nt_logo

Dryjańska: Nic śmieszniejszego w tym roku nie przeczytacie. Biskupi odżegnują się od PiS [OPINIA]

Anna Dryjańska

09 maja 2023, 05:48 · 4 minuty czytania
6498 znaków lub 862 wyrazy – tyle zajmuje komiczny apel wyborczy, który biskupi wydali na Jasnej Górze w samym środku majówki. W skrócie: hierarchowie rzymskokatoliccy próbują udawać, że przez ostatnie osiem lat nie żyli w niesakramentalnym związku z PiS-em i wzywają do tego, by wszyscy byli dla siebie mili. Prawda, że słodko?


Dryjańska: Nic śmieszniejszego w tym roku nie przeczytacie. Biskupi odżegnują się od PiS [OPINIA]

Anna Dryjańska
09 maja 2023, 05:48 • 1 minuta czytania
6498 znaków lub 862 wyrazy – tyle zajmuje komiczny apel wyborczy, który biskupi wydali na Jasnej Górze w samym środku majówki. W skrócie: hierarchowie rzymskokatoliccy próbują udawać, że przez ostatnie osiem lat nie żyli w niesakramentalnym związku z PiS-em i wzywają do tego, by wszyscy byli dla siebie mili. Prawda, że słodko?
Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski (13.03.2023, zdjęcie ilustracyjne). fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

To byłby dobry stand-up, gdyby nie to, że swoje stanowisko episkopat przyjął zapewne na siedząco. Takiej mieszanki pustych słów, manipulacji i krokodylich łez wylewanych nad podzielonym społeczeństwem, biskupi nie zafundowali nam już dawno. Szkoda, by ten retoryczny skarb zamknięty w dziesięciu akapitach pozostał skryty w kłębach dymu z grilla.  


Najśmieszniejszą częścią listu biskupów – choć to pewnie kwestia gustu – jest fragment, w którym przywódcy kościelni przekonują, że "Kościół nie jest po stronie prawicy, lewicy ani po stronie centrum". Ciekawe czy sami autorzy potrafili zachować kamienne twarze, gdy to pisali. 

Dalsza część tekstu pod zdjęciem.

Czytaj także: https://natemat.pl/485504,seminarium-w-lowiczu-zostalo-zamkniete-dlaczego-spada-liczba-powolan

Mówimy o facetach, którzy w 2014 roku, gdy PiS szedł po władzę, objęli patronatem jego marsz. A potem było tylko gorzej. Biskupi Ignacy Dec, Antoni Dydycz, Edward Frankowski i Wiesław Mering jak niepyszni wycofali się w końcu z komitetu honorowego, bo nawet jak na standardy polskiego episkopatu to było już za bardzo po bandzie. Albo raczej: za bardzo publicznie po bandzie.

Nie przeszkodziło to potem klerowi – i jego prasie – ostro agitować za PiS–em i – wówczas jeszcze kandydatem na prezydenta – Andrzejem Dudą. A potem przyjmować, przyjmować i jeszcze raz przyjmować przywileje i pieniądze od partii rządzącej. Biskupi – politykom PiS, politycy PiS – biskupom. Osławione perpetuum mobile: stary mechanizm umożliwiający klerykalizację Polski środkami wydartymi z budżetu państwa. 

"Kościół ma swoją własną stronę" – dowcipkują biskupi, tak przerażeni rzekomą instrumentalizacją swojej instytucji, że tradycyjnie pozwalają pod swoimi świątyniami zbierać podpisy pod każdym projektem ustawy wspieranej przez PiS. A gdy faceci w sutannach dopną swego – na przykład Trybunał Kaczyńskiego każe kobietom w Polsce rodzić płody bez głowy – z satysfakcją przyjmą od prezesa PiS "obronę kościołów" przed protestami społecznymi. 

