Antoni Macierewicz stracił ochronę Żandarmerii Wojskowej i samochód służbowy z MON – podał we wtorek wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. Jak podkreślił, Macierewicz korzystał z tych przywilejów od chwili, kiedy ustąpił ze stanowiska ministra obrony, czyli od pięciu lat.
Reklama.
Reklama.
Macierewicz bez ochrony wojskowej
Wiceminister Cezary Tomczyk poinformował na konferencji prasowej we wtorek, że minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podjął decyzję o odstąpieniu od ochraniania Antoniego Macierewicza przez Żandarmerię Wojskową.
Tomczyk zdradził, że Macierewicz wystąpił o ochronę wojskową tuż po tym, jak przestał być ministrem obrony narodowej.
– Ta historia trwała już pięć lat. Przez pięć lat, nie pełniąc funkcji w Ministerstwie Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz korzystał z pełnej obsługi Żandarmerii Wojskowej, pułku specjalnego. To jest naprawdę historia, z której wszyscy powinniśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość – podkreślił wiceminister obrony.
Wiceszef MON odniósł się również do kwestiipodkomisji smoleńskiej Macierewicza. Przypomnijmy, że po poniedziałkowym zebraniu formalnie zlikwidowanej już podkomisji, poseł PiS poinformował media o decyzji w sprawie skierowania do prokuratury wniosku o ściganie szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, którego działania wiceprezes PiS nazwał "przestępstwem".
– To koniec kłamstw w imieniu państwa polskiego. Chciałbym zakomunikować, że decyzji szefa MON została wykonana i komisja (podkomisja smoleńska – red.) zdała sprzęt i materiały. Trwa ich analiza – podkreślił Tomczyk.
– Przez ostatnich osiem lat w sprawie działalności Macierewicza i podkomisji mieliśmy setki pytań, nie mieliśmy odpowiedzi – wytłumaczył minister. Wspomniał też, że "powstanie zespół, który zbada patologiczną działalność tej podkomisji".
Członkom organu cofnięto upoważnienia i pełnomocnictwa. Rządzący dali działaczom związanym z Prawem i Sprawiedliwością czas do 18 grudnia, do 24:00, by ci rozliczyli się ze wszystkich dokumentów oraz sprzętu.
Poseł PiS stwierdził również, że tylko siłą można odebrać mu dokumentację zgromadzoną w toku prac podkomisji smoleńskiej. Co dokładnie działo się na miejscu okupowanym przez Macierewicza, nie wiadomo, bowiem wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami.
W godzinach popołudniowych dziennikarz Wojciech Czuchnowski z "Wyborczej", powołując się na anonimowego informatora, przekazał, że członkowie zlikwidowanego organu rozliczają się z dokumentów.
"Źródło w MON: w tej chwili (godz.16.30) w pomieszczeniach podkomisji jest jeszcze 8 jej członków. Rozliczają się z materiałów. Liczymy, że do północy albo i wcześniej wyjdą. Nie chcemy, żeby ktoś później mówił, że złamaliśmy jakieś przepisy. Działamy zgodnie z prawem" – czytamy.