Przez aferę wizową mogą zawiesić Polskę w strefie Schengen. Zobacz, co nas wtedy czeka
redakcja naTemat
19 września 2023, 18:07·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 września 2023, 18:07
Wielogodzinne korki na przejściach granicznych, "trzepanie" aut, a czasem i kontrola osobista – to wszystko nieprzyjemności, o których Polacy właściwie zapomnieli, od kiedy w 2007 roku o kraj nad Wisłą poszerzyła się strefa Schengen. Teraz takie obrazki na granicach mogą wrócić, bo za aferę wizową w rządzie PiS grozi nam zawieszenie, a być może nawet wykluczenie z Schengen.
W kontekście amerykańskim Polakom grozi "tylko" wykluczenie z programu ruchu bezwizowego, do którego dołączyliśmy zaledwie cztery lata temu. Za to konsekwencje europejskie mogą wywołać naprawdę duży wstrząs.
Afera wizowa może nas słono kosztować. Co się stanie, gdy zawieszą Polskę w strefie Schengen?
W UE coraz głośniej wspomina się bowiem o tym, że skutecznym sposobem na opanowanie dziury na polskim odcinku zewnętrznych granic wspólnoty może być wykluczenie lub przynajmniej zawieszenie Polski w prawach państwa członkowskiego strefy Schengen.
Opcja najbardziej brutalnego rozliczenia nas za aferę wizową w rządzie PiS jest mało prawdopodobna, bo zachwiałaby podstawami aktualnego układu w europejskim biznesie i transporcie. Zawieszenie członkostwa Polski w strefie Schengen wykluczone już jednak nie jest, gdyż taką konsekwencję Europa mogłaby na nas nałożyć dzięki sprawdzonym schematom.
W praktyce oznaczałoby to odwrócenie np. sytuacji z 2016 roku, gdy Polska wprowadziła kontrole na swoich granicach ze względu na organizację Światowych Dni Młodzieży. Wówczas nasi strażnicy graniczni "trzepali" cudzoziemców chcących odwiedzić Polskę. Teraz sytuacja wyglądałaby tak, że to na granicy Polski z Niemcami, Czechami, Słowacją i Litwą pojawiłyby się posterunki tamtejszych pograniczników.
Byłoby to więc jak podróż w czasie do okresu przed grudniem 2007 roku, kiedy Polska została przyjęta do strefy Schengen i nagle poznikały wszelkie ograniczenia w przemieszczaniu się do państw UE, a także Norwegii, Islandii i Liechtensteinu.
W przypadku lądowych przejść granicznych najbardziej odczuwalne stałyby się zapewne korki, w których stanęłyby auta oczekujące na kontrolę – nawet jeśli sprowadzałaby się ona jedynie do szybkiego okazania dokumentu tożsamości. Taka krótka formalność może jednak nie być standardem w sytuacji, gdy Europa walczy z napływem nielegalnych imigrantów. Prawdopodobnie wybrane pojazdy byłyby więc przeglądane dokładniej, a niektóre osoby zapraszane na kontrolę osobistą.
Jeśli natomiast mowa o podróżach samolotem, Polacy po prostu utraciliby prawo do ułatwień w europejskich terminalach przysługujących obywatelom państw strefy Schengen.
UE boi się Polski. Bo Piotr Wawrzyk miał naciskać, aby nie sprawdzać nawet karalności imigrantów
To wzbudza już naprawdę poważne obawy o bezpieczeństwo obywateli państw strefy Schengen. Przez Polskę dalej do Europy mogły przecież przedostać się osoby, które skazane były w przeszłości nawet za poważne przestępstwa.