PiS chce nawet połowy miejsc w komisjach śledczych, które mają pomóc w wyjaśnieniu najgłośniejszych afer rządu PiS w ostatnich latach. Czołowi politycy partii mówią, że jeśli Sejm nie wyrazi na to zgody, skierują sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Powołują się przy tym na wyrok z 2006 roku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W Sejmie od kilku dni trwają prace nad powołaniem trzech komisji śledczych. Pierwsza ma pomóc w znalezieniu winnych tzw. wyborów kopertowych, druga ma zbadać skalę inwigilacji Pegasusem, a trzecia zająć się aferą wizową w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.
PiS chce połowy miejsc w komisjach śledczych. "Skierujemy sprawę do TK"
Szybki obrót spraw musiał wywołać spore zamieszanie przy Nowogrodzkiej. Okazuje się jednak, że politycy PiS mają już pewien plan. Jak podała "Rzeczpospolita", domagają się nawet połowy miejsc w każdej komisji śledczej.
Dziennik zauważa, że Regulamin Sejmu nie precyzuje, jak wylicza się liczbę miejsc w komisjach. Zgodnie z ustawą skład może liczyć do 11 członków i "powinien odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności".
W skład Konwentu Seniorów wchodzą marszałek Sejmu, wicemarszałkowie, a także przewodniczący lub wiceprzewodniczący klubów. Obecnie liczy on 11 członków. Platforma Obywatelska ma najliczniejszą reprezentację (3), PiS ma tylko jednego członka – Mariusza Błaszczaka.
Politycy PiS zagrozili, że jeśli nowa większość sejmowa nie zgodzi na pięciu członków z ich partii, skierują sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Powołują się przy tym na wyrok z 2006 roku.
– Sięgniemy po wyrok (...) w sprawie uchwały o powołaniu sejmowej komisji śledczej ds. banków, który uznał wtedy, że Trybunał ma prawo oceniać uchwały Sejmu w sprawie powołania komisji śledczych – powiedział "Rz" czołowy polityk PiS.
Dziennik zwraca jednak uwagę, że wybór składu tamtej komisji był kontrowersyjny. PO, która miała wówczas niewielu mniej posłów niż PiS (PiS miało 156 posłów, PO – 131), otrzymała dwukrotnie mniejszą reprezentację. Żaden z posłów PO nie został również jej wiceprzewodniczącym.
Ówczesny marszałek Sejmu Marek Jurek tłumaczył natomiast, że gdyby w dziesięcioosobowej komisji obie partie miałyby po trzech posłów, prowadziłoby to do zablokowania jej prac.
Czym zajmą się komisje śledcze?
Komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP w 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego – to długa nazwa ciała, jakie ma dokonać sądu nad Jackiem Sasinem, który 70 mln zł z budżetu państwa przeznaczył na organizację wyborów, ale te nigdy się nie odbyły.
Komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej – ona zajmie się aferą inwigilacyjną, której ofiarą padł nie tylko Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej, ale i wielu innych polityków, aktywistów i dziennikarzy, a być może także zwykli Polacy.
Komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań, a także występowania nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP ma wyjaśnić aferę wizową w rządzie PiS, jakiej twarzą stał się wiceminister Piotr Wawrzyk. Po jej ujawnieniu dowiedzieliśmy się, że polskie dokumenty wizowe można było sobie załatwić m.in. na afrykańskich straganach.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego poinformowali, że powinna powstać kolejna komisja śledcza – tym razem w sprawie tzw. afery zbożowej. Argumentują to tym, że rolników nie udało się ochronić przed skutkami napływu ukraińskiego surowca do Polski.
Komisja miałaby przyjrzeć się działaniom, jakie podejmował w tej sprawie odchodzący rząd. Zdaniem ludowców politycy PiS totalnie zignorowali ten problem.