Szlachcic Jan Paweł Adamczewski chce być najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski, wszystko, co ma, odziedziczył sam, a całą resztę osiągnął ciężką pracą własnych chłopów. Brzmi dobrze? I jest dobrze! "1670", serial komediowy Netfliksa o sarmatach i chłopach, jest nie tylko naprawdę zabawny (chociaż momentami sucharski), ale to wyśmienita satyra współczesnego świata i... pracy w korporacjach, która nie bierze jeńców. Tak, gospodarstwo Jana Pawła jest tutaj wielkim korpo, a on sam to mało rozgarnięty prezes, który chce zmusić swoich pracowników do większej efektywności, ale nie ma bladego pojęcia, jak się do tego zabrać. Bo przecież podzielenie się z nimi zyskami z pańszczyzny nie wchodzi w grę...
Ocena redakcji:
4/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"1670" to polski serial komediowy Netfliksa w reżyserii Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzieli na podstawie scenariusza Jakuba Rużyłły
Akcja dzieje się w tytułowym roku 1670 we wsi Adamczycha, a głównym bohaterem jest szlachcic Jan Paweł Adamczewski, który marzy o zapisaniu się na kartach historii Polski i większej efektywności swoich chłopów
W obsadzie serialu "1670" grają m.in. Bartłomiej Topa, Katarzyna Herman, Martyna Byczkowska, Michał Balicki, Michał Sikorski, Kirył Pietruczuk, Dobromir Dymecki
"1670" Netfliksa to przykład mockumentu, czyli satyrycznej fikcji udającej film dokumentalny w stylu "The Office"; jest również celowo ahistoryczny i przystępny dla współczesnego widza
Serial liczy osiem odcinków i w całości wpadł na Netfliksa 13 grudnia
Jak wypadł polski serial o szlachcie i chłopach? Oto recenzja "1670"
W ostatnich miesiącach namnożyło się nad Wisłą "chłopskich" tytułów. Byli "Chłopi" i "Znachor", w Gdyni wygrał "Kos", a na półkach księgarni świeciły triumfy "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak. Powrót chłopomanii? Coś jest na rzeczy. Pisałam zresztą w naTemat, że polska kultura przeżywa dziś ponowną (po młodopolskiej) fascynację ludowością, ale tym razem nie jest tak sielsko i niewinnie.
Nie jest też tak w "1670", nowym polskim serialu komediowym Netfliksa, który już od pierwszej zapowiedzi narobił szumu. Chłopi kontra sarmaci w stylu "The Office"? Śmiały pomysł, który mógł być albo hitem, albo... wielką porażką. I czym jest? Tym pierwszym.
O czym jest "1670"? To opowieść o polskim szlachcicu i jego... chłopskim korpo
Polska, 1670 rok. Trzynaście lat po Powstaniu Chmielnickiego, dziesięć po potopie szwedzkim, trzy po wojnie z Rosją. Elekcyjnym władcą jest Michał Korybut Wiśniowiecki, a za sznurki w Wielkiej Polsce pociąga gnuśna i rozpijaczona szlachta, która ma jedną główną broń: liberum veto.
Jan Paweł Adamczewski (absolutnie wspaniały Bartłomiej Topa) jest głową szlacheckiej rodziny i właścicielem połowy wsi Adamczycha, chociaż tej "mniejszej", co na każdym kroku przypomina mu jego pobożna, ponura i wiecznie leżąca krzyżem żona Zofia (świetna Katarzyna Herman). "Większą połowę" dzierży znienawidzony przez Jana sąsiad, szlachcic Andrzej, którego chłopi są jacyś tacy bardziej efektywni...
Nasz bohater jest dumny ze swoich osiągnięć. W końcu wszystko, co ma, odziedziczył sam, a całą resztę osiągnął ciężką pracą własnych chłopów. Owszem, od kiedy to on przejął kontrolę nad Adamczychą, wszystko zaczęło słabiej prząść, ale po prostu ma pecha. Los rzuca mu kłody pod nogi, ot co!
Życie właściciela ziemskiego jest niełatwe: na sejmiku znów trzeba zawetować pomysł podniesienia podatków, bo trzy procent przecież wystarczy; postępowa i bystra córka Anielka (Martyna Byczkowska) sprzeciwia się wydaniu za syna magnata; pijany chłop – który wcześniej rzucił picie, ale jak to, nie pić w szlacheckiej Polsce i nie dać zarobić karczmie szlachcica?! – podpala zbiory żyta, a chłopi nie dają się zmotywować do pracy metodą... skapywania.
Owszem, Aniela próbuje przekonać chłopów do segregowania śmieci, bo za ponad 300 lat świat czeka katastrofa klimatyczna (ale przecież jest jeszcze tyle czasu, zareagujemy jak zostanie 30), ale to najstarszy syn Stanisław (Michał Balicki) spędza Janowi Pawłowi sen z powiek. Gra ze swoim zespołem kocią muzykę w stodole i całymi dniami "patrzy w obrazki", czyli ryciny na przenośnym urządzeniu. Jego wybór małżonki też rodziców nie raduje.
