Ile razy będziemy musieli jeszcze opisywać kolejne tragiczne wypadki spowodowane przez kierowców z ciężką nogą albo jadących po pijaku, a najczęściej jedno i drugie? Może najwyższy czas, żeby ktoś odważny raz na zawsze rozwiązał ten problem. Bo chyba sami nie wierzycie, że pijany kierowca za kółkiem to ktoś inny niż zabójca.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czteroosobowa rodzina. Matka za kierownicą, ojciec z tyłu, między dwójką dzieci – córka ma 8 lat, a chłopiec 4. Jechali Trasą Łazienkowską w Warszawie. Droga była pusta, jak to wieczorami bywa. Nie mieli szans, kiedy w ich forda z ogromną siłą wbił się volkswagen. Ojciec zginął na miejscu, matka i dzieci trafili do szpitala. Konieczne były operacje.
Volkswagenem, który w nich wjechał, podróżowało trzech pijanych mężczyzn i kobieta. Im nic się nie stało, ona walczy o życie w szpitalu. Samochodem miał jechać jeszcze czwarty mężczyzna, ale uciekł ze szpitala.
Nie ma tygodnia, żeby pijany kierowca nie zabił kogoś na polskiej drodze, albo nie doprowadził do wypadku
Podobnych sytuacji jest więcej. Żmijewo Zagrody, niedziela 15 września. Pijany kierowca traci panowanie nad autem, uderza w drzewo, od którego się odbija i wpada na pole. Oprócz niego samochodem jedzie pijana 19-latka. Oboje trafiają do szpitala, a w ich organizmach są prawie 3 promile alkoholu.
Wtorek 10 września. Wieś Boborwniki. Pijany kierowca (1,5 promila) wjeżdża w motorower. Jadący jednośladem mężczyzna trafia do szpitala.
Poniedziałek 9 września. Miejscowość Łękawica. Kierowca ma prawie 3 promile w organizmie. Traci panowanie nad samochodem na łuku drogi i dachuje. Ucieka z miejsca zdarzenia, gdzie porzuca przygniecionego przez auto pasażera. Na szczęście mężczyznę udaje się uratować.
Piątek 6 września miejscowość Ołpiny. 49-latek ma 3 promile alkoholu, traci panowanie nad autem i uderza w drzewo. Na miejscu zginęła 45-letnia pasażerka.
Chcecie więcej? To tylko kilka historii z ostatniego tygodnia i efekt researchu trwającego 5 minut. Pijani kierowcy są niczym ponurzy kosiarze na naszych drogach. Sami często nie odnoszą żadnych obrażeń, ale zabijają lub krzywdzą innych. I może chcecie mi powiedzieć, że mając prawie 3 promile w organizmie, nie zdają sobie sprawy z tego, że siadając za kółkiem, mogą kogoś zabić?
W polskim prawie jest coś takiego jak zabójstwo z zamiarem ewentualnym. I właśnie za to powinni być skazywani. Bo to nie są zwykłe wypadki drogowe.
Czytaj także:
15 lat więzienia dla pijanego zabójcy. Słaby żart
Mieszkam przy ul. Ostrobramskiej w Warszawie. To długi, szeroki i prosty odcinek, który ostatecznie łączy się z Trasą Łazienkowską. Latem nie ma wieczoru, żeby do snu nie kołysały mnie dźwięki ryczących silników aut i motocykli. Ich kierowcy nie potrafią się powstrzymać i dociskają gaz do dechy. Każdy z nich jest potencjalnym zabójcą. Bo prędkość zabija, czego nikomu nie trzeba udowadniać. A stojące nieopodal fotoradary nikogo nie powstrzymują.
Jednym z niewielu dobrych pomysłów poprzedniej władzy było wprowadzenie konfiskaty aut pijanym kierowcom. Wystarczy 1,5 promila. Ale jak widać, to za mało. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku będąc pod wpływem alkoholu, sprawca może trafić na 15 lat do więzienia. Patrząc na sytuację na drogach, to też za mało.
Może najwyższy czas na radykalne zmiany prawa? Jeżeli jedziesz za szybko, albo jesteś pod wpływem alkoholu, masz pełną świadomość tego, że możesz kogoś zabić. Nie ma na to żadnego innego wytłumaczenia.
I właśnie ta świadomość sprawia, że pijani sprawcy wypadków lub ci, którzy jechali o wiele za szybko, powinni odpowiadać za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. To właśnie ono zakłada, że zabójca jest świadomy, że jego działania mogą doprowadzić do czyjejś śmierci. Za to bywają skazywani np. sprawcy pobić.
Czytaj także:
Jesteś pod wpływem? Twój samochód nie powinien nawet odpalić
Odpowiednie karanie to jedno. Dożywotnia przymusowa praca po to, żeby wypłacić odszkodowanie rodzinom, które straciły bliskich, albo osobom, które są niepełnosprawne po wypadku, to drugie. Ale za takie zdarzenia nie powinni odpowiadać wyłącznie kierowcy. Współpasażerowie, którzy wsiadają z nimi do auta, są tak samo winni. Zamiast zatrzymać kolejnego Sebiksa, zabrać mu kluczyki, dali mu pozwolenie na to, żeby pojechał. A w konsekwencji zabił. Przecież to co najmniej współudział.
Ale jest jeszcze jedna kwestia. Pijany nigdy nie powinien odpalić samochodu. I oczywiście, w starych autach pewnie nie da się już niczego zrobić. Ale w nowych można montować specjalne blokady, które nie pozwolą rozpędzić się do więcej niż 140-160 km/h, co zatrzymałoby miłośników szybkiej jazdy. Można montować alkomaty, które w razie wykrycia alkoholu nie pozwolą na uruchomienie silnika. Jeżeli edukacja niczego nie daje, to zastosujmy przymus i ograniczenia techniczne.
Mam dość tego, że jadąc na wycieczkę, trzymając się przepisów, muszę uważać na kolejnego Sebiksa, który postanowił zaszaleć. Nie chcę dłużej stać na przystanku autobusowym i analizować, w którą stronę uciekać, jeżeli ktoś z dużą prędkością w niego wjedzie. A są miejsca, w których nie ma gdzie uciekać. Nie chcę wsiadać do auta z myślą, że mogę już nigdy nie wrócić do domu, bo na mojej drodze znajdzie się pijany kierowca.
Dlatego nie proszę, a domagam się stanowczych zmian w prawie, bo obecny stan rzeczy poniekąd chroni przestępców, szukając dla nich taryfy ulgowej, a nie ich zatrzymuje.