Uciekają do Brukseli dla lepszej kasy i ciepłej posady. Po immunitet i przed odpowiedzialnością "za straszne rzeczy", "dewastację mediów" i nie wiadomo co jeszcze. Decyzja o starcie w wyborach czołowych ministrów rządu Donalda Tuska wywołała ogólny szok, ale na prawicy wręcz dostali wiatru w żagle. Jednak tu gra "ucieczką" jest wręcz śmieszna i obrzydliwa. Wszyscy pamiętamy, jak pięć lat temu to oni uciekali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Choć z drugiej strony rozbrzmiewa narracja, że Donald Tusk wie, co robi. Bo te wybory są potwornie ważne dla Europy i tylko silne nazwiska mogą w nich być lokomotywami w walce z PiS. Co ma ogromne znaczenie nie tylko z perspektywy polskiego podwórka.
Dlatego nie dziwią też reakcje zwolenników rządu, którzy np. tak tłumaczą decyzję Tuska: "Gdy prawica przejmie PE, na nic nasze zwycięstwo 15.X. Nie ma teraz nic ważniejszego. I to we wszystkich krajach Europy. Nie dopuścić prawicy do władzy. Tusk wie, co robi".
Ale to jak prawica w Polsce zaczęła grać "ucieczką do Brukseli", zaczyna przypominać kabaret. Bo mamy istną powtórkę z rozrywki z 2019 roku, tyle że w kompletnie odwróconych rolach. Pomijając już fakt, że w samym PiS lista chętnych do wyjazdu też była bardzo długa. I nazwisk, które można oskarżać o ucieczkę, także nie brakuje.
W PiS gotują się od "ucieczki do Brukseli"
"Ucieczka do PE na ciepłą posadkę. Wstyd!", "Ministrowie Tuska wiedzą, że ten rząd nieudaczników długo nie porządzi, stąd ucieczka do PE", "Ucieczka Jońskiego i Szczerby do PE to najlepszy dowód, że nie było żadnych afer pisowskich" – grzmią w mediach społecznościowych zwolennicy prawicy.
Poseł Janusz Kowalski: "Dziś Platforma Obywatelska podejmuje decyzję ilu leniuszków i kłamczuszków będzie wyeksportowanych do Brukseli. To jest po prostu śmieszne".
Piotr Gliński, były minister kultury już od połowy kwietnia podkręca emocje na X: "A Sienkiewicz ucieka do PE. Polska dosięgnie i rozliczy!". Albo pisze tak: "Ppłk Sienkiewicz ucieka do PE, zostawiając w Polsce zdewastowane media publiczne i instytucje kultury".
Aż chciałoby się zapytać, czy pamięta, jak zdewastowaną edukację zostawiła w Polsce jego partyjna koleżanka Anna Zalewska, gdy w 2019 roku uciekła do Brukseli? Jak Polacy byli wtedy oburzeni?
Zresztą ona sama też uderza w rządzących ucieczką. "Bartłomiej Sienkiewicz ucieka przed odpowiedzialnością za nielegalne przyjęcie TVP. (...) Uciekają także szefowie "komedii" śledczych – Szczerba i Joński. Wybory pod hasłem "Akcja ewakuacja?!" – oburza się na X Anna Zalewska, od 2019 roku europosłanka PiS.
Brzmi jak kpina i żart? Dla wielu Polaków właśnie Anna Zalewska stała się największym symbolem ucieczki do Brukseli.
"Zniszczyła polską szkołę, uciekła do Brukseli"
– Pani minister ucieka. Tak uważają nauczyciele. Jest gorący okres, a ona ucieka. Ja się śmieję, że teraz będzie reformować Parlament Europejski. Zniszczyła polską szkołę. Zniszczyła gimnazja. Dorobek wielu lat, na który my, nauczyciele, pracowaliśmy – mówili nam w 2019 roku nauczyciele.
"Pani Zalewska w pełni skompromitowana reformą edukacji i sposobem negocjacji z nauczycielami korzysta z koła ratunkowego do PE? To już jakiś azyl tam sobie tworzycie?", "Ucieczka? A kto ten burdel w edukacji posprząta? Skandal!" – reagowali Polacy.
Przypomnijmy tylko, że kampania wyborcza przypadła wtedy na czas egzaminów podwójnego rocznika, któremu Zalewska zgotowała eksperyment, likwidując gimnazja. Przez start do PE ominął ją wtedy cały licealny chaos. Pomijając odpowiedzialność za całą deformę edukacji, której do dziś ogrom Polaków nie może jej darować.
Ale pięć lat temu nie tylko ona "uciekła" do Brukseli. Wyjechała cała plejada czołówki PiS, z Beatą Szydło, Joachimem Brudzińskim, Witoldem Waszczykowskim, Elżbietą Rafalską, czy Beatą Mazurek.
Do PE dostali się też wiceministrowie: Patryk Jaki, Andżelika Możdżanowska, Grzegorz Tobiszowski i Joanna Kopcińska, rzeczniczka rządu PiS.
