Skończyłaś/eś kurs prawa jazdy i chcesz jeździć! Marzy Ci się, że pędzisz po trasie i wyprzedzasz dziesiątki rozpędzonych aut, a miny ich właścicieli przypominają dziecko, któremu złośliwy ojciec zabrał ulubioną zabawkę!
Albo, jeśli jesteś spokojną osobą, marzy Ci się, że wszyscy Cię chwalą i mówią – jesteś świetnym kierowcą, lubię z Tobą jeździć! Każdy kursant marzy o tym, aby po zakończonym kursie prawa jazdy zasiąść za kierownicą swojego własnego samochodu. Tylko jaki powinien być ten samochód?
Jak to zwykle w Polsce – ilu ludzi, tyle opinii. Zdaniem niektórych po zakończonym kursie można śmiało wsiadać za kierownicę Ferrari czy luksusowego Suv-a i pędzić nim po polskich drogach. Pewnie czuje się także część osób, którym udało się zdobyć wymarzone prawo jazdy. Ludziom tym wydaje się, że są w stanie dojechać na koniec świata dowolnym autem a Krzysztof Hołowczyc przy nich to niemiecki emeryt, jeżdżący raz w tygodniu do kościoła i marketu. My jednakże uważamy inaczej.
Nie oszukujmy się – nikt nie jest geniuszem. Człowiek świeżo po kursie, albo co gorsza taki, który ukończył kurs kilka lat wcześniej i przez ten czas nie miał auta, będzie popełniać sporo błędów. Z pewnością auto będzie musiało sporo wycierpieć, nim młody kierowca płci dowolnej nabierze odpowiedniej wprawy w jeździe i zacznie je odpowiednio traktować. A do tego dochodzi jeszcze kwestia pełnego przystosowania się do panujących w Polsce warunków drogowych. Minie nieco czasu, nim młody kierowca przyzwyczai się do tego, że ktoś macha dłonią i od razu wpycha się po chamsku na jego pas, albo do tego, że po drogach poruszają się także zespawane z trzech innych aut jeżdżące dyskoteki, wyprzedzające z prawej i nie respektujące sporej części przepisów i znacznej części zasad kultury osobistej.
Jakie auto może spełnić się idealnie w roli pierwszego samochodu? Oto nasze założenia.
- Z pewnością tanie, aby w razie uszkodzenia nie ponosić zbyt wielkich kosztów. Tani samochód i tanie części. Oczywiście, jeśli ktoś ma takie życzenie, może świeżo upieczonemu kierowcy udostępnić do jazdy swoją superdrogą limuzynę. Ostrzegamy jednak –nawet najdrobniejsze zadrapanie może zakończyć się rozwodem (gdy auto da mąż żonie) albo wyekspediowaniem do akademika na drugim końcu kraju (gdy samochód uszkodzi syn lub córka). Nasza metoda jest pewniejsza.
- Samochód powinien być prosty konstrukcyjnie, aby wiele rzeczy można było naprawić samodzielnie. Dzięki temu młody kierowca nauczy się w praktyce obsługi auta, a jak zrobi coś nie tak, nie będzie wielkiej tragedii. Tanie i proste konstrukcyjnie auto pozwoli także na tanie naprawy u mechanika. Nie ma co szokować młodego kierowcy wysokimi rachunkami, które mogą znacząco zminimalizować jego miłość do motoryzacji.
- Auto powinno być popularne, aby w razie konieczności nie trzeba było ściągać części z drugiego końca świata.
- Samochód, pomimo tego, że ma być tani, nie może być paskudny. Nie wolno bowiem stresować młodego kierowcy tym, że inni użytkownicy drogi będą się wyśmiewać z jego pojazdu, co w kraju nad Wisłą jest często praktykowane. Takie praktyki mogą nawet doprowadzić do impotencji, a warto wziąć pod uwagę, że z demografią jest w kraju fatalnie!
- Samochód powinien być małolitrażowy. Ubezpieczyciele traktują młodych kierowców z wyraźną nienawiścią i ściągają z nich opłaty horrendalnej wysokości. Nie dajmy zatem krwiopijcom ze szklanych wież zarobić za wiele.
Rok jazdy takim samochodem pozwoli na zebranie odpowiedniego doświadczenia, nauczenie się parkowania w najtrudniejszych warunkach oraz obsługi technicznej auta. Wtedy już doświadczony kierowca będzie mógł metalowego nieszczęśnika sprzedać innemu, świeżo upieczonemu adeptowi kursu nauki jazdy a dla siebie będzie mógł wyszukać już samochód w pełni zgodny z oczekiwaniami: większy lub mniejszy, wyższy lub dłuższy, z trzylitrowym silnikiem, albo z miniaturowym serduszkiem o pojemności 900ccm, japoński, niemiecki, włoski, szwedzki czy francuski. Jeśli samochodu nie uda się sprzedać, zawsze można postawić go w roli pomnika dla potomnych („tym autem nauczyłem się jeździć”), zrobić z niego przydrożną reklamę albo postawić go w ogrodzie i hodować w nim drób lub inne zwierzęta. Najważniejsze, aby nauczyć się nim dobrze jeździć.
