Karkonosze to bez wątpienia jedne z najpiękniejszych polskich gór, którymi cieszą się tłumy turystów. Niektórzy jednak za nic mają piękno tamtejszego krajobrazu i wolą go zniszczyć dla chwili uciechy. Kara za dewastowanie lasu jest naprawdę śmiechu warta, więc nieodpowiedzialni ludzie nie mają hamulców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lasy to nasze dobro narodowe. Uwielbiamy tam spacerować, ale i zbierać grzyby. Niestety dla wielu, jest to miejsce idealne do rozjeżdżania przyrody na motorach, quadach, czy w autach terenowych. Miłośników adrenaliny właśnie przyłapano na gorącym uczynku.
W Karkonoszach niszczyli las na motorach enduro. Zostali przyłapani
W niedzielę 25 sierpnia Karkonoski Park Narodowy poinformował o skutecznej akcji leśników z Nadleśnictwa "Śnieżka" i Nadleśnictwa Kamienna Góra. To właśnie ich wspólna akcja zakończyła się zatrzymaniem kierowców enduro, którzy postanowili niszczyć leśne ścieżki, żeby cieszyć się offroadem.
Jak podaje park, motocyklistów zatrzymano we wschodnich Karkonoszach. Rozjeżdżali oni Lasocki Grzbiet. "Miłośnicy jazdy terenowej na motocyklach przyjeżdżali tam do niedawna z całej Polski pewni, że nikt nie da rady ich złapać na górskich, leśnych ostępach. Po raz kolejny Straż Leśna udowodniła, że jest inaczej" – dodał w oświadczeniu park.
Zaznaczmy, że to nie pierwszy raz w tych okolicach, kiedy dochodzi do zatrzymania miłośników offroadu. Nadleśnictwo Kamienna Góra o zatrzymaniu motocyklistów informowało także w niedzielę 11 sierpnia. Wówczas także fani dwóch kółek bawili się na Lasockim Grzbiecie.
"Lasocki Grzbiet to otulina Karkonoskiego Parku Narodowego, miejsce szczególne cenne przyrodniczo, jednocześnie miejsce, w którym rozwija się nielegalna turystyka enduro. Staramy się działać tam często i wspólnie z innymi służbami" – pisano wówczas w komunikacie.
Kary za niszczenie Karkonoszy są śmieszne
Moda na offroad, czyli jazdę poza drogami, jest w Polsce coraz większa. Niestety nie nadążają za nią przepisy. Te jasno zakazują jazdy po terenach leśnych. Brakuje także infrastruktury, czyli po prostu specjalnie przygotowanych parków i terenów leśnych, które byłyby przeznaczone do uprawiania tego sportu.
Przepisy nie nadążają również w kwestii karania sprawców niszczenia lasu. Obecnie najwyższy mandat, jakim mogą być ukarani kierowcy, wynosi tysiąc złotych. Tyle właśnie będą musieli zapłacić motocykliści, którzy zostali złapani na gorącym uczynku 11 sierpnia.
Jest jednak szansa, że sytuacja ta ulegnie zmianie. Karkonoski Park Narodowy przypomina, że Ministerstwo Klimatu pracuje nad nowymi regulacjami. Dzięki nim miłośnicy adrenaliny przyłapani w lasach mogliby otrzymać mandaty w wysokości nawet 3 tys. zł. Recydywiści traciliby sprzęt, a ten do najtańszych nie należy.
Problemy z kierowcami niszczącymi przyrodę mają także w Bieszczadach
Dodajmy, że nie jest to problem wyłącznie Karkonoszy. W maju na łamach naTemat pisaliśmy o przyłapaniu kierowców aut terenowych, którzy zapuścili się rekordowo wysoko w lesie na terenie Bieszczad. "Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. Nasza Straż Leśna zatrzymała dziś auta rozjeżdżające las tak wysoko, że nawet komendant się zdziwił. A widział już naprawdę dużo" – pisali wówczas leśnicy.
"Smutny i coraz częstszy proceder w bieszczadzkich lasach – quady, motory i auta offroadowe. Przejaw hiperkonsumpcjonizmu, prymitywnego hedonizmu i pogoni za adrenaliną współczesnych czasów" – dodawało wówczas nadleśnictwo Baligród.
Jednak komentatorzy byli bardzo podzieleni. Jedni wskazywali, że jest to niszczenie lasów, a kary powinny być bardzo surowe. Inni podkreślali, że wycinka lasów i ciężki sprzęt prowadzą do znacznie poważniejszych szkód. Trzeci natomiast zaznaczali, że w Polsce nie ma gdzie uprawiać offroadu i najwyższy czas to zmienić.