Problemy polskiego Hogwartu. Sprawa ścieków blokuje inwestycje.
Problemy polskiego Hogwartu. Sprawa ścieków blokuje inwestycje. Fot. naTemat ; Tomasz Jastrzębowski / Reporter / East News

– Nie może być tak, że każdy bogaty inwestor śmieje się w twarz bezradnym urzędnikom – alarmuje naTemat Hanna Gill-Piątek. "Polski Hogwart" może stanowić zagrożenie dla pobliskiej wody. Ujawniamy problemy i kolejne kontrowersje wokół zamku w Stobnicy.

REKLAMA
  • Od 2018 roku budowa zamku w Stobnicy wywołuje kontrowersje. Teraz przedsięwzięcie jest na etapie organizacji systemu odprowadzania ścieków
  • Spółka D.J.T chce puścić ścieki do pobliskiego zbiornika wodnego. To grozi zanieczyszczeniem stawu, a w najczarniejszym scenariuszu nawet jego zarośnięciem
  • Wody Polskie patrzą na sprawę sceptycznie. – Kwestie ekonomiczne nie są argumentem, który pozwala na obniżenie standardów – mówi nam Małgorzata Siepa
  • Równolegle zawiązanie kontaktu ze spółką D.J.T graniczy z cudem
  • Polski Hogwart zanieczyści środowisko? Nowe problemy zamku w Stobnicy

    Po serii batalii sądowych spółka D.J.T może dokończyć budowę zamku w Stobnicy. I gdy sprawa kompletnie już ucichła, Hanna Gill-Piątek ujawniła naTemat niepokojące ustalenia w sprawie inwestycji.

    – Sprawa samowoli zamku w Stobnicy ogniskuje jak w soczewce słabość państwa. Nie może być tak, że każdy bogaty inwestor śmieje się w twarz bezradnym urzędnikom, wykorzystuje luki w prawie i zagraża środowisku – mówi.

    Cała konstrukcja teraz prezentuje się tak.

    A na czym polega zagrożenie? Na ryzyku zalania stawu ściekami. Co więcej, mówimy o terenie leżącym na granicy obszaru Natura 2000 i Puszczy Noteckiej.

    Zewnętrzna instalacja sanitarna jest na etapie projektowania. Otrzymaliśmy rysunek techniczny, który pokazuje, że D.J.T planuje wyprowadzać ścieki rurą o średnicy 200 mm. Wody Polskie nie wydają jednak pozwolenia wodnoprawnego na zrzut nieczystości do stawu.

    Co się ściekami z zamku w Stobnicy?

    Szefowa koła Polski 2050 bada sprawę od października 2022 roku. W grudniu przekazała mi obszerną listę interwencji i interpelacji kierowanych do Ministra Infrastruktury, Prezesa Rady Ministrów, Ministra Klimatu i Ochrony Środowiska oraz Starostwa Powiatowego w Obornikach.

    Pytanie jest proste: w jaki sposób z tego obiektu odprowadzane są ścieki? I jak będą one odprowadzane po pełnym sfinalizowaniu budowy zamku w Stobnicy?

    Sprawa trafia na biurko Mateusza Morawieckiego. – Interweniowałam u premiera, bo ścieki ze Stobnicy mogą zatruć jeziora. Albo będziemy mieli realne narzędzia, żeby zapobiegać takim patologiom, albo czeka nas oswajanie się z kolejnymi nadużyciami – zawiadamia naTemat Gill-Piątek.

    Sekretarz stanu w resorcie infrastruktury Marek Gróbarczyk wyjaśnił, że na miejscu stawiły się Wody Polskie. Z informacji wynika, że kanalizacja jeszcze nie została wykonana. Na miejscu znajdują się zaś przenośne toalety typu "Toi Toi".