A przed wyborami będą zapraszać przed ołtarz i do salek katechetycznych kandydatów PiS. O mechanizmie tej symbiozy mówi Marek Zagrobelny, były działacz partii. Nie trzeba mu jednak wierzyć na słowo. Wystarczy popatrzeć, kto przemawia na mszach i kto jest bohaterem kazań. "Dystans" do partii politycznych, który – jak twierdzą biskupi – jest Kościołowi potrzebny, polega na tym, że podczas kampanii wyborczej reklamy PiS i jego polityków wiszą na kościelnym płocie.

Ręka rękę myje, choć trudno w kontekście tych brudnych zagrywek mówić o czystości. Prawo i Sprawiedliwość śle przelewy, obdarowuje nieruchomościami i zapisuje przywileje Kościoła w ustawach, a ten odwdzięcza się bez harmonogramu i podpisów. Nikt tak dobrze, jak biskupi nie wie, że nie trzeba formalizować związku, by doszło do pożycia. Kościół i PiS żyją więc na kocią łapę ósmy już rok, a teraz episkopat udaje, że PiS to tylko znajomy, jakich wielu.

Ten sam episkopat, który na przykład w 2020 roku zaprosił na jasnogórską ambonę ówczesną wicepremierkę Jadwigę Emilewicz. Ten sam, który od lat mąci katolikom w głowach w sprawie katastrofy smoleńskiej, by ze zwykłego wypadku zrobić dogodny dla PiS–u zamach, a ustami arcybiskupa Marka "tęczowej zarazy" Jędraszewskiego, podczas mszy na Wawelu z okazji urodzin braci Kaczyńskich, nazywa Lecha postacią równą królom. Ten sam episkopat, który jak płatny cień towarzyszy wierchuszce PiS–u podczas przecinania wstęg i odsłonięć pomników. 

Otóż ten episkopat nie ma nic wspólnego z PiS-em i gorąco apeluje, by go przypadkiem nie instrumentalizować. Organizacja istniejąca 2000 lat uprzejmie prosi, by nie zdominowały go podmioty, które istnieją – w porywach – od lat 20. Tak, to ma sens. 

Nie brakuje rzecz jasna pomniejszych śmiesznostek w stanowisku wyborczym biskupów. Wzruszający do łez – ze śmiechu – jest fragment, w którym episkopat poleca uwadze polityków "słuszne społeczne i zawodowe aspiracje kobiet" (zapewne w przeciwieństwie do niesłusznych, takich jak decydowanie o swoim ciele). 

Bawią podziękowania, jakie hierarchowie składają obrońcom legendy Jana Pawła II przed prawdą o jego roli w kryciu gwałcenia dzieci. Ciekawe, o których polityków może chodzić? Przecież to nie może być laurka dla posłów PiS za uchwałę Sejmu, bo gdzie byłby ten dystans od partii politycznych? 

Przeczytaj też: Biskup Bryl: "Chrześcijanin nie może żyć na koszt innych". Teolog: Te słowa mają potencjał nagonki

Zabawna jest maniera, z jaką hierarchowie upierają się, by zamiast o odwadze mówić o męstwie. Być może podświadomie uważają, że cecha ta kryje się w tej samej części ciała, co predyspozycje do kapłaństwa (w katolicyzmie rzecz jasna). Wesołość wzbudza ich prośba do mediów – ale przede wszystkim mediów publicznych – o rzetelność i dialog w sytuacji, gdy ich instytucja ma uprzywilejowany dostęp do anteny (o transmisjach nabożeństw już nie wspominając). 

Stanowisko episkopatu ws. wyborów jest samo w sobie na wskroś polityczne. Pod rytualnymi wezwaniami do dbania o dobro wspólne i uczciwą rywalizację z oponentami, kryje się niepewność związana z tym, kto wygra wybory. Biskupi są mądrzejsi niż PiS, który otwarcie stawiał na Trumpa do tego stopnia, że nawet nie chciał się spotkać z Bidenem, więc ustawiają się frontem do każdej nowej władzy, także tej, którą miałaby stworzyć dzisiejsza opozycja. Po głosowaniu, gdy kurz opadnie, przyjdą ze stanowiskiem w dłoni i wyciągną rękę: po przywileje i pieniądze.