Tylko przez krótką chwilę zdawało się, że 2. posiedzenie Sejmu X kadencji może rozpocząć się w miarę normalnie. Było tak do czasu, gdy z wnioskiem o zmianę przebiegu obrad na mównicy pojawił się Mariusz Błaszczak.
Zażądał on wprowadzenia do porządku dziennego punktu dot. debaty na temat "bezprawnego uwięzienia posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika oraz zamachu na prokuraturę". – Mówicie, że miejsce przestępców jest w więzieniu... Ja chcę przypomnieć, że posłowie Kamiński i Wąsik całe swoje polityczne życie walczyli z korupcją! – zaczął przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.
Po czym Mariusz Błaszczak przeszedł do bezpardonowego ataku na nową większość parlamentarną i rząd Donalda Tuska:
Oni zostali ukarani za walkę z korupcją, a wasi politycy za korupcję dostają nagrody. Gdzie jest Włodzimierz Karpiński oskarżony o łapówkarstwo? W europarlamencie, decyzją marszałka Hołowni! Gdzie są Stanisław Gawłowski, Tomasz Grodzki, Roman Giertych, ma których ciążą poważne zarzuty? W parlamencie! To po to wam przejęcie mediów, prokuratury i CBA!
– Panie marszałku, składam pismo z żądaniem podjęcia działań na rzecz umożliwienia wykonywania mandatów poselskich Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. Skierowaliśmy także wniosek do prokuratury ws. podejrzenia popełnienia przez pana przestępstwa przekroczenia kompetencji. Może to zresztą dlatego tak pospiesznie dokonywane jest przejęcie prokuratury... – kontynuował były wicepremier, zwracając się do Szymona Hołowni.
Na koniec swojego wystąpienia Mariusz Błaszczak powitał obecne na galerii sejmowej Barbarę Kamińską i Romualdę Wąsik. Po tym posłowie Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęli gromkie okrzyki "uwolnić posłów".
W tym ogłuszającym hałasie Szymon Hołownia postanowił odnieść się do słów, które padły z ust szefa klubu PiS. – Chcę państwa poinformować, że większość z rzeczy, o które pan poseł był uprzejmy zapytać, czy które był uprzejmy podnieść, będzie – jak rozumiem – wyjaśniona w informacji, o którą państwo zechcieli wnieść do Prezesa Rady Ministrów. Będziemy nad tym procedować w dniu jutrzejszym – wyjaśnił marszałek Sejmu.
Co do zapowiedzi wniosku do prokuratury dotyczącego mojego działania, oczywiście bardzo proszę! Bardzo chętnie przed wszystkimi organami państwa bardzo precyzyjnie i jasno wyjaśnię, co stało za kolejnymi krokami przeze mnie podejmowanymi
Te wyjaśnienia nie uspokoiły parlamentarzystów PiS, którzy dalej zakłócali obrady, skandując hasło "uwolnić posłów". Po trzykrotnym wezwaniu do umożliwienia Sejmowi dalszej pracy marszałek był zmuszony do zarządzenia 10-minutowej przerwy i zwołania Konwentu Seniorów.
Po przerwie sala plenarna nie tylko ucichła, ale i mocno opustoszała. Absencja wielu posłów problemem dla kontynuowania prac jednak nie jest, więc Hołownia wznowił obrady i przeszedł do kolejnych punktów porządku dziennego. Tej decyzji towarzyszyło już tylko kilka okrzyków "precz z komuną".
Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, spekuluje się, iż PiS do obstrukcji prac parlamentarnych skłania nie tylko chęć wykorzystania sprawy Kamińskiego i Wąsika do mobilizacji elektoratu po jesiennej przegranej. Drugą motywacją ma być nadzieja na szybkie doprowadzenia do nowych wyborów. Właśnie o tym przed bramą zakładu karnego na Grochowie wspominał Mariusz Gosek, gdy wykrzykiwał "31 stycznia koniec!".
Ziobrysta zdradził wówczas nadzieję na to, iż Sejmowi X kadencji nie uda się na czas przyjąć nowego budżetu państwa. To pozwoliłoby prezydentowi Andrzejowi Dudzie na podjęcie decyzji o skróceniu kadencji parlamentu.
W aktualnym obozie rządzącym przekonują, że szans na ziszczenie się takiego scenariusza nie ma. – Mam złe wieści, pośle Gosek! Nie tylko nie "odkręcicie" wyniku wyborów do Sejmu i Senatu, ale polegliście już na starcie do tego trójskoku wyborów samorządowych, europejskich i prezydenckich – stwierdził w rozmowie z cyklu #TYLKONATEMAT poseł Witold Zembaczyński z Koalicji Obywatelskiej.
Zauważył on również, że z najnowszych danych sondażowych wynika, iż przedterminowe wybory doprowadziłyby raczej do... umocnienia tzw. Koalicji 15 października.
– Majaczenie o tym, że "31 stycznia koniec" i że przedterminowe wybory są metodą na odzyskanie władzy, to tylko koronny dowód na ich odrealnienie. (...) W PiS kompletnie przestali odczytywać emocje społeczne. Przecież rozpisanie nowych wyborów będzie oznaczało dla PiS tylko większą stratę mandatów – ocenił Zembaczyński.