Prawo i Sprawiedliwość walczy o "swoją" TVP podejmując coraz to kolejne, nerwowe ruchy. Teraz Rada Mediów Narodowych "wybrała" na stanowisko "prezesa" stacji Michała Adamczyka. I choć nie ma to żadnego znaczenia prawnego, to teraz wszyscy wypominają byłemu prowadzącemu "Wiadomości" szokujący artykuł Onetu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Należy jednak podkreślić, że są to działania prawnie bezskuteczne. Jedynym, aktualnym prezesem TVP S.A. jest Tomasz Sygut.
Tuż po ogłoszeniu tej informacji w mediach zawrzało. Wszyscy zaczęli odnosić się do ustaleń dotyczących wydarzeń sprzed lat, według których Michał Adamczyk miał pobić kobietę.
Burza po "nominacji" Michała Adamczyka na "prezesa" TVP
"Zaprowadzi porządek w TVP, a jak ktoś się będzie opierał, to wyrwie mu włosy i będzie groził śmiercią, jak kiedyś kochance" – stwierdził Aleksander Twardowski na X. "Jeśli szukać w pisowskiej TVP największego degenerata, to Adamczyk musiałby znaleźć się w ścisłej czołówce" – dodał Jakub Wencel z "Gazety Wyborczej".
"To jest niewiarygodne. Odkąd we wrześniu Mateusz Baczyński ujawnił, że Adamczyk przed laty bił kochankę, przestał pokazywać się na antenie. Aż do teraz, gdy swoją twarzą zaczął firmować opór wobec zmian w mediach publicznych" – dodał Rafał Mrowicki z Wirtualnej Polski.
"Po co komentować kolejne ruchy kabaretowe, skoro można po prostu udostępnić ten artykuł, który zaczyna się od słów: 'Bił mnie pięściami po twarzy..." – zauważył reporter Radia Zet, Maciej Bąk.
Kim jest Michał Adamczyk? Mroczna przeszłość gwiazdora "Wiadomości" TVP
Jak pisaliśmy w naTemat, z ustaleń reportera wynika, że prowadzący "Wiadomości" TVP Michał Adamczyk 20 lat temu miał naruszyć nietykalność cielesną kobiety i jej grozić. Jego ofiarą miała paść kochanka, z którą miał romans między 1998 a 2000 rokiem.
Onet przekazał, że kobieta wyszła z inicjatywą zakończenia związku w nocy z 19 na 20 lutego 2000 roku w pensjonacie na Słowacji, a konkretnie w miejscowości Stary Smokowiec.
Dziennikarz Onetu dotarł do zeznań kobiety, która oskarżyła pracownika starej TVP o brutalne pobicie. "Rzucił mnie na łóżko i przytrzymał ręce kolanami, tak że nie mogłam się ruszać. Usiadł mi na klatce i zaczął na mnie pluć. Kosmyki moich włosów owijał wokół palców i kolejno je wyrywał. Błagałam, żeby przestał" – czytamy.
Autor artykułu o Michale Adamczyku: To nie są historie, które gdzieś zasłyszałem
W sprawie został sporządzony akt oskarżenia, który trafił do Sądu Rejonowego w Toruniu 30 czerwca 2001 roku. Finał zaś miał miejsce 11 stycznia 2002 roku. Wyrok wydała sędzia Hanna Ledóchowska.
"Sąd uznaje, że 'sprawstwo i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości i zostały potwierdzone dowodami zebranymi w sprawie'" – czytamy w Onecie. Wymiar sprawiedliwości miał warunkowo umorzyć sprawę, wyznaczyć dwuletni okres próby oraz zobowiązać Adamczyka do wpłacenia 1,5 tys. zł na Fundację "Daj Szansę".
Adamczyk z kolei wydał krótkie oświadczenie, w którym odniósł się do sprawy. "Oświadczam, że czyny opisane w artykule nie miały miejsca. Pracując na stanowisku dyrektora TAI jestem narażony na ataki, ale w tym przypadku Onet brutalnie wchodzi w moją sferę prywatną i uderza w moich bliskich" – przekazał serwisowi "wPolityce".
– To nie są historie, które gdzieś zasłyszałem, które ktoś mi opowiedział. Cały tekst opiera się na dokumentach, na aktach, na twardych informacjach – powiedział później dziennikarz Onetu w rozmowie z Katarzyną Zuchowicz z naTemat.
– Zależało mi na tym, bo bardzo chciałem, żeby ten tekst był informacyjny. Żeby nikt mi nie zarzucił, że opieram się na informacjach z trzeciej ręki, zasłyszanych – dodał.