Komisje śledcze ds. zbadania afer za rządów PiS nie zostały jeszcze powołane, ale już zaczynają pojawiać się nazwiska osób, które mogłyby przed nimi zeznawać. W przypadku komisji ds. wyborów kopertowych wymienia się szczególnie jedno nazwisko: Jarosław Gowin. Z naszych informacji wynika, że były koalicjant Jarosława Kaczyńskiego jest chętny, by stanąć przed komisją. A o wydarzeniach z 2020 roku wie naprawdę sporo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od kilkudziesięciu godzin o Jarosławie Gowinie mówi się, że będzie "koronnym świadkiem" w komisji śledczej ds. prezydenckich wyborów kopertowych z 2020 roku, które ostatecznie się nie odbyły. A nie doszło do nich także z powodu buntu Gowina i części polityków Porozumienia, które było wtedy koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości.
Jarosław Gowin pogrąży PiS? Ma być świadkiem w komisji ds. wyborów kopertowych
Informację o tym, że Jarosław Gowin ma stanąć przed komisją śledczą, jako pierwsza podała Wirtualna Polska. Z ustaleń naTemat.pl również wynika, że były polityk czeka na jej powołanie i jest chętny zeznawać. – Jarosław Gowin podzieli się swoją wiedzą i chętnie odpowie na pytania komisji – usłyszeliśmy od osoby z jego bliskiego otoczenia.
Jak podaje WP, nowa większość sejmowa liczy też na "szokujące" dla opinii publicznej opowieści o praktykach Zjednoczonej Prawicy. A przypomnijmy tylko, że w tamtym czasie Jarosław Gowin był wicepremierem oraz ministrem rozwoju, pracy i technologii. Słowem: był bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego i jednym z tych, którzy stali najbliżej wydarzeń z wiosny 2020 roku.
Przypomnijmy: w czasie, kiedy szalała pandemia COVID-19 i zbierała swoje śmiertelne żniwo, politycy PiS usilnie chcieli przeprowadzić wybory prezydenckie w maju. Stanęło na wyborach kopertowych, które okazały się blamażem, bo się nie odbyły. A na ich organizację z pieniędzy podatników poszło 70 mln zł. Głosowanie miała zorganizować Poczta Polska, a urn wyborczych miało pilnować wojsko.
Jak wielokrotnie informowaliśmy w naTemat.pl, Porozumienie miało też swój pomysł na rozwiązanie tamtego sporu. Gowinowcy proponowali zmianę Konstytucji, wydłużenie kadencji Andrzeja Dudy o dwa lata i uniemożliwienie mu reelekcji po tym czasie. W międzyczasie Gowin mówił też wariancie przeprowadzenia wyborów w sierpniu.
W kulminacyjnym momencie sporu Jarosław Gowin zagroził, że jeśli PiS postawi na swoim, on i jego ludzie odejdą z koalicji. To był jeden z kilku rozłamów w Zjednoczonej Prawicy, który mógł doprowadzić do upadku rządu PiS. Ostatecznie wybory prezydenckie zostały przesunięte na lato.
PiS tak mówi o wyborach kopertowych
– Przed komisją muszą też stanąć prezesi Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i Poczty Polskiej. Wszyscy ci, którzy byli aktywni w łańcuchu decyzyjnym. Politycy też – stwierdził Robert Kropiwnicki z KO w rozmowie z WP.
Portal nieoficjalnie ustalił też, że jedną z osób zasiadających w komisji może być poseł KO Michał Szczerba. To on mocno przyglądał się działaniom rządu PiS także w czasie pandemii koronawirusa.
Na początek posłowie zajęli się komisją ds. wyborów kopertowych. Łukasz Schreiber z PiS stwierdził, że ta komisja i tak będzie "hucpą polityczną". W odpowiedzi Krzysztof Paszyk z PSL zaapelował, aby nie nadużywać słowa "hucpa", bo chodzi o wydanie 70 mln zł z publicznych pieniędzy na wybory, które się nie odbyły.
Schreiber odparł, że problemem nie było zorganizowanie wyborów w 2020 roku, tylko próba doprowadzenia do "kryzysu konstytucyjnego" poprzez ich zablokowanie.