Donald Tusk i Sławomir Nitras pracowali nad akcją "Pilnuję wyborów". Celem polityków było zaangażowanie jak największej grupy obywateli w prace komisji wyborczych, tak by zapobiec potencjalnym fałszerstwom w trakcie głosowania. Teraz szef Platformy Obywatelskiej poinformował, że udało się zmobilizować już ponad 50 tys. osób.
Reklama.
Reklama.
Sukces Tuska i Nitrasa przed wyborami. "Zameldował wykonanie zadania"
"Sławomir Nitras przed chwilą zameldował wykonanie zadania! 50 tysięcy osób zapisało się do obywatelskiej kontroli wyborów. Nie ukradną nam demokracji. Teraz wystarczy ich przegłosować" – napisał Donald Tusk na platformie X.
Warto podkreślić, że w ciągu zaledwie trzech tygodni Nitrasowi udało się zmobilizować prawie 20 tys. osób. Jeszcze 9 sierpnia poseł przekazał natomiast, że udział w akcji zadeklarowały 32 tys. osób.
Przypomnijmy, że akcja "Pilnuję wyborów" została ogłoszona przez Platformę Obywatelską w ostatnich dniach stycznia, tuż po tym, gdy Sejm przyjął nowelizację ustawy o Kodeksie wyborczym.
– Naszą odpowiedzią na zagrożenie manipulacjami i fałszerstwami wyborczymi jest przygotowanie wielkiej akcji, której celem będzie przypilnowanie wyborów – zapowiedział Donald Tusk podczas konferencji w Senacie.
Do przygotowania sztabu osób, które będą pracować w komisjach, wyznaczono Sławomira Nitrasa – to tzw. jedynka Koalicji Obywatelskiej w Szczecinie.
Nie tylko "Pilnuję Wyborów". Obserwację będzie prowadzić OBWE
Jak informowaliśmy w naTemat, 15 października nie będziemy mieli do czynienia z pełną kontrolą procesu wyborczego ze strony Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).Z raportu przedwyborczej oceny Polski wynika, że zewnętrzni eksperci przeprowadząjedynie ograniczoną obserwację wyborczą.
– Biuro (...) odwiedza kraje OBWE na kilka miesięcy przed planowanymi wyborami, aby ocenić atmosferę przedwyborczą i przygotowania do dnia głosowania (...) Po tej szczegółowej ocenie zostaje podjęta decyzja, czy wysłać misję obserwacji wyborów i w jakim formacie będzie ona miała największą wartość dodaną – powiedziała w rozmowie z Dorotą Kuźnik przedstawicielka OBWE Katya Andrusz.
Tymczasem na ryzyko fałszerstw wyborczych niezmiennie uwagę zwraca Rafał Trzaskowski. Wiceszef PO i prezydent Warszawy powołuje się na swoje starcie z Andrzejem Dudą, kiedy to – jak podkreślał – pojawiły się komisje bez ani jednego głosu na kandydata opozycji.
"W pewnych miejscach może kogoś kusić, żeby wpłynąć na wynik wyborów"
– Nie da się niczego wykluczyć. Mam nadzieję, że nie dojdzie do systematycznego fałszowania. Ale w pewnych miejscach może kogoś kusić, żeby wpłynąć na wynik wyborów, np. stawiając gdzieś krzyżyk czy unieważniając jakiś głos. W wyborach prezydenckich zdarzyły się komisje wyborcze, w których Andrzej Duda dostawał 100 proc. głosów – powiedział jeszcze na początku sierpnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
– To próba przygotowania polskiego społeczeństwa na to, że jeśli oni przegrają, to będą twierdzili, iż wybory zostały sfałszowane. (...) To są dwie różne rzeczy: realny wynik i komunikat, który oni będą chcieli wysłać w świat – powiedział Duda.