Uwaga! Na samochód nie naklejamy żadnych zielonych liści, które rzekomo mają oznaczać niedoświadczonego kierowcę. Wyjazd na ulicę z czymś takim na aucie można porównać tylko do praktyk Markiza de Sade – inni „doświadczeni” kierowcy będą się pastwić nad nieszczęśnikiem bez litości, a kiedy ten popełni błąd, zapewne też poczęstują go polszczyzną, po której profesor Miodek dostałby torsji. Chyba, że młody kierowca jest postury Stevena Seagala i tak jak on, biega będąc wyprostowanym.
O czym należy pamiętać? Tym razem już bez żartów. Młody kierowca, świeżo po ukończonym kursie, nie powinien absolutnie siadać za kierownicą samochodu z tylnym napędem (np. BMW, Mercedes)! Tak samo powinien unikać aut dużych, takich jak Vany, terenówki czy Suvy. Przecenianie swoich umiejętności może się skończyć tragicznie nie tylko dla młodego kierowcy, ale i dla innych.
Często zdarza się, że instruktor nauki jazdy stara się zaoferować swojemu kursantowi jedno ze swoich aut, zachwalając, że przecież kursant je doskonale zna. Tu warto sobie przypomnieć, ile setek kursantów męczyło takiego nieszczęśnika na różne sposoby i… zrezygnować z takiego zakupu. Zdecydowanie. Na rynku wtórnym jest tyle samochodów, że w ciągu kilku tygodni każdy może znaleźć coś dla siebie.
Oto nasze propozycje.
Fiat Punto I – Tani i prosty jak spaghetti. Psuje się, ale za to można go tanio naprawić.
Autko przyjemne w środku i na zewnątrz. Już za trzy tysiące można kupić egzemplarz z rocznika 1998 – 1999. Silniczki 1.1 lub 1.2 będą odpowiednie. Unikamy samochodów z instalacją gazową jak ognia!
Na co uważać? Samochód pożera korozja (zwłaszcza od spodu), ale silniki benzynowe są dość trwałe. Psuć się może układ zapłonowy i zawieszenie, na szczęście części są tanie jak barszcz w przydrożnym barze. Może mu też dokuczać elektryka.
Suzuki Swift Mk 2 – Twardy jak samuraj i makaron w chińskich zupkach, szybszy niż akcja w Modzie na sukces
Mały ale wariat. Niski, ale w miarę pakowny. Tani. Za kilka tysięcy uda się kupić zadbane auto. Spokojny w wersji z silnikiem 1.0. W wersji 1.3 dostaje skrzydeł. Jest niziutki, doskonale trzyma się drogi i lekko się go prowadzi.
Korozja lubi podgryźć go od spodu, nękają go czasem awarie aparatu zapłonowego i cieknie mu z chłodnicy. Auto jest trwałe i mocne. Wadą jest słabe ogrzewanie zimą. Oryginalne części nie należą do tanich.
Opel Corsa B – Dopóki nie pożre jej rdza, można się nauczyć jeździć. Wolna jak działanie polskich urzędów.
Samochód ma przyspieszenie starego żółwia, ale w tym przypadku (dopracowywanie do perfekcji sztuki jazdy) może to być zaletą. Najpopularniejsze są wersje z silnikami 1.2l. W wersji z silnikiem 1.4 autem można już wyprzedzić coś więcej, niż tylko emerytowanego rowerzystę.
Na co uważać? Wycieki! Corsetka cierpi na wycieku oleju (uszczelka pokrywy zaworów, połączenie silnika ze skrzynią biegów) i może mieć także problemy ze szczelnością układu chłodniczego. Często pojawiają się luzy w układzie kierowniczym.
Jeśli z garażu słychać odgłosy biesiadowania, warto wiedzieć, że to nie kot konsumuje myszy, tylko rdza pożera auto. Korozja pożera nadkola, klapy, progi, czasem także podwozie i układ wydechowy. Przed kupnem koniecznie trzeba sprawdzić, czy auto jest lekko nadgryzione, czy żywcem pożerane. W tym drugim przypadku lepiej darować sobie jego kupno.
Tu także części są tanie, a konstrukcja auta bardzo prosta. Trzy tysiące za piętnastolatka? Cena w sam raz.