, by wyrządzić jak największą krzywdę i zabić – ocenił. Obecnie policja prowadzi pilne poszukiwania sprawcy zamachu, pracując pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Żaganiu. Śledztwo jest prowadzone pod kątem usiłowania zabójstwa wielu osób.
Na ten moment w związku ze sprawą nie doszło do zatrzymań. Prokuratura zapewnia, że w ciągu miesiąca może dojść do pewnego przełomu.