Wiadomo, że Chorwacja w sezonie wakacyjnym cieszy się ogromną popularnością. Polacy najczęściej podróżują tam własnymi autami i wybierają dojazd, który wymaga zakupienia winiet. A czy da się zaplanować trasę tak, by naprawdę zaoszczędzić? Podpowiadamy, jak dojechać do Chorwacji z pominięciem płatnych autostrad.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jedni wybierają all inclusive w Chorwacji, inni decydują się na indywidualny przelot samolotem, ale i tak najwięcej Polaków dojeżdża tam autem. Polubiliśmy takie wakacyjne wypady na południe Europy, a Chorwacja stała się naszym urlopowym rajem.
Jeśli rzeczywiście decydujemy się na podróż samochodem, kluczowe będzie zaplanowanie odpowiedniej trasy. Trzeba pamiętać, że do kosztów za paliwo trzeba doliczyć opłaty za winiety – w przypadku, jeśli wyznaczymy sobie drogę z płatnymi autostradami.
Czy da się dojechać do Chorwacji z pominięciem autostrad?
Trasa do Chorwacji bez płatnych autostrad oczywiście jest możliwa, chociaż to wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Jeśli komuś zależy na czasie, droga z płatnymi odcinkami okaże się najbardziej skuteczna. Z kolei dla tych, którzy nie będą się spieszyć, idealna może okazać się opcja z pominięciem płatnych dróg.
W naTemat niedawno informowaliśmy o tym, że Chorwacja podnosi opłaty za swoje autostrady. Od 1 lipca płacimy więcej o 10 procent i jest to efekt sezonowej podwyżki. Ale to akurat mniejszy problem, bo jeśli jedziecie np. do Makarskiej, można ominąć autostradę, skrócić lekko dystans kosztem 3 godzin, ale z zyskiem niesamowitych widoków.
Czytaj także:
Teraz sprawdźmy, jak uniknąć płatnych dróg na całej trasie do Chorwacji. Przyjmijmy, że startujemy z Warszawy i chcemy dostać się do Zagrzebia. Na początek wpisaliśmy w Google Maps wariant z płatnymi odcinkami, żeby potem porównać sobie czas i długość trasy. To taka popularna wersja – przez Czechy, Austrię i Słowenię.
A teraz konkretne opcje po zaznaczeniu okienka "unikaj opłat". Obie te trasy są krótsze o kilkadziesiąt kilometrów od tych płatnych. Trzeba jednak pamiętać, że tutaj krócej nie będzie oznaczać, że szybciej.
Na lokalnych drogach może nas spotkać więcej niespodzianek i nieprzewidzianych sytuacji. W tym wariancie będziemy zmuszeni też jechać znacznie wolniej, więc w praktyce taka podróż może okazać się bardziej męcząca.
A jak to wygląda z czasem dojazdu? Sprawdziliśmy to w piątek po południu, więc teoretycznie powinien zostać uwzględniony rozpoczynający się już weekendowy szczyt na drogach.
Pierwsza trasa to kierowanie się na Ostrawę i Ołomuniec, a następnie na Bratysławę. W ten sposób wjeżdżamy na Węgry i jedziemy prosto na Szombathely. Z kolei już w Chorwacji zaliczymy miasteczko Varaždin, a później będziemy jechać na południe, aż odbijemy na zachód w kierunku Zagrzebia.
Druga trasa już wstępnie zakłada ponad 13 godzin za kółkiem. W tym przypadku omijamy Austrię, a na odcinku czeskim od Ostrawy przemieszczamy się bardziej w stronę Trenczyna na Słowację. Tym sposobem Bratysławę omijamy z drugiej strony i w większej odległości. Do tego "głębiej" wjeżdżamy na Węgry. W mieście Körmend nasza druga trasa łączy się z proponowaną pierwszą i biegnie już identycznie w stronę Zagrzebia.
Szybkie porównanie: z płatnymi odcinkami przejedziemy więcej kilometrów, ale możemy zyskać ponad dwie godziny. Bezpłatne trasy to dłuższy, ale spokojniejszy dystans. No i z bardziej efektownymi widokami za oknem, a nie monotonnym krajobrazem znanym z autostrad. A jeśli pojedziemy tak w obie strony, na winietach da się zaoszczędzić nawet kilkaset złotych.
Pamiętajcie jednak, że nasze wyznaczone trasy uwzględniają aktualne warunki drogowe – korki, wypadki i inne zdarzenia. Przed wyjazdem i w trasie warto śledzić sytuację, bo może nawigacja znajdzie wam szybki objazd w celu ominięcia ewentualnych utrudnień.