W środę o godzinie 6:00 policja zapukała do drzwi domu Roberta Bąkiewicza. W efekcie zabezpieczono jego telefon, a także komputer. Cała sprawa ma związek z Marszem Niepodległości, który odbył się w 2018 roku i możliwością popełnienia na nim przestępstwa. Innego zdania jest jednak główny zainteresowany.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Robert Bąkiewicz komentuje przeszukanie w domu i biurze Marszu Niepodległości
O godzinie 12:16 na profilu Bąkiewicza w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, w którym były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości skomentował akcję policji. Przyznał, że funkcjonariusze zachowali się bardzo dobrze i profesjonalnie wobec jego bliskich, ale całość jego zdaniem miała podłoże polityczne.
– Po dzisiejszym ewidentnym działaniu politycznym, tak to odbieram, intencje są jasne. Próbuje się mnie zastraszyć, zniszczyć za to, że widzę w jaki sposób Niemcy prowadzą w Polsce politykę – deklarował. Krótki filmik nagrał, prowadząc samochód. Był wówczas w drodze do siedziby Marszu Niepodległości. Jak twierdził, policja miała próbować wejść do niej siłą. Tych słów nie potwierdził jednak prokurator.
– Wejście do siedziby musiało zostać przeprowadzone przez ślusarza. Czyli nie było siłowe, tylko z uwagi na nieprzekazanie kluczy przez przedstawicieli Stowarzyszenia Marszu Niepodległości konieczne było użycie takiego narzędzie – wyjaśnił w rozmowie z polsatnews.pl rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga prok. Norbert Woliński.
Bąkiewicz o przerażonych dzieciach. Zabezpieczono jego telefon i komputer
W krótkim nagraniu Robert Bąkiewicz nie zapomniał wspomnieć, że celem przeszukania było zabezpieczenie jego telefonu i komputera w celu dokładnego ich sprawdzenia. – Ciekaw jestem, czy te informacje będą wypływały do tych mediów, co są zawsze tak dobrze poinformowane – komentował, sugerując, że organy ścigania mogą ujawnić zawartość jego prywatnych dysków.
Wspomniał też, że kiedy policja weszła do domu, znajdowała się w nim czwórka jego dzieci. Te miały być przerażone całym zajściem. Dodał także, że działania prokuratury są bezpodstawne, ponieważ on nie ma żadnego związku ze sprawą gróźb karalnych, którą aktualnie bada prokuratura. – Ustalono, że na stronie Marszu Niepodległości funkcjonował elektroniczny formularz, stąd dane ochotników musiały być gromadzone – mówił natomiast prokurator Woliński.
Śledztwo ma doprowadzić do ustalenia, kto wypowiadał groźby karalne, ale obejmować także hasła, które pojawiły się na Marszu Niepodległości w 2018 roku. – Śledztwo obejmuje również hasła eksponowane na transparentach i skandowane przez uczestników Marszu. Ocena materiału sprawy wskazuje, że spośród sloganów odnotowanych w czasie tego marszu kilka odpowiada znamionom przestępstw z art. 119 par.1 Kk i art 226a Kk – wyjaśnił prokurator.