Fakt, sytuacja była inna. Był maj 2019 roku, ostatnie miesiące przed wyborami parlamentarnymi w kraju. Nie tak, jak dziś, gdy jesteśmy na początku kadencji obecnego rządu. Ale szturm znanych nazwisk PiS był ogromny. Odeszli z rządu w czasie kadencji. A odbiór był identyczny – uciekają do Brukseli dla kasy, przed odpowiedzialnością, nawet przed ewentualną porażką w zbliżających się wtedy wyborach do Sejmu.
"W PiS mamy do czynienia z 'Akcją Ewakuacja'"
Pamiętacie tę atmosferę? Te samochody z billboardami KO, które ruszyły w Polskę, ostrzegając przed politykami PiS, którzy chcą uciec do Brukseli? To była zmasowana akcja ówczesnej opozycji.
"Niech opowie o upokarzaniu mundurowych", "Niech opowie, jak broniła bandziorów", "Niech opowie o dramacie rolników", "Niech opowie, jak ustawił rodzinę" itp. – padało pd adresem kolejnych kandydatów PiS.
Zabawne, o ucieczce polityków PiS grzmieli wtedy ci, którzy sami są dziś o nią oskarżani. Role totalnie się odwróciły. Istne lustrzane odbicie. Marcin Kierwiński, dziś szef MSWiA i jedynka na jednej z list KO do PE, tak mówił w 2019 roku:
– W PiS mamy do czynienia z "Akcją Ewakuacja", która ma zapewnić bezpieczeństwo politykom PiS. Jako Koalicja Europejska inaugurujemy akcję billboardową pokazującą polityków PiS, którzy uciekają od odpowiedzialności. Nie pozwolimy Zalewskiej, Szydło, Brudzińskiemu i innym uciec bez odpowiedzi na pytania o sytuację w Polsce, do której doprowadzili.
Albo Michał Szczerba: "Zalewska ucieka do Brukseli! Zanim kupi bilet, niech opowie, co zrobiła dzieciom, rodzicom i nauczycielom!".
– Nie będę odpowiadała na zaczepki opozycji, bo ona nic innego nie potrafi, tylko nieustannie nas krytykować. Jest to zabawne i śmieszne, jak czytałam dzisiaj ich komentarze. Proszę im przypomnieć, kto pierwszy uciekł do tej Brukseli, kto zostawił rząd. Jeśli nie pamiętają, to ja im przypomnę. Był to nikt inny tylko ich lider, Donald Tusk – reagowała wtedy Beata Mazurek.
Można powiedzieć, zabawa w ucieczkę trwała w najlepsze. I trwa do dziś.
Zobaczcie, jak Anna Zalewska odbija teraz piłeczkę "Akcją Ewakuacją".
"Bardzo silne, bardzo znane nazwiska"
Jednak emocje emocjami, kasa kasą, ale w 2019 roku publicyści analizowali, że PiS wiedział, co robi – bo z takimi nazwiskami był w stanie zmobilizować wyborców, bo Jarosław Kaczyński chciał mieć zaufanych ludzi w PE, bo to była przemyślana strategia.
– To są bardzo znane nazwiska, bardzo silne nazwiska, medialne nazwiska. To jest ikona twarzy socjalnej PiS-u, czyli Beata Szydło. To jest Joachim Brudziński, czyli człowiek numer dwa w PiS-ie, fighter, wojownik – wskazywał w TVN24 Marek Migalski.
Również Beata Szydło tak wtedy przedstawiała listy PiS: – Wierzę, że ta drużyna zrobi rzeczywiście dobry rezultat, a chcemy w Europarlamencie załatwić dużo ważnych spraw dla Polski, i dlatego jak państwo widzicie, to są naprawdę mocne kandydatury.
– Nikt nie ucieka. To naturalna kolej rzeczy, że chcemy mieć dobry wynik wyborczy, a w wyborach liczy się popularność – przekonywał również Marek Gróbarczyk, ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
W rozmowie z money.pl tłumaczył wręcz: – Taka jest linia partii, żeby wynik został wsparty przez tak zwane lokomotywy. Ale nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek ucieczką.
I dokładnie taki sam przekaz płynie dziś z PO i KO. Tylko, czy do wszystkich dociera?
Jedna z użytkowniczek X punktuje: "Gdy Szydło, Rafalska, Tarczyński, Kempa, Mazurek startowali do PE, żeby podbić liczbę głosów PiS-owi, to był wg Pisowców gejmczendżer, najlepsza strategia. Gdy Tusk wystawia ministrów i posłów, to jest ucieczka".
Niektórzy dosadnie tłumaczą, o co chodzi.
"Ludzie, nie patrzcie tylko z perspektywy Polski. UE to my. Do PE musi być mega mocna ekipa, rozpoznawalni, znani z ciężkiej pracy. Nie wolno dopuścić, by PiS rozpieprzył UE jak Polskę" – tak dosadnie tłumaczy decyzję Tuska jedna z internautek.