    Tak jednak ma prezentować się system odprowadzania ścieków do stawu po sfinalizowaniu inwestycji.

    logo
    logo

    – Co następne? Wesołe miasteczko w Puszczy Białowieskiej? Galeria handlowa na Kasprowym? – pyta Gill-Piątek, po czym dodaje: – Żyjemy w Europie i potrzebujemy silnego państwa, które chroni ład przestrzenny i przyrodę. Inaczej będziemy zawsze skazani na prawo silniejszego.

    Ekspert i Wody Polskie o ściekach w zamku w Stobnicy

    Specjalistka Zespołu Komunikacji i Edukacji Wodnej poznańskiego oddziału instytucji Małgorzata Siepa nie kryje wątpliwości ws. planów spuszczenia ścieków. Jak stwierdza, plany D.J.T. "zapewne zmienią" jakość zbiornika, pomimo tego, że przewidziano przepuszczenie nieczystości przez niewybudowaną jeszcze oczyszczalnię.

    – Decydujące jest, czy wprowadzona ilość i rodzaj ścieków zmieni w istotny sposób jakość zbiornika? Zapewne zmieni, należy jednak rozważyć, czy zmiana jest dopuszczalna lub akceptowalna – wyjaśnia.

    Siepa podkreśla, że każdy zrzut ścieków do środowiska potencjalnie może spowodować dla niego zagrożenie, jednak nie każdy je powoduje. – Jest to uzależnione z jednej strony od cech ścieków tj. ich rodzaju (zawartych w nich substancji i ich stężenia), ilości oraz sposobu oczyszczania. Z drugiej strony bardzo ważny jest rodzaj odbiornika tj. wody płynące lub stojące oraz ziemia – wylicza.

    To stawia autorów przedsięwzięcia w kropce. Mają zgodę na dokończenie budowy, jednak na ten moment nie mają jak zutylizować ścieków. Jeszcze w 2019 roku skierowano wniosek o zgodę na zrzut ścieków do wody. Siepa wskazała jednak, że ze względu na braki formalne został on odesłany do poprawek. Kolejny dokument wciąż nie spłynął do Wód Polskich.

    Jakie więc są alternatywy? – Prawdopodobnie jest możliwe określenie warunków zrzutu ścieków lub określenie sposobu ich wywożenia w sposób, który będzie akceptowalny z punktu widzenia środowiska. Może się to jednak okazać trudne ze względów ekonomicznych – zauważa.

    Ekspert ostrzega przed zarośnięciem, wypłyceniem, a nawet zniknięciem zbiornika

    – Kwestie ekonomiczne nie są jednak argumentem, który pozwala na obniżenie standardów środowiskowych – podsumowuje.

    O sprawę pytamy także dr Jarosława Suchożebrskiego. Przedstawiciel Katedry Geografii Fizycznej Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytety Warszawskiego wyjaśnił, czy istnieje możliwość oczyszczenia takiego ścieku.

    – Jest to możliwe, ale jest to bardzo drogie. Sprawne systemy usuwają ponad 90 proc. zanieczyszczeń – powiedział. Z czym więc wiąże się ryzyko zanieczyszczenia wody takim ściekiem?

    – To przede wszystkim grozi eutrofizacją, czyli przeżyźnieniem środowiska. Jeśli w wodzie jest za dużo substancji biogennych, czyli odżywczych - azotu czy fosforu, bo tych pierwiastków jest przeważnie sporo w ściekach bytowych, to szybko rozwija się roślinność – dodał.

    – To na pierwszy rzut oka może wydawać się korzystne, ale w efekcie to powoduje szybkie zarastanie, wypłycenie, a ostatecznie zniknięcie danego zbiornika – wyjaśnił.

    logo
    Polski Hogwart zagrożeniem dla środowiska? Problemy zamku w Stobnicy. Fot. Tomasz Jastrzebowski / Reporter / East News

    Po interwencji Gill-Piątek rusza kolejna kontrola w Zamku w Stobnicy

    W sprawie już interweniuje administracja rządu. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska zapewnił, że zbada temat pod kątem wystąpienia szkody w środowisku. Jeśli urzędnicy wykażą nieprawidłowości, sprawa może trafić w ręce policji i prokuratury.

