Nie z hukiem, ale z pizzą z ananasem – tak po wyborach kończy się świat polityków i utrzymanków Prawa i Sprawiedliwości. Wrocławskie osiedle Jagodno, gdzie suweren gorszego sortu głosował do późnych godzin nocnych, stało się pachnącym oregano symbolem ingerencji obcych służb. Dla obozu PiS zaczyna się czas wielkiej smuty. Oto co działacze i funkcjonariusze medialni widzą przerażonymi oczyma wyobraźni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wiceprezes Antoni Macierewicz nie owija w bawełnę. Przestrzega, że utrata władzy przez PiS oznacza "trzecią wojnę światową" i "likwidację państwa polskiego". Właśnie to pragnienie, dowodzi Macierewicz wyjątkowo nie wspomagając się puszkami coli, łączy Tuska i "komunistów z Lewicy".
Przed nami bowiem – proszę usiąść, bo ta wiadomość ścina z nóg – pełniejsza integracja krajów Unii Europejskiej, które w końcu wejdą w "sojusz ze zbrodniarzami z Rosji". Jak? Po co? Kiedy? Resztę proroctwa zasnuwa sztuczna mgła, ale przecież nawet dziecko wie, że Polska ponosiła największe sukcesy, gdy była osobno.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Najpierw jednak czeka nas inwazja wrogich drzew. Tu już rolę pisowskiego wieszcza przejmuje Michał Karnowski, właściciel obsypywanego pieniędzmi z budżetu partyjnego biuletynu pod nazwą wPolityce. Afera niepowołanego jeszcze rządu Donalda Tuska jest poważna i międzynarodowa, bo w Warszawie na placu Trzech Krzyży zasadzono "drogie drzewa z Niemiec".
Medialny pupil Jarosława Kaczyńskiego już widzi polski rynek pracy ogołocony niczym polskie lasy. "Gdzie będą zyski/miejsca pracy? Myślisz Polaku?" – pyta tyle gorzko, co retorycznie autor, bo wiadomo przecież, że Polacy nie myślą, skoro odsunęli PiS od władzy.
Czas "przemocy medialnej"
Przez ich fałszywą świadomość bracia Karnowscy wraz z resztą świty będą teraz musieli się wziąć za jakąś uczciwą robotę. No dobrze: po prostu robotę. Kto będzie teraz publikował patriotyczne treści zachęcające prawicę do sztamy z Putinem, "rozsądnym konserwatystą" i "obrońcą chrześcijaństwa"? Albo wywiady z ambasadorem Rosji tuż po tym, jak ta napadła na Ukrainę? No kto?
Nadchodzi bowiem nie tylko zima – akurat to może nie być winą Tuska – ale i czas przemocy medialnej. Wieszczką tej katastrofy jest nie kto inny, lecz posłanka PiS Joanna "środkowy palec" Lichocka. Nieustanne młotkowanie w TVP i innych mediach rządowych – PiS, PiS, PiS jest najlepszy – mogą zastąpić inne treści, a to już zagrożenie dla wolności słowa i komunizm. Żeby partia musiała – trudno to nawet przenieść na klawiaturę z powodu wzburzenia – płacić za swoje spoty, zamiast robić je rękami TVPiS?! Joanna Lichocka już wie, że to koniec i teraz cierpi nie za miliony – bądźmy poważni – ale za miliardy, które przejdą jej kumplom koło nosa.
Zresztą totalitaryzm w mediach publicznych już się zaczął. Podczas wieczoru wyborczego TVP transmitowała wystąpienia przywódców (jeszcze) opozycji jak... jak jakaś europejska telewizja, zamiast pokazywać PiS, PiS i tylko PiS. Który jest najlepszy. A młotkowanie tym widzów TVP to wolność słowa. Czego nie rozumiecie?
Wołanie na puszczy
"Czeka nas walka o wolne media" – zapowiada znany z płacenia inaczej swoim pracownikom Tomasz Sakiewicz, szef Puszcza.tv, która dzięki hojnemu wsparciu z naszych podatków stała się polską BBC. "Czas kanalii" – kwituje wyborczą decyzję społeczeństwa Bronisław Wildstein, który jako dziennikarz niezłomny doradzał premierowi Morawieckiemu, na dodatek oferując rządowi PiS usługi swojego syna Dawida, słynącego z uniezależniania TVP od partii.
Wildstein wie, że to koniec rodzinnego biznesu, można więc zrozumieć ostre słowo. Zresztą czy w ogóle istnieje słowo zbyt ostre w obliczu nadciągającego końca świata?
Polska będzie bezbronna przez osoby z zaburzeniami psychicznymi wspierające Platformę Obywatelską – prorokuje Piotr Grochmalski, niezależny od wszystkiego poza PiS publicysta. "Szaleńcy z PO znów niszczą polską armię. Polska zatrzymana na drodze do militarnej potęgi" – drze wirtualne szaty Grochmalski, by potem, jak rasowy biolog przeprowadzić analizę kodu genetycznego ludzi, którzy głosują inaczej niż on.
Diagnoza: "nieuleczalny przejaw braku w DNA owego ugrupowania zdolności do rozumienia polskiej racji stanu". W felietonie–przepowiedni brakuje już tylko propozycji ostatecznego rozwiązania, bo konsekwencją tego, że Polki i Polacy nie wybrali PiS, jest "śmiertelne zagrożenie dla naszego narodowego bytu".
Przesada z tym "narodowym" – powie ktoś. Zgoda. Ale przegrana PiS z pewnością pogorszy warunki bytowe przynajmniej części wymienionych wyżej wieszczy. A może nie? W końcu wolny rynek potrzebuje utalentowanych specjalistów.
Polska po PiS
O ile oczywiście jakiś rynek się ostanie, skoro niepisowscy sędziowie z Iustitii "chcą niszczyć kolejne instytucje państwa", co przeczuwa już Radosław Fogiel, były rzecznik i poseł PiS z Radomia, równie popularny jak tamtejsze lotnisko, nieco obrażony na ekspertów, bo ci nie chcieli realizować pomysłów jego partii.
Jak wiadomo, instytucje działają najlepiej, gdy ma je w ręku szef pana Fogla. Ten sam – przerwijmy ten suspens, chodzi o Jarosława Kaczyńskiego – który w 2016 roku zażyczył sobie publicznie zakazu aborcji embriopatologicznej, w 2020 dostał go od swojego "odkrycia towarzyskiego" jak obiad na tacy, a kolejne trzy lata później sromotnie wygrał przez to wybory. Fogiel nie może mieć bardziej racji, gdy naciska na niezależność instytucji państwa.
Wreszcie – last but not least – poseł PiS Tadeusz Woźniak, który oskarża Polaków popierających Koalicję Obywatelską o "przykładanie ręki do mordowania polskich dzieci" (blastocysty znad Wisły brzmiałyby mniej efektownie).
Jednak nawet ta dramatyczna przepowiednia może się schować przy plastycznej wizji, którą dzieli się Mikołaj Pawlak, pisowski Rzecznik Praw Dziecka. Ten widzi przed sobą plaże wypełnione topiącymi się dziećmi, których nieprawomyślni rodzice i nauczycielki puścili samopas nad wodę fałszywej wolności.
Dorośli – wróży Pawlak, z wykształcenia prawnik kościelny – będą już tylko patrzeć na młodych zachłystujących się niekatolickimi ideami. Ewentualnie mogą im pomachać z brzegu "tęczowymi szmatami". Zresztą nawet to machanie szybko się skończy, bo przecież przed nami likwidacja państwa polskiego.