nt_logo

Idol internetu, który nie wie, co to emoji. Cillian Murphy to nie tylko Tommy Shelby i Oppenheimer

Ola Gersz

22 lipca 2023, 07:16 · 10 minut czytania
Dzięki "Oppenheimerowi" ma szansę na pierwszą w karierze nominację do Oscara, ale dla większości widzów na zawsze będzie charyzmatycznym Tommym Shelbym z serialu "Peaky Blinders". Jego znudzona mina podczas wywiadów jest już memem, chociaż sam nie ma pojęcia, czym w ogóle są memy. Dla niektórych jego oryginalna uroda jest odpychająca, inni nazywają go jednym z najprzystojniejszych aktorów. Oto Cillian Murphy, aktor pełen sprzeczności, który wyróżnia się nie tylko bladoniebieskimi oczami, ale również niesamowitym talentem.


Idol internetu, który nie wie, co to emoji. Cillian Murphy to nie tylko Tommy Shelby i Oppenheimer

Ola Gersz
22 lipca 2023, 07:16 • 1 minuta czytania
Dzięki "Oppenheimerowi" ma szansę na pierwszą w karierze nominację do Oscara, ale dla większości widzów na zawsze będzie charyzmatycznym Tommym Shelbym z serialu "Peaky Blinders". Jego znudzona mina podczas wywiadów jest już memem, chociaż sam nie ma pojęcia, czym w ogóle są memy. Dla niektórych jego oryginalna uroda jest odpychająca, inni nazywają go jednym z najprzystojniejszych aktorów. Oto Cillian Murphy, aktor pełen sprzeczności, który wyróżnia się nie tylko bladoniebieskimi oczami, ale również niesamowitym talentem.
Kim jest Cillian Murphy? Świetnym, niedocenianym aktorem Fot. Kadry z "Peaky Blinders" i "Oppenheimera" / Wiktor Szymanowicz / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM/East News
  • "Oppenheimer" Christophera Nolana opowiada o Projekcie Manhattan i stworzeniu pierwszej bomby nuklearnej na świecie, a jej tytułowym bohaterem jest J. Robert Oppenheimer – amerykański fizyk zwany "ojcem broni atomowej"
  • Roberta Oppenheimera gra Cillian Murphy, 47-letni irlandzki aktor, który wcześniej grał w innych filmach Christophera Nolana: trylogii "Mroczny Rycerz", "Incepcji" i "Dunkierce"
  • Cillian Murphy największą popularność zdobył dzięki głównej roli Tommy'ego Shelby'ego w brytyjskim serialu "Peaky Blinders", szefa fikcyjnego gangu w Birmingham po I wojnie światowej
  • W czym grał Cillian Murphy? Był, chociażby transpłciową kobietą w "Śniadaniu na plutonie" i dał się poznać w horrorze "28 dni później"
  • Aktor jest bohaterem memów "znudzony Cillian Murphy", chociaż sam słynie z tego, że... nie wie, nic o internecie

"Oppenheimer", który w tym miesiącu walczy z "Barbie" Grety Gerwig o dominację w box office – to jedna z największych premier roku. Nowy film znakomitego reżysera Christophera Nolana (trylogia "Mroczny Rycerz", "Incepcja", "Interstellar", "Dunkierka") jeszcze przed premierą stał się kulturowym fenomenem. Z racji, że i "Oppenheimer", i "Barbie" miały premierę 21 lipca, internet pokochał rywalizację między dwiema tak różnymi produkcjami – posypały się memy, ludzie planują jak się ubrać na seans i chcą obejrzeć oba filmy tego samego dnia.

Film, który jest oparty na nagrodzonej Pulitzerem książce "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" Kaia Birda i Martina J. Sherwina, skupia się na J. Robercie Oppenheimerze, amerykańskim fizyku i dyrektorze naukowym Projektu Manhattan. Taki kryptonim miał amerykański projekt badawczy podczas II wojny światowej, którego celem było opracowanie pierwszej na świecie bomby atomowej. Zakończył się sukcesem, ale doprowadził do katastrofy: ataku na Hiroszimę i Nagasaki podczas II światowej, w którym zginęło nawet 150 tysięcy osób (nie licząc późniejszych ofiar promieniowania).

Nawet Oppenheimer przeraził się broni, którą współtworzył. – Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów – zacytował w telewizyjnym wywiadzie werset ze świętego tekstu hinduskiego, Bhagawadgity. Później fizyk apelował o bezpieczeństwo jądrowe.

