Niemiecka policja
Polski złodziej samochodów usłyszał wyrok za kradzież w Niemczech. Fot. Lukasz Szelemej / East News

Niemiecka opinia publiczna komentuje wyrok, jaki niedawno usłyszeli 35-latek z Polski i jego 52-letni kolega z Litwy, którzy w RFN polowali na luksusowe auta. Choć nowa fala złodziejstwa dotyka zwykle posiadaczy starszych pojazdów, z których można pozyskać atrakcyjne części, ci przestępcy na celownik wzięli bogatszych Niemców.

REKLAMA

Jak wielokrotnie wspominaliśmy w naTemat.pl, przygraniczne regiony Niemiec ponownie mają problem z "jumą". Ze statystyk policyjnych wynika, że znacząco wzrosła liczba kradzieży aut, w przypadku których sprawcy okazali się Polakami, zostali zauważeni podczas ucieczki do kraju nad Wisłą, czy tam odnaleziono skradziony samochód lub pochodzące z niego części.

Niemcy znów mają problem ze złodziejami samochodów z Polski i państw Europy Wschodniej

– Każdy, kto rano wychodzi z domu i stwierdza, że jego pojazd zniknął, musi niestety spodziewać się, że od kilku godzin znajduje się on w Europie Wschodniej – stwierdził otwarcie Thomas Susebach, który kieruje wydziałem ds. międzynarodowej kradzieży aut w berlińskiej policji.

Z myślą o ukróceniu interesów m.in. złodziei samochodów land Saksonia zainwestował ostatnio w nowe kamery inteligentnego monitoringu przy granicy z Polską. W Żytawie kolumny z odpowiednim sprzętem pojawiły się w aż trzech nowych lokalizacjach.

Dodatkowa inwestycja w bezpieczeństwo kosztowała Saksonię 1,4 mln euro, ale w Dreźnie wierzą, że to dobrze wydane pieniądze. Na potwierdzenie tej tezy administracja saksońskiego premiera Michaela Kretschmera podaje statystyki policji w Görlitz.

Z nich dowiadujemy się, że tylko w mijającym roku dotychczas rozstawione kamery graniczne dostarczyły dowodów w ponad 300 spawach. W większości chodziło o przestępstwa przeciwko mieniu, a łączne straty z tych wszystkich przypadków przekroczyły 10 mln euro.

Polak i Litwin wpadli po pościgu. Sąd już wydał wyroki skazujące

Niestety wielu złodziejom zza wschodniej granicy wciąż udaje się zbiec, ale takiego szczęścia podczas swojego ostatniego napadu nie mieli 35-letni obywatel Polski i jego 52-letni partner z Litwy. W Edermünde w landzie Hesja połasili się oni na dwa luksusowe auta – Audi Q5 i Audi Q7.

Aby dostać się za kierownicę, Polak i Litwin posłużyli się nie siłą, a technologią i użyli tzw. wzmacniacza sygnału. Długo wszystko szło im gładko, ale rodzina właściciela pojazdów bardzo szybko zauważyła kradzież, powiadomiła policję, a ta rozpoczęła pościg.

Litwin w Q5 wpadł na jednym z przydrożnych punktów odpoczynku. Natomiast Polaka zauważono, jak "swoim" Q7 mknie trasą prowadzącą do kraju nad Wisłą.

Gdy w okolicach saksońskiego Krausschwitz policjanci próbowali go zatrzymać, ten nie dał za wygraną – z prędkością 160 km/h uciekał dalej przez teren zabudowany. W pewnym momencie stracił jednak panowanie nad Audi i wylądował w rowie. 35-latek uciekł w głąb pobliskiego lasu, jednak nie znalazł tam dobrej kryjówki.

Po zatrzymaniu postawiono mu jeszcze szersze zarzuty za "rażącą lekkomyślność" w prowadzeniu auta podczas ucieczki. Jak donosi dziennik "Hessische/Niedersächsische Allgemeine", to sprawiło, że choć jego litewski kompan za kraty idzie na rok i dziewięć miesięcy, Polak na koszt podatników z RFN w zakładzie karnym powinien żyć dwa lata.

Współczesna "juma" inna niż w latach 90-tych. Oto co kradnie w Niemczech większość złodziei ze Wschodu

Jak wspomnieliśmy, kradzież nowoczesnych i luksusowych pojazdów jest obecnie dosyć nietypowym przestępstwem w repertuarze grasujących w Niemczech złodziei ze Wschodu. Choć kradną oni na skalę podobną do 90-tych, obecną sytuację od tamtych czasów zwykle coś mocno odróżnia.

Teraz poluje się szczególnie na auta kilku, a nawet kilkunastoletnie. W Polsce lub Ukrainie sprowadzane są one bowiem do hal demontażowych, a pozyskane części szybko trafiają do warsztatów i na aukcje internetowe.

Czytaj także: