W USA kampania wyborcza nabiera coraz większego rozmachu. Kolejne wpadki, nieporozumienia i zgrzyty wśród Demokratów tylko napędzają Donalda Trumpa. Upór Joe Bidena jest godny podziwu, albo współczucia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Joe Biden przebywa na izolacji. Ma ona związek z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19. Wiele wskazuje na to, że do walki o prezydencki fotel wróci już w przyszłym tygodniu. O ile się nie wycofa. Naciski są coraz większe, a ostateczna decyzja ma zapaść na początku sierpnia.
Joe Biden ustąpi? Na razie idzie w zaparte
Joe Biden uparcie twierdzi, że nie zamierza ustąpić i będzie walczył o wygraną w listopadowych wyborach prezydenckich. Jednak wśród Demokratów narasta przekonanie, że powinien zrezygnować.
Tylko w ostatnich dniach do prezydenta USA zaapelował m.in. senator z Ohio Sherrod Brown. Demokrata stwierdził, że zgadza się z wieloma mieszkańcami Ohio, którzy uważają, że Joe Biden powinien ustąpić. "Uważam, że prezydent powinien zakończyć swoją kampanię" – podkreślił w oświadczeniu. W podobnym tonie wypowiedziało się już ponad 35 kongresmanów.
Przed domem Joe Bidena w Reboboth Beach w stanie Delaware miała nawet pojawić się czarna ciężarówka z hasłem wzywającym Bidena do ustąpienia. "W tym kluczowym momencie, gdy rozważa swoją przyszłość, prezydent Joe Biden powinien usłyszeć prawdę od ludzi, którzy zawsze go wspierali. To twoja odpowiedzialność" – głosił napis.
Mimo licznych nacisków, nic nie wskazuje na to, żeby Biden miał zrezygnować z wyścigu o prezydenturę. Ostateczną nominację ma otrzymać podczas konwencji w Chicago w poniedziałek 19 sierpnia. Wcześniej, bo między 1 a 7 sierpnia ma odbyć się wirtualne głosowanie, które ostatecznie potwierdzi, kto będzie kandydatem Demokratów.
A jeśli nie Joe Biden? Największa rywalka zebrała 2 mln dolarów, ale zaliczyła wpadkę
A jeśli jednak Joe Biden postanowi posłuchać głosów, które namawiają go do rezygnacji od momentu porażki w debacie z Donaldem Trumpem? Wiele wskazuje na to, że jego miejsce mogłaby zająć tylko jedna osoba – obecna wiceprezydent Kamala Harris.
Ta w ostatnich dniach dokonała rzeczy historycznej. W Provincetown w stanie Massachusetts przeprowadziła zbiórkę funduszy na trwającą kampanię. W spotkaniu wzięło udział ok. tysiąca gości, a ostateczny bilans to zastrzyk gotówki w wysokości 2 mln dolarów. Zdaniem wielu to jedna z najlepszych zbiórek w historii Demokratów.
Z wystąpieniem Harris wielu obserwatorów wiązało duże nadzieje. Chcieli usłyszeć, jak wygląda sytuacja w partii i czy Biden ustąpi. Tego jednak zabrakło. "Wygramy te wybory" – powtórzyła utarte już hasło wiceprezydentka.
"Czy wierzymy w wolność? Czy wierzymy w równość? Czy wierzymy w obietnicę Ameryki? Czy jesteśmy gotowi o nią walczyć?(...) Kiedy walczymy, wygrywamy” – kontynuowała. Tym samym nie odnosząc się jednoznacznie do sytuacji związanej z jej ewentualnym startem w wyborach.
Jednak Harris nie jest kandydatką krystaliczną. "Piątkowa rozmowa telefoniczna z udziałem wiceprezydent Kamali Harris i około 300 głównych darczyńców Demokratów wywołała frustrację u wielu osób biorących udział w rozmowie" – informuje NBC News. "To była totalna porażka" – miał podsumować rozmowę jeden z jej uczestników.