W "Oppenheimerze" Nolan zgromadził imponującą obsadę gwiazd: Emily Blunt, Matta Damona, Roberta Downeya Jr., Florence Pugh, Josha Hartnetta, Caseya Afflecka, Ramiego Maleka i Kennetha Branagha. I oczywiście Cilliana Murphego, czyli tytułowego J. Roberta Oppenheimera. Irlandzkiego aktora (często mylnie branego za Brytyjczyka), którego mainstream pokochał na dobre dopiero dzięki jednej z najpopularniejszych ról we współczesnej telewizji: Tommy'ego Shelby'ego.

Cillian Murphy jest aktorem, ale mógł być gwiazdą rocka

Cillian Murphy to jeden z tych aktorów, których większość osób kojarzy, ale nie wymieni jako jedną z największych gwiazd. Nic dziwnego, bo Cillian urodzony w 1976 roku w Douglas na przedmieściach miasta Cork w Irlandii, to aktor, a nie celebryta czy influencer. Żadnych skandali i romansów, ścianki i czerwone dywany tylko, jeśli to konieczne, stateczne życie rodzinne, zerowa obecność w social mediach.

Ale wystarczy, że obejrzysz w czymś Murphy'ego, a nie będziesz umieć o nim zapomnieć. To również zasługa jego nietypowej, bardzo charakterystycznej urody: woskowa cera, przenikliwe jasnobłękitne oczy, ostro zarysowane kości policzkowe, blade usta z mocno podkreśloną górną wargą. Cillian idealnie pasuje do określenia "ciekawie brzydcy mężczyźni" jak Benedict Cumberbatch czy Matt Smith i podobnie jak oni ma potężną grupę fanek, które uważają go za najpiękniejszego i najprzystojniejszego mężczyznę na Ziemi (jego niski, melodyjny głos również ma tu duże znaczenie).

O Murphym trudno zapomnieć również z powodu jego ekranowej i scenicznej charyzmy oraz niewątpliwego talentu, którym zaskakiwał już w szkole średniej. Pochodzący z rodziny nauczycieli chłopak, który świetnie się uczył, ale często wpadał w tarapaty, był chwalony za swój szkolny debiut teatralny, ale nie słuchał swojego nauczyciela namawiającego go na karierę aktorską. Cillian miał inne plany: chciał zostać gwiazdą rocka.

Miał obsesję na punkcie muzyki, podobnie jak jego młodszy brat Páidi (chłopcy mieli jeszcze dwie siostry: Sile i Orlę): piosenki pisał od dziesiątego roku życia, śpiewał, grał na gitarze. Z Páidim miał kilka zespołów, w tym The Sons of Mr. Green Genes, który odniósł największy sukces. Do tego stopnia, że wytwórnia Acid Jazz Records oferowała im kilkuletni kontrakt.

Bracia go jednak... odrzucili. Z dwóch powodów. Pierwszy: Páidi wciąż był w szkole i nie chciał z niej zrezygnować. Drugi: The Sons of Mr. Green Genes mieliby oddać wytwórni prawa do napisanych przez Cilliana piosenek i to za śmiesznie małą sumę pieniędzy. Mało by brakowało, a poszliby w ślady Taylor Swift, która nie ma prawa do swoich utworów (dlatego nagrywa je ponownie) i dziesiątek młodych artystów, którzy są nieświadomi bezwzględnych praw rządzących przemysłem muzycznym.

Murphy nie żałuje, że nie został gwiazdą rocka. W 2010 roku w "Evening Herald", wyznał, że "z perspektywy czasu jest bardzo zadowolony, że nie podpisali kontraktu, ponieważ w pewnym sensie oddajesz swoje życie i całą swoją muzykę wytwórni".

Dlaczego nie poszedł w ślady innych aktorów-muzyków, jak chociażby Keanu Reeves czy Johnny Depp i nie łączy aktorstwa z graniem w zespole? – Nawet gdybym był dobry, to bycie aktorem i posiadanie zespołu rockowym na boku, oznaczałoby, że nigdy nie byłbym traktowany poważnie – nie miał złudzeń kilka lat wcześniej w wywiadzie w "Guaridianie".