    Równolegle brak zgody wodnoprawnej na odprowadzanie ścieków do stawu może skutecznie zablokować start niezwykle kosztownej inwestycji. Nic nie wskazuje na to, by Wody Polskie miały na ten moment takie pozwolenie wydać.

    Łatwiej dodzwonić się do Kaczyńskiego niż do spółki D.J.T

    Próbuję skontaktować się z D.J.T. W sieci nie ma żadnych danych kontaktowych. Wiadomo jednak, że Dymitr Nowak jest członkiem rady nadzorczej w spółce Drokan. Ta jest zlokalizowana pod tym samym adresem co wspomniana już D.J.T.

    Dzwonię więc pod wskazany numer, jednak zaskakuje mnie informacja – "Nie mamy żadnego kontaktu do pana Nowaka". Nie odpuszczam i kieruje do spółki maila z prośbą o kontakt. Na wiadomość wysłaną 4 stycznia odpowiedzi brak. Ponawiam maila 9 stycznia, jednak dalej cisza.

    O autorów inwestycji dopytuję także dziennikarzy regionalnych, jednak oni także załamują ręce. W końcu informuję, że jeśli nie otrzymam kontaktu do Nowaka, będę musiał opublikować artykuł bez jego stanowiska.

    16 stycznia otrzymuję wiadomość z bliźniaczej spółki Drokan. "Dzień dobry, podaję adres: djt.ue.com". Gdy już chcę wysłać pytania, orientuję się, że coś jest nie tak. Nie otrzymałem maila a adres strony internetowej.

    Wchodzę w link, jednak od razu zaskakuje mnie informacja, że ze względu na poziom zabezpieczeń, nie mogę wejść na stronę.

    logo

    Wchodzę na stronę mimo to, jednak nie zawarto w niej żadnych danych kontaktowych do spółki. Jeśli tylko ze strony D.J.T pojawi się gotowość do udzielenia odpowiedzi na moje pytania, od razu przekażemy je w naTemat.

    Kontrowersje wokół zamku w Stobnicy

    Wielu o zamku w Stobnicy już zapomniało. Po serii batalii sądowych konstrukcja imitująca średniowieczną budowlę zostanie sfinalizowana. Powstanie tam tajemnicze miasteczko, a wraz z nim lokale mieszkalne, które będzie mogło zasiedlić łącznie około 100 osób.

    Całe przedsięwzięcie upłynęło pod znakiem kontrowersji, skandali, batalii sądowych, a nawet dymisji wojewody wielkopolskiego. Pokrótce przypomnijmy: w 2018 roku ujawniono, że na granicy Puszczy Noteckiej trwa budowa zamku, potocznie nazywanego polskim Hogwartem.

    – To budynek mieszkalny wielorodzinny. Budynek w swym charakterze nawiązuje do średniowiecznych zamków otoczonych fosą. Aktualny stan zaawansowania budowy to ok. 90 proc. stanu surowego – wytłumaczył dla "Głosu Wielkopolski" w 2018 roku prezes spółki D.J.T Dymitr Nowak.

    Inicjatywa najpierw wywołała kontrowersje z powodu budowania nieruchomości na obszarze o walorze przyrodniczym. W 2020 roku sprawa nabrała tempa, bo policja zatrzymała siedem osób związanych z budową.

    Od razu ruszyło postępowanie administracyjne. Okazuje się, że starosta obornicki mógł naruszyć prawo przy wydawaniu zgody na inwestycję. Wojewoda jednak jej nie unieważnił. Tu do akcji weszli Mariusz Kamiński i Mateusz Morawiecki, którzy zdymisjonowali swojego urzędnika w regionie.

    Koniec grudnia 2020 roku. Sprawa trafia do sądu. Rok później Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego unieważnił decyzję o pozwoleniu na budowę. Do akcji wkroczył jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny. 12 stycznia 2022 roku zezwolono na kontynuowanie procesu stawiania zamku w Stobnicy.