Z kolei młodszy syn, Jakub (Michał Sikorski), wybrał "pracę w międzynarodowej korporacji z silną pozycją na rynku" i został... księdzem, chociaż na nadmiar miłosierdzia nie narzeka. Jan Paweł Adamczewski ma więc huk roboty (chociaż w sumie nie robi za bardzo nic) i jest pewny, że będzie największym Janem Pawłem w polskiej historii. Ups.
Bo przecież Bóg jest zawsze po stronie Polski. Owszem, Rzeczypospolita szlachecka powoli upada, ale Jan Paweł z Adamczychy i tak wierzy, że będzie kiedyś królem. Ma już nawet swój królewski portret.
"1670" jest jak "The Office". Będzie hitem Netfliksa
"1670" to komedia i satyra, a przede wszystkim mockument, czyli fikcja, która udaje dokument. Czyli bohaterowie patrzą w kamerę i mówią prosto do niej, jak w "The Office", "Współczesnej rodzinie", "Parks and Recreation" czy "Boracie". W tym wypadku to Jan Paweł Adamczewski jest głównym bohaterem "dokumentu" i oprowadza nieistniejącą ekipę – i widzów – po swoim majątku ziemskim. Oczywiście chcąc wszystkich przekonać, że idzie mu świetnie.
A właściwie to oprowadza po swojej korporacji, bo świetnym zabiegiem scenarzysty Jakuba Rużyłły i reżyserów Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzieli jest pokazanie szlacheckiego gospodarstwa niczym współczesnego korpo.
Jan Paweł to średnio rozgarnięty prezes, któremu pomaga bystry, cyniczny zarząd w składzie żona i syn Jakub, a korpopracownicy to chłopi, którzy, cóż, mogą sobie marzyć o premii, ale przecież powinien im wystarczyć sukces ich pana. Gadki motywacyjne, efektywność, partycypowanie – wszystko tu jest, ale w XVII-wiecznym sosie.
Serial Netfliksa jest, podobnie jak serial "Wielka" o carycy Katarzynie, celowo ahistoryczny, a to znaczy, że bohaterowie mówią współczesnym językiem, a niektóre zjawiska i zachowania do złudzenia przypominają te nasze. Czyli zanim zaczniecie mówić "hola, hola, tak nie było", przypominam: tak ma być. To nie historyczny podręcznik, to komediowa wariacja.
Jednak wszystko inne (w tym realia historyczne i społeczne) jest jak najbardziej zgodne z historią, a kostiumy i scenografia są po prostu przepyszne. Nic nie wygląda tu jak plan filmowy i kostiumy z teatru, jest błoto, jest gnój, jest "zastaw się, a postaw się" w domu Jana Pawła (są też oczywiście husarskie skrzydła). Realizacyjnie "1670" naprawdę robi wrażenie, to rasowa produkcja: świetna muzyka, piękne zdjęcia i sprawna praca kamery.
Ta uwspółcześniona historyczność to naprawdę świetny pomysł, bo "1670" może i dzieje się kilka wieków wstecz, ale wyśmiewa i krytykuje nie tylko absurdalne elementy naszej historii (jak rządy szlachty, pańszczyznę, wyzysk chłopów, liberum veto), ale również naszą współczesność, w tym olewanie klimatu, korporacje, ksenofobię i fałszywą pobożność na pokaz. Czyli jest uniwersalnie i mocno.
Ale czy jest śmiesznie? Oczywiście humor to sprawa względna i nie wszystko śmieszy każdego, ale naprawdę jest. A przede wszystkim "1670" nie bierze jeńców i bierze na tapet każdy temat, nawet tabu.
Często rżałam przed ekranem (bardzo często z Jana Pawła, który sam w sobie jest przekomiczną postacią), chociaż były też momentu krindżu i boomerskie suchary. Jest tu jednak tyle celnych, przezabawnych tekstów (beki z korpo), że myślę, że niektóre mają nawet szansę wejść do potocznego języka. Słowem: nie martwcie się, zwiastun nie kłamał, jest naprawdę niesamowicie śmiesznie i jest znacznie więcej żartów niż w samym trailerze. To sarmackie "The Office", bo porównania z tym hitowym serialem będą się wam same cisnąć na usta.
Oczywiście są i mankamenty. Tempo czasem pada, pojedyncze żarty są mało trafione, a niektóre rozwiązania fabularne są przewidywalne. Ma się też niekiedy wrażenie, że twórcy żartują na siłę i chcą wcisnąć do serialu absolutnie wszystko, z czego da się śmieszkować. Ale to naprawdę drobiazgi: to świetna komedia.
Wady przysłaniają aktorzy ze znakomitymi Bartłomiejem Topą i Katarzyną Herman na czele. Topa, niczym Michael Scott z "The Office", który próbuje zarządzać swoją firmą, ale średnio mu to wychodzi, jest znakomity. Rozczula, śmieszy, wkurza, budzi politowanie. Zresztą cała obsada "1670" świetnie się sprawdza, nikt nie odstaje.
Oglądać, nie oglądać? Oglądać! Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było. W końcu uczymy się z siebie śmiać i potrafimy być poprawni politycznie, ale z klasą, humorem, pazurem i... mózgiem. Będzie hit. Ba, spodziewam się, że niektórzy się w "1670" się zakochają (chociaż, wiadomo, kręcenia nosem też pewnie nie zabraknie).