Ale Cillian wciąż kocha muzykę. Dalej pisze piosenki i gra z przyjaciółmi, a swoją żonę, artystkę wizualną Yvonne McGuinness, poznał w 1996 roku na koncercie jednego ze swoich zespołów (pobrali się w 2004 roku, mają dwóch synów). Prowadził nawet kilka muzycznych programów w radiu. Kiedyś stwierdził nawet, że jedyną ekstrawagancją w jego życiu jest kupowanie płyt oraz sprzętu muzycznego i chodzenie na koncerty.

Transpłciowa kobieta i Strach na Wróble w "Batmanie", czyli Irlandczyk atakuje kino

Ale wróćmy do aktorstwa, bo Cillian Murphy w końcu dał mu szansę. Na scenie zaczął grać na studiach (prawo na University College Cork), ale oblał egzaminy na pierwszym roku, bo nie miał serca do nauki. Występował w kolejnych amatorskich sztukach, chociaż początkowo nie dlatego, że to lubił, ale żeby... podrywać dziewczyny.

W "prawdziwym" teatrze zadebiutował w 1996 roku: w "Disco Pigs" w Corcadorca Theatre Company. Zrobił niesamowite wrażenie. – Było w nim to coś – był niesamowicie enigmatyczny i wchodził do pokoju z tą swoją prezencją, a ty mówiłeś: "O mój Boże". To nie miało nic wspólnego z tymi cholernymi oczami, o których wszyscy cały czas gadają – wspominał po latach Edna Walsh, autor "Disco Pigs", którą trupa wraz z Cillianem wystawiała przez dwa lata w Europie, Kanadzie i Australii.

To wtedy Murphy podjął trzy kluczowe życiowe decyzje: rzucił studia, rzucił swój zespół, przeprowadził się do Dublina (wciąż tam mieszka), a potem do Londynu. I wtedy się zaczęło: kolejne sztuki teatralne, filmy niezależne, filmowa adaptacja "Disco Pigs" w 2001 roku, miniserial BBC "Czasy, w których przyszło nam żyć". Był aktorem, mimo że wcześniej tak bardzo się przed tym wzbraniał.

Cillian nigdy nie zrezygnuje z teatru (lista jego scenicznych tytułów jest imponująca), ale zaczęło upominać się o niego duże kino. Przełomem był 2002 rok i rola w post-apokaliptycznym horrorze Danny'ego Boyle'a ("Trainspotting", "Slumdog") "28 dni później", który stał się hitem również w USA. Po tak dużym sukcesie wygrywał kolejne castingi: "Wzgórze nadziei" Anthony'ego Minghelli z Nicole Kidman, Renee Zellweger i Judem Law, "Intermission" z jego przyjacielem Colinem Farrellem, "Dziewczyna z perłą" Petera Webbera z Colinem Firthem i Scarlett Johansson.

Aż przyszedł 2005 rok, w którym Cillian Muprhy w końcu mógł pokazać, jakim niesamowitym jest aktorem. W "Śniadaniu na Plutonie" zagrał transpłciową kobietę Kitten i to tak świetnie, że został nominowany do Złotego Globu i wygrał swoją czwartą nagrodę dla najlepszego aktora przyznawaną przez Irlandzką Akademię Filmową i Telewizyjną. Dziś granie postaci LGBT przez aktorów spoza tej społeczności budzi ogromne kontrowersje (szczególnie jeśli chodzi o role transpłciowych osób), ale to nie zmienia faktu, że Murphy wymiótł.

Ale w 2005 roku był też pierwszy film z genialnym reżyserem, który zmieni jego życie: Christopherem Nolanem. W "Batmanie - Początku" wcielił się w Dr. Crane'a, czyli Stracha na Wróble. Nie dość, że "Batman" z Christianem Balem był ogromnym sukcesem, to świat kina zachwycił się Cillianem. Krytycy i widzowie nie mogli się nadziwić, że ktoś z tak niesamowicie błękitnymi oczami może grać aż takich złoczyńców. Niektórzy nazywali go jednym z najlepszych villainów w historii.

"Cillian Murphy o anielskim spojrzeniu, które może stać się złowrogie, jest jednym z najbardziej eleganckich i uwodzicielskich potworów w filmach w ostatnim czasie" – napisał o nim magazyn "New Yorker" (czarny charakter zagrał jeszcze kilkukrotnie, w tym w "Red Eye", w którym terroryzował Rachel McAdams na pokładzie samolotu).

