Adam Niedzielski został zdymisjonowany przez Mateusza Morawieckiego. W trakcie ogłoszenia tej decyzji szef rządu nie powiedział wprost, za co konkretnie odwołał ministra zdrowia – mówił jedynie o "pewnym błędzie", ale za to uderzył w niezależne media i opozycję. – Wszystko odbyło się klasyczną pisowską konstrukcją, ale Adam Niedzielski powinien był odejść dużo wcześniej – ocenia w rozmowie z naTemat.pl Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia, a obecnie europoseł PO.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mateusz Morawiecki poinformował we wtorek, że Adam Niedzielski został odwołany ze stanowiska. Stało się to po tym, jak były już minister zdrowia ujawnił w ubiegłym tygodniu osobiste dane z recepty lekarza, który wypowiadał się dla TVN. Wywołało to falę krytyki ze strony mediów i środowiska lekarskiego.
– Dzisiaj rano podczas rozmowy z panem Adamem Niedzielskim podjąłem decyzję o przyjęciu jego rezygnacji z funkcji ministra. Jednocześnie zaproponowałem pełnienie tej funkcji pani poseł Katarzynie Sójce, która jest lekarzem internistą i zna się dobrze na służbie zdrowia – mówił na konferencji szef rządu.
Niedzielski odwołany. Arłukowicz: Nie był dobrym ministrem
– Na szczęście udało się doprowadzić do dymisji Adama Niedzielskiego z funkcji ministra zdrowia – to pierwsze słowa, jakie w rozmowie z naTemat.pl wypowiada Bartosz Arłukowicz, pediatra, minister zdrowia w latach 2011-2015, a obecnie europoseł PO.
Jak dodaje, nie dziwi go, że decyzja Mateusza Morawieckiego praktycznie zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przez Andrzeja Dudę terminu wyborów do Sejmu i Senatu. – Wygląda na to, że wszystko odbyło się klasyczną pisowską konstrukcją. Potwierdza się natomiast teza, której jestem wierny od lat: presja ma sens – mówi nam Bartosz Arłukowicz.
I dodaje: – Adam Niedzielski nie był dobrym ministrem, nie był człowiekiem godnym tego stanowiska. Powinien był odejść dużo wcześniej, w trakcie pandemii COVID-19 albo tuż po niej.
"Skandali z udziałem Niedzielskiego jest więcej"
Przypomnijmy, że w trakcie swojej konferencji Mateusz Morawiecki nie powiedział, za co konkretnie został odwołany Adam Niedzielski. Nie powiedział też wprost, że były już minister ujawnił na Twitterze dane wrażliwe lekarza.
Szef rządu mówił jedynie o "pewnym błędzie", ale za to uderzył w niezależne media i opozycję. Stwierdził też, że w czasie kampanii wyborczej należy być szczególnie wrażliwym "na jakikolwiek błąd, na jedno słowo za dużo".
Jego wypowiedź była jednak dużo dłuższa.
– Nawet w momencie, gdy obnaża się kłamstwa i manipulacje strony przeciwnej, bo tak się stało, że media i strona przeciwna dokonały absolutnej manipulacji, kłamstwa i to kłamstwo zostało udowodnione, zostało obnażone. Jednak w trakcie obnażania kłamstwa doszło do pewnego błędu i właśnie dlatego, aby uwrażliwić, uczulić, aby nie było koncentracji na tym błędzie, tylko na tym, co jest najważniejsze, czyli dobro pacjenta (...) i zgodnie z zasadą "po pierwsze: nie szkodzić", "primum non nocere", taka decyzja została podjęta – mówił Mateusz Morawiecki.
Co na to Bartosz Arłukowicz? – Wiarygodność Mateusza Morawieckiego jest dzisiaj zerowa. Te jego kłamstwa, fikcyjne historyjki – to wszystko już znamy. Tak jak musiał odejść Niedzielski, tak odejdzie Morawiecki – mówi europoseł.
Zaznacza przy tym, że dymisja Adama Niedzielskiego może nie oznaczać końca jego problemów.
– Sprawa z receptą była czymś dotąd niespotykanym nie tylko w Polsce. Chyba nigdy w Europie nie było sytuacji, by minister zdrowia szantażował i stygmatyzował lekarza za wypisaną receptę. To jest niegodne, nieempatyczne i w mojej ocenie niezgodne z prawem. Moim zdaniem wpis Adama Niedzielskiego na Twitterze narusza art. 231 Kodeksu karnego, czyli nadużywanie swoich uprawnień. A nie zapominajmy, że skandali z nim było w ostatnim czasie więcej – zaznacza europoseł PO.
I dodaje: – Mam tu na myśli próbę organizowania w swoim okręgu wyborczym konferencji sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne, o czym donoszą media, czy o liście pracowników naukowych, doktorantów i studentów zaszczepionych i niezaszczepionych przeciwko COVID-19, którą miał stworzyć razem z Przemysławem Czarnkiem. Te sprawy to już zupełnie inne paragrafy i moim zdaniem były minister również z tym będzie się musiał zmierzyć.
Skandal po wpisie Niedzielskiego na Twitterze
Przypomnijmy, burza z Adamem Niedzielskim w roli głównej wybuchła po tym, jak minister zdrowia ujawnił na Twitterze osobiste dane z recepty lekarza, który wypowiadał się dla TVN.
Naczelna Izba Lekarska przekazała, że złoży zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Jej zdaniem Niedzielski złamał tajemnicę lekarską. Ponadto prezes NIL poinformował Mateusza Morawieckiego, że "środowisko lekarskie utraciło zaufanie do ministra Niedzielskiego, w związku z czym dalsza współpraca z ministrem zdrowia jest niemożliwa".
Niedzielski od samego początku nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. W oświadczeniu na Twitterze stwierdził, że teza o naruszeniu przez niego prawa, poprzez upublicznienie informacji o wystawieniu recepty przez lekarza, jest nieprawdziwa. Dodał, że jego wpis był również działaniem "w obronie dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia".