Joanna Racewicz, niegdyś związana zawodowo z TVP, entuzjastycznie podchodzi do wprowadzonych tam zmian. W swoim najnowszym wywiadzie nie kryła radości z powodu powrotu Macieja Orłosia do prowadzenia "Teleexpressu". Ponadto odniosła się do krytycznych głosów, które twierdzą, że nowy serwis informacyjny "19.30" nie prezentuje się interesująco, broniąc nowego kierunku, jaki obrała stacja.
Reklama.
Reklama.
Joanna Racewicz zachwala Orłosia. Wspomniała o ekipie "19.30" i cudach
Do kultowego "Teleexpressu" po ponad siedmiu latach przerwy powrócił zaś znany widzom Maciej Orłoś. – Bardzo mi miło, że możemy ponownie się zobaczyć. Jak śpiewał Zbigniew Wodecki: lubię wracać tam, gdzie byłem – tymi słowami przywitał się z widzami.
Ta medialna metamorfoza spotyka się z mieszanymi reakcjami – od entuzjastycznych po krytyczne, szczególnie ze strony zwolenników Zjednoczonej Prawicy. W tym kalejdoskopie opinii Joanna Racewicz, która pożegnała się z TVP w 2018 roku, dostrzega jednak pozytywną transformację, wskazując na właściwy kierunek tych zmian.
Dziennikarka, która jest dobrze kojarzona nie tylko przez widzów TVP, ale także Polsatu, w rozmowie z Plejadą zaznaczyła, że cieszy się, iż w serwisie nadawanym o 19.30 nie ma już propagandy.
– Ważne jest to, że już nie ma tego języka, który był w oficjalnym przekazie. Że nie słyszymy już szczucia na innych, na inności, generalnie na przeciwników politycznych. Że zmienił się szyld "Wiadomości" na "19.30", że już nie ma tych osławionych pasków, które przyprawiały o dreszcze, mam wrażenie nawet często tych z drugiej strony – powiedziała.
Odświeżony serwis TVP jest różnie oceniany przez rodaków. Nie brakuje głosów, wskazujących na to, że formuła jest zbyt "sucha" i "nudna". Co sądzi o tym Radzewicz?
– Nuda nam się trochę przyda. Mam wrażenie, bo zacietrzewienie już było, podłość już była, język pogardy i hejtu już był. Swoją drogą, wiem, w jakich warunkach pracują ci ludzie i proszę mi wierzyć, że dokonują cudów, bo to jest chyba kategoria cudu, że ten serwis się ukazuje, że jest jaki jest. Że jest rzetelny i spokojny – oceniła.
– Niech ten statek trochę osiądzie na spokojnych wodach, niech opadną emocje. Na inne dziennikarstwo mam wrażenie, że przyjdzie czas, chociaż naprawdę to, co jest teraz, idzie w dobrą stronę i oby tak dalej – stwierdziła.
Racewicz wyznała, że bardzo cieszy ją to, że znowu może oglądać w "Teleexpressie" Macieja Orłosia. Przyznała, że od lat podziwia jego profesjonalizm.
– Bardzo mu kibicuję i bardzo się cieszę, że "Pan Teleexpress" wrócił na swój peron, na swoją stację odjazdową. Dla mnie to jest o tyle fajne, przyjemne i budujące, że Maciek swego czasu był moim mistrzem – zwierzyła się.
– Zaczynałam pracę w telewizji od stażu w "Teleexpressie". I wtedy ze swojego poziomu studentki dziennikarstwa na UW patrzyłam na wielką gwiazdę i myślałam: "Boże, żebym chociaż mogła go dotknąć czubkiem palca". Mówię to z perspektywy osoby dorosłej, pamiętającej swoje studenckie marzenia, więc fantastycznie, że po prawie ośmiu latach wszystko powoli wraca do normy – podsumowała.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.