Strachem na Wróble Murphy był jeszcze w pozostałych dwóch filmach Christophera Nolana o "Batmanie": kultowym "Mrocznym Rycerzu" z 2008 roku z niezapomnianym Heathem Ledgerem jako Jokerem i "Mroczny Rycerz powstaje" (2012). Tutaj jego oczu nikt już nie widział, bo jako Strach na Wróble miał... zasłoniętą twarz. Wprawne ucho wyłapie jednak jego charakterystyczny głos.

Cillian miał już mocną pozycję w kinie: irlandzkim, brytyjskim, w Hollywood. Jego filmografia składa się z kasowych hitów i małych tytułów: "Wiatr buszujący w jęczmieniu" (2006), "W stronę słońca" (2007), "Incepcja" (2010) i "Dunkierka" (2017) Christophera Nolana", "Wyścig z czasem" (2011), "Czerwone światła" z Robertem De Niro i Sigourney Weaver, "W samym sercu morza" (2015), "Anna" (2019) i sequel kinowego hitu, "Ciche miejsce 2" z Emily Blunt, która później zagrała jego żonę w "Oppenheimerze".

Cillian Murphy: "Peaky Blinders", "Oppenheimer" i... Oscar?

Kino kinem, teatr teatrem, ale Cillian Murphy największy mainstreamowy sukces zawdzięcza telewizji, a dokładniej brytyjskiej BBC. Mowa oczywiście o "Peaky Blinders", telewizyjnym fenomenie, którego olbrzymia popularność rozlała się po świecie, w tym oczywiście dotarła do Polski.

Murphy zagrał charyzmatycznego i wyrachowanego Tommy'ego Shelby'ego, szefa rodziny mafijnej w Birmingham po I wojnie światowej. Robił to tak, że świat się w nim zakochał: i aktorsko, i... z powodu jego urody. Hitowy serial, który spopularyzował kaszkiety i tweed, miał sześć sezonów i skończył się w 2022 roku (podczas produkcji, w 2021 roku zmarła niesamowita Helen McRory, serialowa ciotka Tommy'ego).

Dzięki Shelby'emu z nieodłącznym papierosem w ustach Murphy stał się gwiazdą i to już jako gwiazda gra w "Oppenheimerze", filmie, który może zapewnić mu największy gwiazdorski status również w świecie hollywoodzkiego kina. Krytycy mówią nawet o nominacji do Oscara, która byłaby jego pierwszą.

Pomijając genialną grę Murphyego, Amerykańska Akademia Filmowa kocha aktorskie poświęcenia, a Irlandczyk głodził się do roli ojca broni atomowej i znacznie schudł, co już samo w sobie robi wrażenie (chociaż ze względów zdrowotnych nie jest mądre...).

Murphy jest już jednak od lat ulubieńcem internetu i jednym z daddies, tatuśków, do których wzdychają kobiety i mężczyźni. Oprócz tego memem jest jego znudzona/rozczarowana mina podczas wywiadów (która raczej nie jest znudzeniem i rozczarowaniem, a po prostu wyrazem twarzy aktora). "Ja w pracy", "ja, gdy ktoś do mnie mówi", "ja, gdy myślę, że jestem przyjazny", ja, kiedy myślę, że z kimś flirtuję" – podpisują ujęcia ze "znudzonym Cillianem Murphym" internauci. Wśród nich jest jego mistrzowska mina, gdy na premierze "Dunkierki" z obsadą rozmawia książę Harry.

Sam aktor jednak niewiele o tym wszystkim wie, bo... żyje offline. Hitowe są kompilacje i filmiki, w których pokazuje swoją kompletną niewiedzę o cyfrowym świecie i internecie. I nie jest to wcale poza, Murphy naprawdę wydaje się nie mieć pojęcia, co to są memy czy emoji. Gdy jedna z dziennikarek pyta go, co myśli o memie "rozczarowany Cillian Murphy", ten pyta jak gdyby nigdy nic: "o czym?". Nie lubi nawet smartfonów, a w jednym wywiadów wyjawił, że nie znosi, jak ktoś nie wyłącza dźwięków klawiatury i robi "klik klik" (co też już jest ikoniczne).

Cillian Murphy może i stroni od programów rozrywkowych, ścianek, wywiadów i internetu, ceni swoją prywatność i nie znosi światu celebrytów, ale to nie zmienia faktu, że to jeden z najzdolniejszych i najbardziej niedocenianych aktorów swojego pokolenia. Oby po "Oppenheimerze" to drugie się w końcu zmieniło na dobre.